PS: Legioniści znowu rozdają prezenty
Orest Lenczyk odmienił Cracovię. W sobotę przy Łazienkowskiej okazało się, że zespół, który w poprzedniej serii gier dał sobie wbić sześć goli (2:6 z Lechią), potrafi agresywnie się bronić, umiejętnie wyprowadzać kontrataki i zneutralizować kreatywny środek pomocy wicemistrzów Polski. A przy odrobinie szczęścia i lepszej skuteczności Bartosza Ślusarskiego mógł zwyciężyć. Legia straciła pierwsze punkty w sezonie i już musi gonić czołówkę. - Za szybko zaczęliśmy rozdawać prezenty - stwierdził trener Jan Urban.
Co można zrobić z zespołem przez trzy dni? - Porozmawiać, potrenować, poustawiać i przekonać. Tak, żeby to światełko w tunelu zapaliło się po dwóch nieudanych meczach - stwierdził Lenczyk. W jego przypadku efekt nowej miotły zadziałał. Choć sam szkoleniowiec jakiejś genialnej taktyki nie wymyślił. W poprzednim sezonie Artur Płatek w meczu przy Łazienkowskiej ustawił Cracovię podobnie, z dwoma defensywnymi pomocnikami na środku boiska i jednym ofensywnym, choć także skoncentrowanym na destrukcji. Różnica? Nastawienie psychiczne. Lenczyk trafił do zawodników, ci wyszli na murawę i walczyli, jakby grali o życie. Ambitnie, z poświęceniem, blisko przeciwnika. Efekt? Remis zamiast wysokiej porażki i na pewno wzmocnienie psychiczne przed następnymi meczami.
A Legia? Warszawski zespół musi przełknąć pierwszą gorzką pigułkę w bieżących rozgrywkach. Po naprawdę dobrym spotkaniu z Broendby Kopenhaga (2:2) nie było zawodnika, który nie myślałby optymistycznie. Po dwóch meczach ligowych nastroje są zdecydowanie odmienne. W Gdyni udało się wygrać, w sobotę nie. - Wiedzieliśmy, że Cracovia skupi się na przeszkadzaniu nam w grze, ale co z tego skoro nie mieliśmy na to żadnej recepty - przyznał Maciej Iwański.
Co gorsza legioniści nie potrafili przez 90 minut stworzyć klarownej okazji do zdobycia bramki, bo nawet strzał Macieja Rybusa, po którym piłka trafiła w służek, taką nie był. Iwański z wracającym po urazie kolana Piotrem Gizą próbowali prostopadłych zagrań najpierw do Marcina Mięciela, a potem do Adriana Paluchowskiego, ale bez powodzenia.
- Ciężko było przedostać się przez ten grupy mur - przyznał Giza. Można zastanawiać się, co Urban mógł zrobić lepiej. Kibice domagają się tego, aby Legia zaczęła grać dwoma napastnikami. - Nic by to nie dało. Adrian i Marcin potrafią urwać się obrońcom, a nie grać piłkę kombinacyjną. A przy takim nastawieniu Cracovii nie miałoby to sensu - uzasadnił swój wybór szkoleniowiec.
Zdecydował się natomiast na wpuszczenie Rogera Guerreiro. Więcej na tym stracił niż zyskał. Brazylijczyk z polskim paszportem mógł przesądzić o losach tego spotkania i trzech punktach dla Legii. Zamiast zagrywać do Iwańskiego, który miałby przed sobą tylko Marcina Cabaja, zaplątał się w kolejny drybling i stracił piłkę. A Urban wpadł w furię stojąc przy ławce rezerwowych. - Roger jest w słabszej dyspozycji, ale mimo tego jest w stanie wykonać jedno, dwa kluczowe podania. Nie wiem dlaczego w sobotę nie zagrał do Iwańskiego - stwierdził Urban.
Adam Dawidziuk - Przegląd Sportowy
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
TYLKO PASY
KSC PASY
08:40 / 18.08.09
Zaloguj aby komentować