PS: Korzym wydłużył zwycięską passę
Cracovia - PGE GKS Bełchatów 0:1. Po bezbarwnym spotkaniu, zawodnicy trenera Rafała Ulatowskiego znowu wygrali.
PGE GKS Bełchatów podtrzymał zwycięską passę. Drużyna prowadzona przez Rafała Ulatowskiego wygrała po raz piąty z rzędu, a autorem decydującej bramki w Sosnowcu był Maciej Korzym. Położenie Cracovii jest coraz gorsze. Jeśli Jagiellonia dziś nie przegra z Polonią Warszawa, Pasy zostaną czerwoną latarnią ekstraklasy.
W pierwszej odsłonie oddano... jeden celny strzał. Dariusz Pawlusiński uderzył, lecz Konrad Sapela nie miał problemów z wyłapaniem piłki. Trener gospodarzy Orest Lenczyk nie mógł wystawić etatowego napastnika Radosława Matusiaka, bo ten się przeziębił i nie był w stanie grać. W ataku zastąpił go Mariusz Sacha, który jednak lepiej czuje się na skrzydle.
Bełchatowianie rozgrywali piłkę dokładniej, lecz nic konkretnego z tego nie wynikało. Najbliżej powodzenia byli po niedokładnym wybiciu Marcina Cabaja. Futbolówkę w okolicy linii środkowej przejął Tomasz Wróbel i podjął odważną próbę przelobowania bramkarza Pasów. Uderzył za mocno, piłka przeleciała nad poprzeczka.
Ale po przerwie już pierwsza akcja ofensywna Bełchatowa zakończyła się golem. Marek Szyndrowski podał w pole karne do Krzysztofa Janusa. Pozostawiony bez opieki zawodnik GKS płasko zacentrował, Maciej Korzym przyjął piłkę i strzałem z 9 m pokonał Cabaja. Spełniła się przestroga Lenczyka. Przed meczem przypomniał on, że Korzym jest w dobrej formie i obsłużony dokładnym podaniem, wie, jak skierować piłkę do siatki.
Gospodarze na stratę gola zareagowali najlepiej jak mogli. Przez 5 minut mocno naciskali przeciwnika i mieli dwie szansę. Pierwszą dostali przypadkowo. Z rzutu rożnego wrzucił Łukasz Derbich. Carlo Costly próbował wybić piłkę za bramkę, ale trafił w słupek. Blisko było samobója, więc Sapela i koledzy najedli się strachu.
Jeszcze lepsza okazja dla Pasów nastąpiła po chwili. Składną akcję Arkadiusza Barana z Pawlusińskim zmarnował jednak Mateusz Klich. Spudłował z odległości 8 m, a był w bardzo dobrym miejscu do zdobycia gola.
Animuszu Cracovia miała jednak za mało. Bełchatów opanował sytuację na tyle, by wyrównać obraz meczu. Kilka szybkich wymian w środku pola pozwoliło gościom zawiązać kontry. Te z kolei sprawiły, że krakowianie przypomnieli sobie, iż w piłkę gra się na dwie bramki. Na kwadrans przed końcem Cabaj musiał się wyciągnąć, by sparować uderzenie Wróbla, rykoszetujące jeszcze od nogi Piotra Polczaka. W końcówce rezerwowy Jakub Kaszuba strzelał dwukrotnie, lecz raz spudłował, a raz piłkę wyłapał Sapela.
Imponuje nie tylko zwycięska passa Bełchatowa. Szacunek budzi przecież fakt, że po raz ostatni GKS stracił gola w ekstraklasie 18 września (Martins Ekwueme z Zagłębia Lubin). Minęło 1,5 miesiąca, 489 minut gry, a konto strat Bełchatowa jest wciąż takie samo.
Marek Gilarski - Przegląd Sportowy
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.