GK: "Strzelaj, synek!" - hasło, które dało krakowianom zwycięstwo
Piłkarze Cracovii generują zdumiewające statystyki. Wiosną jeszcze nie przegrali, zdobyli 12 punktów, a w ostatnich pięciu meczach nie stracili ani jednego gola! W tej rundzie lepsze od "Pasów" są tylko Dyskobolia i Wisła Kraków. - To pokazuje, że mamy niemały potencjał - twierdzą zawodnicy. Argumentów im nie brakuje: w sobotę pokonali Widzew, mimo że dopadł ich lekki kryzys formy.
- Nie graliśmy pięknie, ale na szczęście "Plastik" splunął w swoim stylu i zwyciężyliśmy - jednym, slangowym zdaniem opisał spotkanie pomocnik "Pasów" Dariusz Kłus. Należy je przetłumaczyć tak: w 81 min Dariusz Pawlusiński (ksywa "Plastik"; nie wiadomo, skąd się wzięła) pokonał bramkarza rywali piekielnie mocnym strzałem z ponad 20 m.
Tym razem uderzał z rzutu wolnego. Piłka ze świstem przeleciała obok muru i jak armatnia kula frunęła w stronę Bartosza Fabiniaka. Golkiper Widzewa tak się wystraszył, że... pomógł jej wpaść do siatki. - Zawiodłem. Przeze mnie przegraliśmy. Strzał był mocny, ale nie powinienem był go przepuścić. Za szybko się rzuciłem - bohatersko bił się w piersi zawodnik.
Co ciekawe, na początku Pawlusiński miał w głowie zupełnie inny plan na rozegranie tej sytuacji. - Chciał centrować, ale przekonałem go, żeby mimo wszystko spróbował zaskoczyć Fabiniaka - opowiadał Kłus. - Widzę, co Darek potrafi zrobić na treningach, więc powiedziałem: "synek, strzelaj!". Na początku się zdziwił, ale dobrze, że posłuchał. Żartowałem później, że mam asystę przy tej bramce. Dlaczego synek? - A bo ja do niego mówię czasem trochę po śląsku - śmiał się Kłus.
Dobry wynik przegonił też cumulusy z zachmurzonego zazwyczaj oblicza trenera Stefana Majewskiego. Groźna, marsowa twarz została tym razem rozbrojona wesołym uśmiechem.
- Jestem bardzo, bardzo zadowolony - podkreślał szkoleniowiec, który był gotów wybaczyć podopiecznym wszystkie błędy. - Nawet jeśli było ich sto pięćdziesiąt, nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Cel został osiągnięty i za to zespołowi należą się gratulacje. Szczególnie ode mnie.
Jeśli Cracovia nadal będzie w tym tempie zbierać punkty, Majewski szybko poprawi swoje relacje z krakowskimi kibicami. Na razie obie strony ciągle trzymają się na dystans. W sobotę nazwisko szkoleniowca "Pasów" skandowali jedynie fani... Widzewa, w którym "Doktor" poprzednio pracował i z którym wywalczył awans do ekstraklasy. Publiczność przy Kałuży tak jednak rozochociła się kolejnym zwycięstwem, że zaczęła daleko wybiegać w przyszłość.
"Wygrajcie derby, Cracovio, wygrajcie derby" - śpiewano z animuszem, choć do starcia z Wisłą zostało jeszcze sporo czasu (27 kwietnia). Majewski niechętnie, ale jednak przyznał, że zaskakująco dobre rezultaty to zasługa zmiany taktyki. Szkoleniowiec często wprawdzie powtarzał, że "dobry zawodnik odnajdzie się w każdym systemie", ale teraz nie żałuje, że uległ namowom piłkarzy, aby zmodyfikować ustawienie zespołu z trzech na czterech obrońców. - Drużyna gra bardzo dobrze - przytakiwał.
Na tyle dobrze, można dodać, że bramkarz Marcin Cabaj śrubuje swój rekord czasu bez puszczonej bramki. Rywale nie mogą go pokonać już od ośmiu godzin i dwóch minut. Trzeba jednak przyznać, że w sobotę bardziej niż łódzcy napastnicy strzałami, męczyli dziennikarze pytaniami o imponujące osiągnięcie. Cabaj o rekordzie mówić jednak nie chciał. - Najważniejsze, że wygraliśmy - stwierdził.
Widzew pokazał w sobotę jedynie eleganckie złoto-czarne stroje, a Cracovia kwadrans niezłej gry. Co znamienne, w końcówce starcia. - Nam brakowało już wtedy sił. Fizycznie wyglądaliśmy dziś słabo - przyznawał łódzki obrońca Tomasz Lisowski.
Krakowianie też nie zamierzali zaklinać rzeczywistości. - Pierwszą połowę przespaliśmy, w drugiej było lepiej, ale tylko trochę - mówił Kłus. - Być może z przebiegu meczu remis byłby sprawiedliwym rozwiązaniem, ale z drugiej strony szczęście sprzyja lepszym. Mamy trzy punkty i tylko to się liczy. Za dwa dni nikt nie będzie pamiętał, w jakim stylu je zdobyliśmy - podsumował.
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.