Stało się...
Podczas meczu Korona Kielce ? Cracovia doszło do niezwykłego w nowożytnej historii Cracovii precedensu. Oto sektor zajmowany przez kibiców Cracovii zgodnym chórem zwymyślał: cały Zarząd jako ciało prowadzące MKS Cracovia SSA, potem dyrektora generalnego - Jakuba Tabisza, a na koniec dostało się (po raz pierwszy odkąd z Cracovią się związał) samemu Prezesowi Januszowi Filipiakowi. O ile w ostatnich tygodniach jeszcze Prezesa oszczędzano, to w Kielcach współwłaściciel ?Pasów? mógł usłyszeć słowa drastyczne: ?Każdy to powie - Filipiak niszczy Cracovię!?.
Co jest powodem tak drastycznej oceny Prezesa przez kibiców? Odpowiedź na to pytanie nie jest moim zdaniem trudna, choć na pewno wielowątkowa. Jako że mecz w Kielcach miałem okazję i niewątpliwą przyjemność oglądać z sektora gości, przeto skupię się na wątku w Kielcach wiodącym, czyli kibicowskim.
Oczywiście. Eskalacja werbalnych ataków na Zarząd a przede wszystkim Prezesa nastąpiła w momencie, gdy kibic Cracovii stracił już jakąkolwiek nadzieję na zwycięstwo - to bezdyskusyjny fakt. Jednak - co ważne - to nie trener czy drużyna stali się obiektem ataku. O nich nie padło ani jedno słowo, a po meczu dostali nawet brawa.
Problem siedzący w głowach kibiców jest większy niż 2-0 w Kielcach, czy nawet najdłuższa seria porażek na wyjeździe w historii klubu.
Janusz Filipiak pod szczytnym sztandarem walki o kulturalne widowiska przy Kałuży, w swoim niestety stylu wylał dziecko z kąpielą. Próba odcięcia od stadionu chuliganów skończyła się totalną kastracją trybun na Cracovii. Jak bowiem określić spadek frekwencji z około 4.500 na 1.500 osób? Czy na stadion przestało chodzić 3.000 chuliganów? Że eufemistycznie to ujmę: wątpię.
A że kibice Pasów mecze kochają miłością wielką, ale nie ślepą, a w dodatku nasz dumny pasiacki narodek, w prostej linii nawiązujący do szczytnych tradycji i polskich cech narodowych, nijak nie dopuści do jakiejkolwiek próby naruszania jego godności i dobrze pojętych swobód, przeto akcja pod tytułem - kup pan karnet, albo spadaj - zakończyła się totalnym fiaskiem.
Mało tego. Zamiast skądinąd szczerej w mojej opinii i naprawdę potrzebnej próby wychowania stadionowej braci, Prezes osiągnął skutek katastrofalny, co pokazał mecz w Kielcach. Na jednej barykadzie znaleźli się bowiem WSZYSCY kibice Pasów. Swój głos dołączają oczywiście chuligani, ale najbardziej przejmujący krzyk niesie się z ust zdesperowanego grona tych, których brutalnie odcięto od niezwykłej miłości, jaką jest Cracovia. A wszystko przez decyzję o wycofaniu biletów z kas na połowę meczów w rundzie jesiennej. I to meczów dla kibiców najatrakcyjniejszych!
Mało tego. Jeśli porozmawiać z kibicami, którzy jednak karnety kupili, znakomita większość z tego skromnego półtora tysiąca osób prowadzi w ten czy inny sposób swój własny prywatny protest - na przykład nie dopingują. Inni są po prostu totalnie rozczarowani atmosferą meczów. O frustracji tej grupy niech świadczy też fakt, że nawet na meczu, na którym można było znaleźć się tylko po okazaniu karnetu, dyrektor Tabisz słuchał wyzwisk śpiewanych na dwie strony stadionu! Czy można znaleźć bardziej jaskrawy sygnał niezadowolenia sposobem prowadzenia MKS Cracovia SSA? Niestety (i używam tego słowa z niekłamanym żalem) można. Właśnie w Kielcach.
Sytuacja stała się dramatyczna. Nie dlatego, ze prezes się nasłucha, bo w końcu świętą krową nie jest, jak my wszyscy, a i zapracował solidnie - niestety (znowu z żalem kręcę głową). Najgorsze jest to, że konflikt pęcznieje jak drożdżowe ciasto, a wizja na jego rozładowanie jest mizerna jak piosenki Mandaryny.
Izolacja na linii Kibice - Klub jest obecnie skuteczna i uszczelnia się z każdym niemal tygodniem. Jedna strona zaczyna brzydzić się drugiej. Desperacja kibiców w walce o możliwość oglądania meczów jest tak duża, że gotowi są nawet zrezygnować z wejścia na Derby, gdyby miało to uleczyć stan odczuwalnej agonii najważniejszej ciągle wartości nie tylko Pasów ale i każdego prawdziwego sportowego klubu - TRYBUN!
Nie żyję wystarczająco długo, by pamiętać podobny precedens w historii nie tylko krakowskich meczów derbowych... Ale zaryzykuje stwierdzenie, że ci najstarsi też nie pamiętają.
Co gorsza - Prezes obecnie idzie w zaparte mówiąc, iż woli na derbach 2000 ludzi, których może kontrolować, niż 7000 nad którymi nie zapanuje. I ja to mógłbym zrozumieć, gdybym widział, że robi się - jeżeli nie wszystko (czego wymagam) - to choć lwią część tego co należy, by zapanować nad marnym siedmiotysięcznym tłumem. Choć wnikliwiej rzecz analizując, mowa tu o grupie może 400 osób! Ale fakty są takie, że robi się ledwie minimum. Nie napiszę nawet - niezbędne, bo nie mógłbym spojrzeć rano we własne lustro. I nie mam tu pretensji do konkretnych pracowników odpowiedzialnych za to czy tamto. Bo wiem, że działają w warunkach nienormalnych, które stworzono im podobnie oderwanymi od rzeczywistości decyzjami zarządu, jak ta o odcięciu większości kibiców od meczów Cracovii.
Nie znam osobiście ani jednego tak zwanego chuligana, który byłby dotknięty restrykcją wprowadzoną przez Prezesa Janusza Filipiaka. Znam za to co najmniej kilkadziesiąt osób starszych i młodszych, ale klasyfikowanych wedle norm społecznych jako ?normalni kibice?, którzy musieli ten sezon na Pasach odpuścić ze łzami w oczach. A Wy drodzy czytelnicy? Jak to wygląda na Waszym podwórku?
Seria byków - bo to już nie są błędy - doprowadziła nas do miejsca, które nie śniło się największym nawet fantastom. W dodatku los zakpił z nas wyjątkowo, bo do eskalacji niezadowolenia doszło na stadionie Korony Kielce - rywala, którego w sprincie do ekstraklasy wyprzedziliśmy. Jednak biegniemy wszyscy w maratonie, a tu Korona Klickiego odskoczyła Cracovii Filipiaka na kilka długości...
Stadion - rozumiem. Inaczej załatwia się sprawy w mieście monokultury klubowej, zwłaszcza gdy można sobie wymyślić lokalizację. Ale organizacja imprezy, począwszy od bramy wejściowej, a skończywszy na oprawie widowiska, przerasta już nawet nasze momenty wielkiego zrywu z czasów, gdy śpiewaliśmy ?Misiorowy Klub Sportowy Cracovia!?. A do tego nie trzeba nic prócz dobrych chęci i pracy. Zwykłej, rzetelnej, nawet nie wykraczającej poza standardy i obowiązki wynikające z umowy.
Widać w Kielcach elementarną i kompleksową pracę nad imprezą masową i show. Mogę śmiało napisać, że Kielce można stawiać tu jako wzorzec. Tymczasem Cracovia coraz bardziej przypomina inny wzór - Pogoń imć pana Ptaka! Rozkapryszoną, chimeryczną, niestabilną... Ehh... Wystarczy...
U nas taka praca nie istnieje! Przecież w Klubie nie ma nawet jednej, żeby nie wymagać - kompetentnej osoby organizującej widowisko. A to tylko wierzchołek góry lodowej. Co jest głębiej wie niewielu, a inni nie wierzą lub nie chcą wierzyć, bo takich smoków nawet w bajkach nie znajdziesz.
Żal. To jedyne co czuję myśląc co można i co powinno się na Cracovii dziać, a co się dzieje. A w perspektywie mamy przecież Derby. I to w dniu Derbów można się dopiero spodziewać eskalacji niezadowolenia kibiców Cracovii. Jeśli dojdzie na przykład do zamieszek pod stadionem, to kto weźmie za nie odpowiedzialność? Czy walka kibica i nie koniecznie myślę o chuliganach, o możność oglądnięcia najważniejszego dla miasta Krakowa meczu piłkarskiego, byłaby wybrykiem chuligańskim czy aktem desperacji? Czy bliżej takim wypadkom byłoby do ?Baszatowej? czy do burd z Wilna? Każdy z nas oceniłby to bez większych problemów.
Media na potrzeby własne ocenę mają już przygotowaną. Szkoda tylko, że to o co Prezes walczy, czyli dobre imię Comarch i Cracovii ucierpi ponownie. A skoro znowu Prezesa przywołuję, to zapytam gdzie realizacja hasła: Młodzież ? Sport- Edukacja? Skoro pijana młodzież z miejskich autobusów odcinana jest od sportu, a o edukacji nie wspomnę, bo przywołać bym mógł do tablicy jedynie ?Królika? z rodzinnego sektora.... więc się zlituję.
Co by się nie stało w dniu Derbów, jedno jest pewne. Prezes Cracovii musi z powrotem otworzyć się na kibiców i zrozumieć w końcu, że nie prowadzi zwykłej spółki, lecz show-biznes, z którym bardzo emocjonalnie związanych jest tysiące ludzi na całym świecie. Różnych ludzi. Na których można zarabiać tylko dzięki gromadzeniu wokół siebie tej rzeszy kibiców! A całość powinna się kręcić tak, by jak mówi Prezes - Comarch (sic!) nie musiał dopłacać do biletów, a jeszcze zarabiać.
Pamiętam, jakim przełomem był moment, gdy mecze Cracovii pod wodzą prezesa Misiora zaczęły przynosić zysk pierwszy raz od lat. To była zapadła III liga! Teraz mamy ekstraklasę. I znowu dokładamy?
Czas jeszcze raz pochylić się nad problemami MKS Cracovia SSA Panie Januszu. Może kogoś, może coś zmienić. Bo szkoda Pana nerwów i zdrowia, a i Cracovii nam szkoda.
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Popieram...
LELUK
13:39 / 08.10.07
Zaloguj aby komentować