PS: Opatrzność i taktyka, czyli na co liczy Cabaj

Czyste konto w Białymstoku i Łodzi i w sumie już 212 minut bez straty gola. To dorobek bramkarza Cracovii Marcina Cabaja.
- Nie bawię się w takie wyliczanki. Po co sobie niepotrzebnie podnosić ciśnienie - tłumaczy ?Wąski?. Zamiast mówić o statystykach, woli opowiedzieć o szczęściu i lepszym zrozumieniu w drużynie po powrocie do systemu 4-4-2.
- W ostatnich meczach mieliśmy kupę szczęścia. Bardzo chciałbym, żeby ono na stałe do nas powróciło i znów było po naszej stronie - przyznaje z nadzieją w głosie Cabaj. O jakich szczęśliwych sytuacjach myśli? Takich, w których tylko chyba bożej opatrzności Cracovia zawdzięcza, że nie straciła bramki.
- Na początku meczu w Łodzi po moim błędzie strzelał Mila, potem w słupek trafił Jovinho, a na koniec uderzał Kłos -wylicza golkiper Pasów.
W pozostałych sytuacjach szczęście już tak nie było potrzebne. Wystarczyły bramkarskie umiejętności lub dobra współpraca z obrońcami. Co ciekawe, nowymi w składzie Cracovii, którzy do zespołu dołączyli w zimowej przerwie i jak się okazuje byli znaczącym wzmocnieniem krakowskiej defensywy.
- Najważniejsze żeby tych dwóch obrońców, których mam przed sobą, Łukasza Tupalskiego i Piotrka Polczaka, dobrze sobie ustawić. Raz jest lepiej, raz gorzej, ale zwykle dogadujemy się - zapewnia Cabaj. To ważne, bo bramkarz Cracovii musi mieć w pamięci sytuację, kiedy z obrońcami dogadać było mu się znacznie trudniej.
Podczas ostatniego meczu rundy jesiennej z Ruchem w Chorzowie, w akcie desperacji po kolejnej nieudanej interwencji ni mniej ni więcej tylko dusił Przemysława Kuliga.
- Faktycznie poddusiłem Przemka i zrobiła się wielka afera. Ale on wtedy wyłączył się na chwilę z gry i mogliśmy stracić bramkę. A my jechaliśmy do Chorzowa nie przegrać. Ja sam miałem już dość porażek i straconych bramek, stąd ta reakcja - wyjaśnia bramkarz przyczyny tamtego przykrego boiskowego zdarzenia. W rundzie wiosennej jest już inaczej.
Przede wszystkim Cracovia nie przegrywa na wyjazdach, a Cabaj zamiast dusić obrońców ściska ich po przyjacielsku. Tak było, gdy Łukasz Tupalski w Białymstoku uratował drużynę przed straconym golem.
- Podziękowałem ?Tupalowi? za asekurację, bo o to chodzi, żeby sobie pomagać. Na tym też polega gra czwórką w obronie, że jest asekuracja. Zresztą na temat taktyki nie chcę się wypowiadać, bo to nie ja ustalam systemy. Kto wie, może kiedyś zagramy pięcioma obrońcami - żartuje bramkarz Cracovii.
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.