PS: Piłki podane na tacy

Piłkarze Groclinu zaskoczyli fatalną postawą w obronie. Pod bramką gości roiło się od błędów, które trener Jacek Zieliński nazwał przewrotnie ?wielbłądami?.
Jako pierwszy gapiostwo defensorów gości wykorzystał, w sytuacji sam na sam z Sebastianem Przyrowskim, Kamil Witkowski. Po przerwie przytomnością umysłu w polu karnym Cracovii wykazał się Piotr Piechniak i był już remis. Sporo ożywienia do gry gospodarzy wniósł Marcin Bojarski. Już dwie minuty po wejściu na boisko przyczynił się do zdobycia gola. Nie bez winy był Przyrowski, którego nieobecność w bramce wykorzystał Tomasz Moskała. Chwilę potem Moskała po raz drugi pokonał bramkarza gości (WL)
Cracovia 3 (1) ? Groclin 1 (0)
Witkowski 3, Moskała 60 i 63 - Piechniak 53.
Sprawdzian przed pucharowym meczem z Crveną Zvezdą wypadł katastrofalnie - kręcił głową trener Groclinu Jacek Zieliński. Jego obrońcy wykładali przeciwnikom piłkę jak na tacy, bramkarz dawał się ogrywać poza polem karnym, a Cracovia strzeliła tyle goli, co w sześciu poprzednich spotkaniach. - Mecz powinien skończyć się wynikiem 6:2 lub 7:3 - analizował z uśmiechem trener Henryk Kasperczak.
Egzekucji nie będzie
- W obronie zagraliśmy fatalnie. Najchętniej człowiek zakopałby się w wale ziemnym i przez jakiś czas nie wychodził - nie krył trener Zieliński.
- Nasza gra wołała o pomstę do nieba. Przy pierwszych dwóch golach zachowaliśmy się jak trampkarze, a cały mecz to był korowód błędów - mówił Zieliński. Ale nie tylko on był zdziwiony. Piłkarze, trenerzy, kibice - wszyscy jak jeden mąż przecierali oczy, oglądając fatalną obronę gości, która w niczym nie przypominała defensywy sprzed pięciu miesięcy. Wtedy w półfinale Pucharu Polski Groclin przyjechał pod Wawel bronić 1:0 i tak zamurował bramkę, że ?Pasy" nie stworzyły żadnej stuprocentowej sytuacji.
- Coś złego się z nami stało, ale może przed potyczką z Crveną przyda się taki zimny prysznic - zastanawiał się napastnik Adrian Sikora. - U siebie nie możemy stracić bramki, bo że jakąś strzelimy, jestem pewny.
- My, Polacy potrafimy się w takich ciężkich chwilach mobilizować, liczę, że w czwartek będzie to inny zespół. Rewolucji w drużynie nie będzie. Nie można brać kogoś na szafot, tylko trzeba zespół otrzepać - dodał Zieliński.
Zgasił pożar
Krakowianie już po pierwszej połowie powinni zapisać sobie trzy punkty. Zamiast tego, po kilku zmarnowanych sytuacjach i wyrównującym golu Piotra Piechniaka zaczęli drżeć o wynik. Z odsieczą przyszedł Marcin Bojarski, który trzy minuty po wejściu na boisko wypracował bramkę.
- Byłem zdziwiony, że trener nie wystawił mnie w pierwszym składzie. W szatni śmialiśmy się, że wejdę, gdy zacznie się palić. I tak się stało. Pojawiłem się, bo trzeba było rozegrać skuteczne schematy z tamtego sezonu - mówił pomocnik, gdy opuszczał boisko z pomocą kolegów, a chwilę później miał już założony opatrunek na kolanie. - Doszło do uszkodzenia więzadeł. Według wstępnych diagnoz będę odpoczywał nawet sześć tygodni, ale chcę wrócić wcześniej. Z minuty na minutę czuję się coraz lepiej.
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.