Terazpasy.pl / Publicystyka / Artykuły Teraz Pasy! / #PierwszyMistrzPolski: Bolesław Kotapka, czyli mały rycerz z Cracovii

#PierwszyMistrzPolski: Bolesław Kotapka, czyli mały rycerz z Cracovii

kotapka-portret-3

Nim minęło pół roku od ostatniego meczu Mistrzostw Polski 1921 roku Bolesław Kotapka już nie żył. Zginął tragicznie przed swoimi dwudziestymi czwartymi urodzinami. Umierał w korytarzu kamienicy przy ul. Topolowej 8, otrzymawszy śmiertelny cios w okolice serca wymierzony prawdopodobnie dłutem stolarskim...

Urodzony w roku 1898 Bolesław Kotapka był niewątpliwie jednym z dzieci oczarowanych piłką nożną jeszcze w czasach zmagań Cracovii z Wisłą rozgrywanych na Błoniach. I to prawdopodobnie tam rozpoczynała się przygoda Bolka z futbolem. Jeśli chodzi o wyznaczanie dokładnych dat w jego przypadku jest jednak ciężko, ale w "Przeglądzie Sportowym" ze stycznia 1922 roku można znaleźć następujący opis piłkarza: gra w piłkę nożną od 10 roku życia  [a więc od roku 1908, może 1909 – przyp. P.M.]. Przed wojną był członkiem KS Ludia (prawy łącznik) [prawdopodobnie chodzi raczej o KS Lauda – przyp. P.M.], w czasie wojny grywa w drużynie IV. p. Legionów. Do Cracovii wstąpił w r. 1917; przez trzy lata jest środkowym pomocnikiem Cracovii II; od sezonu jesiennego 1920 wchodzi na stałe w skład drużyny pierwszej jako prawy łącznik.

Być może trzeba byłoby to jeszcze uzupełnić o stwierdzenie, że w 1918 roku występuje incydentalnie w Wiśle Kraków, choć jedynym potwierdzeniem takiego faktu jest zapis z monografii 30-lecia Wisły wymieniający Kotapkę jako piłkarza "Białej Gwiazdy".

cracovia-1921

Foto: Cracovia 1921 - Pierwszy Mistrz Polski. Bolesław Kotapka - siedzi drugi z lewej.

Informacje z "Przeglądu Sportowego" wydają się przekonujące, lecz warto dodać, że można znaleźć też notatki prasowe głoszące, że Kotapka wstąpił do Cracovii już w roku 1913 – dzisiaj trudno to ostatecznie zweryfikować. W pierwszej drużynie Pasów zawodnik zadebiutował natomiast w sierpniu 1918 roku meczu z Czarnymi we Lwowie wygranym 7:0.

Z pewnością można napisać jednak, że Bolesław grał w biało-czerwonych barwach przede wszystkim jako prawy łącznik i tak dał się zapamiętać. Niekiedy z konieczności przestawiano go także na pozycję napastnika, a w początkach swych występów pełnił także funkcję środkowego pomocnika.
Ale to właśnie jako prawy łącznik "śrubował" rekordy skuteczności i zaskarbiał sobie sympatię tłumów.

Kotapka był znakomitym technikiem, świetnie grającym też głową, natomiast raczej słabym biegaczem. Nie imponował warunkami fizycznymi, a mówiąc brutalnie: był niski i chudy. Specjalizował się zwłaszcza w czyhaniu na dobitki. Często grał też w pewnej odległości od obrońców, licząc na ich złe przyjęcie piłki – w przypadku, gdy obrońcy takich błędów nie popełniali powodowało to jednak niekiedy sytuacje jak ta w meczu Mistrzostw Polski 1921 roku z Wartą w Poznaniu, gdy gra Kotapki została oceniona jako bezproduktywne, a on sam jako najsłabsze ogniwo w zespole Cracovii.

Mimo swej wątłości oraz problemów zdrowotnych Kotapka – zwany również "Kłapapką" – na pewno nie był najsłabszym ogniwem Pasów. Wręcz przeciwnie: choć grał dla pierwszej drużyny Cracovii zdecydowanie krócej, niż Kałuża, Kogut, czy Mielech, był w tym okresie jednym z jej najistotniejszych zawodników. Niech zresztą poświadczą o tym słowa największego z większych, czyli samego Józefa Kałuży – etatowego partnera Kotapki w linii ofensywnej: Kto raz ujrzał Bolka, to wychudzone chłopczątko, nie wierzył własnym oczom. Niezwykły poziom techniczny i rozum, z zawodnika zupełnie pozbawionego szybkości zrobiły gwiazdę pierwszej jasności. Jako technik potrafił wszystko, jako taktyk miał szósty, albo i siódmy zmysł. To było tajemnicą skuteczności jego gry –  pisał o Kotapce pod koniec lat dwudziestych "Kowalski".

Kotapka rzeczywiście wszystkie, zdawać by się mogło, niezwykle logiczne argumenty przeciwko niemu obracał w cudowny sposób w swe atuty. Jak podawał Mielech "Kłapapka" w I drużynie Cracovii grał tylko 66 meczów, lecz strzelił w nich 84 bramki.
Słabe warunki fizyczne? Tak. Ale liczby: mocne!

 Kotapka żartobliwie i śmiertelnie poważnie

Żeby jednak w drużynie panowała dobra atmosfera, żeby czasem rozładować emocje, a czasem dodać mobilizacji trzeba się też z czegoś pośmiać i te słabe warunki fizyczne były także obiektem żartów kolegów, co barwnie opisał we "Wspomnieniach starego piłkarza" Chruściński:

Kotapka nie odznaczał się zbyt wielką szybkością. – też na ten temat często dochodziło do docinków pod jego adresem. Celował w tym Tadzio Synowiec, zwany popularnie „Żyłą". Drwinki jego (utrzymane zresztą w najlepszym tonie) mocno denerwowały Bolka. Tadzio twierdził że Kotapka może dogonić swój strzał, ponieważ jest tak slaby (oczywiście strzał nie Kotapka). Bolek odcinał się jak mógł, nie mogąc sobie zaś dać rady, chwycił się ostatecznego środka i w milczeniu patrzył na przekręcone do środka nogi Synowca. Tadzio, gdy to spostrzegł przestępował natychmiast. – to była jego najsłabsza strona. – to trochę do środka, znające tendencje stopy.
 
 Najlepiej tego rodzaju docinkom odpowiadał jednak Kotapka na boisku. Jak w tym samym tekście pisze o Bolku Chruściński: J ednym z najładniejszych jego meczów było spotkanie z Union Żiżkov w Pradze. W meczu tym Kotapka zdobył wspaniałą bramkę, przy czym czeski bramkarz Kaliba, gratulując mu po ukończonych zawodach, nie mógł po prostu wyjść z podziwu, skąd w takim chucherku jak Bolek, znalazło się dość siły, do strzelenia takiej bomby.  
 Chruściński nie podaje co w tym momencie mówił Kotapce kapitan Pasów na temat jego mocy strzałów.

Kotapka-karykaura-portret

Ów brak fizyczności był zresztą Kotapce wielokrotnie wypominany także przez prasę. Komentatorzy meczowi nie chcieli jednak dostrzec, że w przypadku Bolka wypełnia on całkowicie odmienne zadania taktyczne niż na przykład Kogut, który rzeczywiście w starciu z Kotapką mógłby mu prawdopodobnie przetrącić to i owo. Była w ataku Cracovii nieokiełznana niekiedy siła fizyczna i pewnego rodzaju surowość Koguta, który łapczywie strzelał z niemal każdej piłki która spadła mu pod nogi, był mózg ataku Kałuża, który niczym hetman dowodził atakami i rozdzielał piłki – fizycznie i werbalnie – i wreszcie był Kotapka, który swą niepozornością usypiał czujność przeciwnika. Bolek wyglądał jakby ledwo się trzymał na nogach, a jednak potrafił uderzyć "z niczego" piekielnie silnie, pomimo nikczemnego wręcz wzrostu kapitalnie grał też głową, czyhał cierpliwie na błędy rywala i w niewytłumaczalny sposób zawsze wyrastał spod ziemi dokładnie tam, gdzie spadała bezpańska piłka. No i wreszcie, być może to było też kluczem do całego sukcesu, Kotapka najlepiej z drużyny rozumiał się na boisku z Kałużą i w mig pojmował jego zamysły bez zbędnych w tym przypadku wskazówek i okrzyków ze strony krakowskiego "króla futbolu", a z kolei dzięki technicznemu zaawansowaniu rzadko marnował stwarzane sytuacje.
 
 Wesoły był ten chłopak! – stale uśmiechnięty i zadowolony, na żart odpowiadał żartem, na kpiny – dowcipem. Najlepszy kolega-towarzysz. Oddał by duszę za Cracovię – jej przegrana była największym jego zmartwieniem. Kałuża choć często żartował z niego, kochał go jak brata – to ponownie cytat z Chruścińskiego.

Żarty więc żartami, ale wszyscy zdawali sobie sprawę z tego jak istotną częścią zespołu jest Kotapka. Jak również z tego, że mizerną siłę fizyczną nadrobić jest zawsze gotów wielką siłą woli. Jak zauważa ponownie Mielech, Kotapka zdobył swą mistrzowską formę dzięki niesłychanej pracowitości. Niemal codziennie biegał po 12 rund, a oprócz tego trenował strzały, wózkowanie i inne elementy techniki piłkarskiej. Należał do najlepszych graczy głową. Z dobrym partnerem, z Weyssenhoffem, czy Kałuża  potrafił piłkę odbijając bez przerwy kilkaset razy. Na grę był bardzo łakomy; nie opuszczał nigdy żadnego meczu.

kotapka-portret-3

Żadnego meczu w którym nie mógłby zagrać – wypada dopowiedzieć – a nawet takiego, w którym zagrać zdolny nie był. Tu z kolei posłużmy się wspomnieniem Chruścińskiego, bo choć tę samą sytuację wspominał także Mielech, to u Chruścińskiego znajdziemy więcej barwnych szczegółów. "kierownictwo Cracovii wstawiło mnie na  prawego łącznika, obok Kałuży i Koguta. Kotapce, w tym czasie schodził paznokieć na dużym palcu prawej nogi tak, że o jego grze chwilowo nie było mowy. Chłopak nie mógł sobie miejsca znaleźć - gdy zaś do skutku doszedł wyjazd do Budapesztu, do tamtejszego MTK i FTC. Bolek oświadczył kierownictwu, że jest zdrów, że paznokieć już zszedł, no i że może jechać. Mecz z FTC przegraliśmy w zaszczytnym stosunku 0:1, przy czym Popiel błysnął nadzwyczajną formą. Kałuża zaś grał również koncertowo. Na mecz z MTK wstawiono Kotapkę na łącznika. Trzeba było widzieć jego grę - wspaniała! Był poza Kałużą najlepszym na boisku. Dwa razy słabszy fizycznie od każdego gracza węgierskiego, nie pozwalał sobie odebrać piłki, a strzelał nie gorzej od reszty napastników. Ale trzeba było widzieć po meczu but Kotapki... — but pełen krwi, z bolącego palca, który wyglądał, jak posiekany nożem. Cóż się więc stało? Kotapka chcąc za wszelką ceną grać z Węgrami, spreparował sobie w Krakowie jeszcze, specjalną ochronę z blachy miedzianej i założył ją przed meczem na chory palec, podkładając trochę waty. W czasie meczu wata zsunęła się, i blacha rozraniła goły palec do krwi.

O tym jak dużo znaczył dla Pasów niewielki ciałem, lecz wielki duchem Kotapka można się było przekonać niestety już wkrótce – gdy Cracovia długo musiała poszukiwać na jego miejsce godnego następcy. Nim minęło pół roku od ostatniego meczu Mistrzostw Polski 1921 roku Kotapka już nie żył. Zginął dokładnie pół roku przed swoimi dwudziestymi czwartymi urodzinami.

Zabójstwo przy ulicy Topolowej

Jeszcze w wiosennych rozgrywkach krakowskiej klasy A Kotapka zdołał rozegrać trzy mecze, zdobywając w nich trzy bramki, w tym swą ostatnią strzeloną dla Cracovii: derbowego gola w meczu z Wisłą (1:1). Jego ostatni w życiu występ – w meczu przeciwko Makkabi (0:1) – został oceniony bardzo słabo, ale dostało się również wówczas i Kałuży. W relacji "Przeglądu Sportowego" zwracano uwagę na fakt, że atak Cracovii jest fizycznie najsłabszy może z ataków wszystkich drużyn pierwszoklasowych w Polsce. Żaden z nich – z wyjątkiem jednego może Kałuży to nie zawsze – nie umie walczyć o piłkę, iść na gracza".

Było i w tym być może sporo prawdy, jednak ów komentator być może nie wiedział, lub też co bardziej prawdopodobne wolał nie zauważać innego faktu: zarówno Kotapka, jak i Kałuża często borykali się ze zdrowotnymi problemami, które z kolei przekładały się na ich formę.

W tym miejscu historia Kotapki gwałtownie urywa się jednak i nigdy nie dowiemy się już jak wyglądałaby Cracovia w latach dwudziestych, gdyby sprawy potoczyły się trochę inaczej. A mówimy tu o sprawach prozaicznych, o przypadkowej awanturze, która zakończyła życie młodego człowieka.

Henryk Vogler w swojej książce "Wyznanie mojżeszowe. Wspomnienia z utraconego czasu" napisanej wiele lat później podawał błędną informację, jakoby Kotapka został zamordowany w bójce w knajpie na rogu ulic Zwierzynieckiej i Powiśla .
 Poprawiając te przekłamania: Kotapka zginął przy ulicy Topolowej 8, w kamienicy, w której wraz z bratem Władysławem – sierżatem sztabowym – wynajmował mieszkanie na pierwszym piętrze. Faktycznie okoliczności śmierci wiązały się jednak ściśle z bójką do jakiej doszło po utarczce słownej Władysława Kotapki z Bolesławem i Franciszkiem Palczakami. Gazety opisywały całe zajście dość sensacyjnie, w nekrologu pojawiała się natomiast informacja, że Bolek obudzony ze snu wołaniem ciężko poranionego brata stanął w jego obronie . Bolesław Kotapka umierał w korytarzu owej kamienicy, otrzymawszy od swojego imiennika śmiertelny cios w okolice serca – cios ten prawdopodobnie wymierzony został dłutem stolarskim.

kotapka-nekrolog

Sprawcy próbowali się bronić twierdząc, że zastosowali jedynie obronę konieczną , ponieważ zostali przez Kotapków zaatakowani. Trudno jednak było przypuszczać, by Kotapka mierzący 160 cm wzrostu i ważący nieco ponad 50 kilogramów – człowiek, który nawet na boisku unikał fizycznych starć – w środku nocy bez powodu postanowił zbiec po schodach do rosłych sąsiadów po to tylko by wszcząć brutalną bójkę. Wymiar sprawiedliwości również nie uwierzył w wersję wydarzeń przedstawianą usilnie przez braci Palczaków. Wedle miejskiej legendy morderca Kotapki, urzędnik bankowy Bolesław Palczak, miał nawet po wyjściu z więzienia popełnić samobójstwo – nie ma na to jednak żadnych dowodów.

Pogrzeb Kotapki i kolejne dramaty Cracovii

Sam pogrzeb Kotapki zgromadził nieopisane tłumy – gazety podawały, że liczba żałobników wynosiła około 4000 - 5000 osób. Wieńce składali przedstawiciele krakowskich klubów, między innymi: Jutrzenki i Wisły, a także działacze K.O.Z.P.N. Trumnę Kotapki od kaplicy aż do grobu nieśli koledzy Bolka z boiska, gracze I-szej drużyny Cracovii  z niemałym trudem przedzierali się przez ludzką ciżbę. Pogrzeb ten był najlepszym dowodem popularności jaką się cieszył tragicznie zmarły sportowiec, jeden z najlepszych polskich graczy footballowych . Cracovia straciła z nim jednego z tych członków, którzy zawsze godnie i zaszczytnie potrafili prezentować barwy swego klubu – pisał "Tygodnik Sportowy".

Trzy tygodnie później delegacja Węgierskiego Związku Footballowego podczas wizyty w Krakowie udała się na świeży grób Kotapki, by złożyć hołd reprezentantowi Polski. Węgrzy 14 maja rozgrywali z Polską w Krakowie mecz – Polacy przegrali 0:3. Kotapka miał w tym meczu wystąpić, był na niego powołany – uchodził zresztą za dużą nadzieję reprezentacji.
 
 Cracovia, która w czerwcu 1921 straciła napastnika Antoniego Poznańskiego – uznawanego ówcześnie za najlepszego polskiego futbolistę – dziesięć miesięcy później została odarta również z drugiego wielkiego partnera Kałuży w osobie Kotapki. Na domiar złego wkrótce także Mielech przeniósł się z Krakowa do Warszawy, a Kogut w wypadkach o których przyjdzie jeszcze napisać rozstał się z "Biało-Czerwonymi" i jednocześnie z wielkim futbolem.

Tak długo budowany z mozołem z możliwie najlepszych piłkarzy napad, który doskonale radził sobie z kombinacjami i zapewne rozumiałby się z każdym rokiem jeszcze lepiej przestał istnieć. Kałuża, sam zresztą zmagający się z problemami zdrowotnymi, zupełnie nieoczekiwanie został w ataku Pasów ostatnim z "wielkich".

Paweł Mazur "depesz"

Artykuł powstał przy wykorzystaniu materiałów i zdjęć opublikowanych na portalu WikiPasy.pl, zwłaszcza zaś fotokopii relacji prasowych z gazet: "Przegląd Sportowy", "Tygodnik Sportowy", "Ilustrowany Kuryer Codzienny", "Kurier Sportowy", "Nowy Dziennik", "Nowiny", "Echo Krakowa", a także książki Henryka Voglera "Wyznanie Mojżeszowe. Wspomnienia z utraconego czasu".

Komentarze

Zaloguj się lub załóż nowe konto.

Zaloguj się lub załóż nowe konto.

Komentarze

Mało to poważnie... A cel? Nakręcanie atmosfery. Każdy orze jak może. Natomiast Puszcz...
Prezes Drozdz przed meczem z Puszczą oznajmił, że Puszczy możemy wynajmować stadion do...
Myślę ,że wróci na szczyt w hokeja....Tak mało brakowało aby Cracovia wyeliminowała Ośw...
post:
Mecz
W sumie zaczęliśmy grać po czerwonej kartce przy stanie 1-0. I wtedy był taki okres bar...
post:
Mecz
Szczęściu trzeba pomóc, a pomóc była, bo była niesamowicie ambitna walka od początku d...
post:
Mecz
Też uważam, że więcej szczęścia jak rozumu. Odwrotnie niż poprzednia. Ale też się ciesz...
Zaczęło się pechowo, bo po samobójczej bramce przegrywaliśmy. Ale potem szczęście było...
Chyba modlitwa pomogła ...tak ułożył się mecz!
Wiem że praktycznie cały mecz graliśmy w przewadze ale w końcu dało się to oglądać i ch...
Jest Kroczek w walce o utrzymanie, a właściwie wielki Krok! Brawo za determinację, któ...
Atanasow kur... pajacuje !!!!
Makuch SORRY, żartowałem . Jesteś OK !!
Bezmyślny Olafsson - zajebał nam karnego. Pchnięcie zupełnie KUR... bez szensu !!!!
Gdy widzę to drewno Makucha to żal, że jak pisałem będziemy grali w 10-tkę !!!
post:
Lech
Lech jest po prostu gra słabo ostatnimi czasy, a kibice chcą zwolnienia Rumaka. Najgors...
Proponuję jechać do Białegostoku ...przez Częstochowę!
Nikt niczego nie wiedział, nikt o niczym nie mówił. Kończę ten wątek, bo gówno z niego...
Wszyscy wiedzieli, że jest ultimatum? Ty wiedziałeś, że na 100% zwolnią Zielińskiego ja...
Poważnie mówiąc, to wątpię, by drużyna nie wiedziała o ultimatum. Tr,eba by mieć dobre...
Rada drużyny miała spotkanie z prezesem. Ja w radzie drużyny nie jestem. No niech Wam b...
Lech oddał mecz. Zagrał skandalicznie!!!!! W czasach piłkarskiego pokera, o ile kiedyko...
Chyba prezes pogodził się ze spadkiem ....szykuje trenera na 2 ligę....Tragedia... Mec...
No właśnie nie wiemy czy drużyna wiedziała. Bo 3 dni przed meczem prezes mówił co inneg...
Nie powiedziałbym tego po zachowaniu się drużyny , gdy Kakabadze strzelił drugą bramkę.
To tytuł linku, więc trzeba go wpisać do przeglądarki :).