#PierwszyMistrzPolski: Cracovia – Warta 6:1 (3:0) Mistrz Polski wyłoniony! Król strzelców jeszcze nie…
Mecz z Wartą stanowił pewnego rodzaju formalność w drodze do tytułu mistrzowskiego – wygrana Cracovii miała odebrać warszawskiej Polonii wszelkie, nawet czysto matematyczne szanse na doścignięcie Pasów. Mimo pochmurnego dnia około 6000 widzów zdecydowało się obejrzeć te zawody.
Choć już przed pierwszym gwizdkiem sędziego wydawało się nieprawdopodobne, aby Pasiacy na własnym boisku pozwolili sobie w meczu z Wartą choćby na stratę punktu, to jednak jakaś nutka niepewności mogła wciąż pozostawać.
A poza rozgrywką o tytuł mistrzowski trwał też nadal jeszcze inny pojedynek – w dodatku pojedynek, który aż do ostatniej kolejki sezonu pozostawał bardzo zacięty. Oto bowiem w grze o tytuł króla strzelców pozostawała przynajmniej trzech pretendentów. Po ośmiu kolejkach liderem klasyfikacji pozostawał Wacław Kuchar – piłkarz lwowskiej Pogoni miała na koncie 7 goli, drugi w klasyfikacji Józef Kałuża miał na koncie 5 bramek, tyle samo co zawodnik Warty Marian Einbacher, zaś kolejny Pasiak, czyli Bolesław Kotapka zdobył ich 4.
Smaczku całej rywalizacji dodawał fakt, że w 9. kolejce Pogoń pauzowała, zaś w ostatniej 10. kolejce mierzyła się z... Cracovią. O ile więc tytuł Mistrza Polski rozstrzygał się w przedostatniej kolejce, o tyle większość spośród najlepszych strzelców ligi miało się "wzajemnie rozsądzić" w bezpośrednim pojedynku.
Szukając innych ciekawostek znajdziemy ich jeszcze kilka.
Jak odnotował "Przegląd Sportowy" przed rozpoczęciem zawodów odbyła się pierwsza dopiero tego rodzaju uroczystość w Polsce. "Sędziwy" kapitan Cracovii, p. Synowiec Tadeusz, obchodził, jak wiadomo, dn. 4 b. m. jubileusz 200 matchów w pierwszej drużynie naszego mistrza. Po przemówieniu prezesa klubu, p. Dr. Cetnarowskiego, otrzymał jubilat szereg podarków, między innemi piękną srebrną papierośnicę ze znaczkiem Cracovii od wydziału klubu i artystycznie wykonaną kasetkę od graczy pierwszej drużyny.
" Cóż mógłbym podarować mojemu kapitanowi Mistrzów Polski jako lekarz medycyny i nałogowy palacz jeśli nie srebrną papierośnicę?!" - pomyślał zapewne prezes Cetnarowski, co wówczas zapewne wydawało się rzeczą w miarę naturalną, dziś zaś mogłoby wzbudzać niejakie kontrowersje.
Mało tego, papierośnice najwyraźniej były standardowym wyposażeniem zasłużonych piłkarzy Pasów. Jak informuje dalej gazeta: Równocześnie Fryc z okazji 10-lecia swej gry w Cracovii (9 października r. b.) otrzymał srebrną papierośnicę, a Gintel z powodu 100 matchu w pierwszej drużynie (1 października r. b. z F. T. C. w Budapeszcie) złoty sygnet.
Najwyraźniej Gintel wówczas jeszcze nie zasługiwał na papierośnicę, albo też był niepalący. Z drugiej strony nie był specjalnie stratny: zamiast srebra podarowano mu złoto.
Przechodząc do meczu: zgodnie z przewidywaniami był on dość jednostronny i już do przerwy gospodarze prowadzili 3:0 nie pozostawiając żadnych złudzeń co do końcowego rezultatu. Grę reżyserował tego dnia duet Mielech - Kałuża: pierwszy słał świetne dośrodkowania – nie wszystkie wykorzystane przez kolegów – drugi zaś idealnie przyjmował i owe dośrodkowania i je rozprowadzał. Już w 5. minucie meczu wynik otworzył Kałuża po rzucie rożnym wykonywanym przez Sperlinga. Nie minęło 10 minut, a drugiego gola dołożył Cikowski wykańczając centrę Mielecha i odegranie Kałuży. W 35. minucie trzecia bramka dla Pasów pada w bardzo podobnych okolicznościach: ponownie centruje Mielech, Kałuża oddaje momentalnie głową Kotapce, który wraz z piłką wlatuje do siatki.
Jak twierdzi relacja "Przeglądu Sportowego" w
drugiej połowie zaznacza się dalsza przewaga Cracovii, która oblega bramkę przeciwnika. Atak jej jednak szwankuje z powodu ospałości Kałuży i złej formy Chruścińskiego. Kotapka pilnie się krząta.
I to właśnie krzątający się Kotapka – określany przez "Tygodnik Sportowy" jako najlepszy w dniu tym na placu
– zdobywa gola czwartego, a czyni to z pięknego podania Kałuży, ostrym strzałem.
W tym momencie Kotapka i Kałuża zrównali się liczbą zdobytych goli: obaj mają ich na koncie 6. "Kowalski" odpowiada jednak "Kłapapce" po kilkunastu minutach, podwyższając wynik na 5:0 i zdobywając swojego siódmego gola w finałach Mistrzostw Polski.
Jak odnotowuje "Tygodnik Sportowy" w drugiej połowie przez 6 minut gra Cracovia bez Fryca, co wykorzystują goście do częstych ataków bez rezultatu. Mecz kończą zaś Pasy w dziesiątkę, ponieważ boisko około 80. minuty spotkania musiał opuścić Mielech i już do gry tego dnia nie powrócił. W dziesiątkę Pasy zdobyły rzut karny odgwizdany za zagranie ręką gracza Warty, z którego szóstą bramkę dla gospodarzy zdobył Gintel. Goście odpowiedzieli w minucie 86. golem honorowym: Warta nie tracąc animuszu, gra z największą ambicją. (...) przebija się Einbacher mija Gintla i osiąga jedynego, ale zasłużonego goala. Była to dla najlepszego napastnika Poznaniaków 6 bramka w sezonie – a więc i on nie składał jeszcze broni w pojedynku o strzelecką koronę.
Tygodnik Sportowy krótko podsumowywał oceny zawodników Pasów: Z Cracovii wyśmienity był Kotapka i dobre skrzydła. Cikowski i Chruściński słabi. Kałuża sam nie był błyskotliwy, wytwarzał jednak cudowne sytuacje Kotapce, z których też bramki zdobyte zostały.
Cudowną puentą wydają się jednak dwa zdania podsumowania meczu, a także – nolens volens – mistrzowskiej rozgrywki w wykonaniu Cracovii, jakie popełnia "Przegląd Sportowy":
Gra sama byłą nader interesującą i wykazała znowu te same słabe punkty Cracovii: za dużo kombinacji, za mało celnych strzałów. Warta wspaniale się rozwija i rokuje najlepsze nadzieje, niestety, na razie same nadzieje
.
Powtórzmy raz jeszcze:
Za dużo kombinacji!
Za mało celnych strzałów!
I do tego TYLKO 6:1 z Wartą jako przypieczętowanie Mistrzostwa Polski.
Cóż to były za czasy dla Cracovii!
Paweł Mazur "depesz"
Artykuł powstał przy wykorzystaniu materiałów i zdjęć opublikowanych na portalu WikiPasy.pl, zwłaszcza zaś fotokopii relacji prasowych z gazet: "Przegląd Sportowy", "Tygodnik Sportowy".
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.