W Cracovii wszystko stoi na głowie. W pomocy grają obrońcy, bramkarz dusi swojego kolegę, trener sadza na ławce najlepszych zawodników i mimo że przegrywa piąty mecz z rzędu, wciąż ma najmocniejszą pozycję w klubie. A co najgorsze, wszyscy udają, że tak naprawdę nic się nie dzieje. Tylko kibice i obserwatorzy oglądający mecze Pasów mówią wprost: - Ta drużyna zmierza na dno.

Jednym z najbardziej zaskoczonych wydarzeniami w klubie jest były piłkarz Pasów Kazimierz Węgrzyn (40 l.). Twierdzi on, że głównym sprawcą zamieszania jest trener Stefan Majewski (51 l.).

- Odstawiono starszych zawodników. Skrzyński i Bojarski nie grają. Tego nie można robić, bo to źle działa na psychikę zespołu. Majewski był piłkarzem i powinien to wiedzieć. To wszystko jest chore. Rotacja ma następować w ciągu kilku lat, nie w ciągu tygodnia - mówił tuż po meczu Węgrzyn. A widząc ustawienie drużyny i nominalnego stopera Michała Karwana (28 l.) w roli rozgrywającego, załamywał ręce. - To dla mnie ogromne za skoczenie. Karwan po półrocznej przerwie wchodzi w tak ważnym meczu na środek pomocy. Jak ja bym wszedł nagle ze stopera na środek pomocy, to na pewno nic nowego bym nie wymyślił - zapewnia.

W nerwowej sytuacji dziwnie zachowują się sami piłkarze. Niektórzy swoją złość wyładowują na boisku na... kolegach z drużyny. Tak zachował się Marcin Cabaj (27 L), który podczas piątkowego meczu w pewnym momencie zaczął dusić Przemysława Kuliga (27 l.). - Tutaj widać frustrację. Marcin nie jest może zbyt spokojny, ale nie aż tak, żeby komuś skakać do krtani - dziwi się były obrońca Cracovii i od razu dodaje. - Coś tam się musi zmienić, drużyna i trener muszą mówić jednym językiem. Bo na razie to widzę, że stworzyły się dwa obozy - kończy Kazimierz Węgrzyn.