GK: Kilka minut i byliby czerwoni ze wstydu
Trener Cracovii Orest Lenczyk przekonywał dziennikarzy, że jego zawodnicy na pewno nie zlekceważą rywala z IV ligi, ale natura polskiego piłkarza - nieskorego do podjęcia wysiłku z jego punktu widzenia nieadekwatnego do poziomu przeciwnika - znów zwyciężyła z obawą przed konsekwencjami i gniewem pracodawcy.
Na boisku w Kobylinie (województwo wielkopolskie, powiat krotoszyński) "Pasy" były diabelnie blisko koszmarnej kompromitacji i zafundowania sobie wstydu na cały kraj. Bohaterski zespół Piasta, złożony z kilku robotników, studentów i ponoć jednego cieśli, ograli dopiero w rzutach karnych. Awans do 1/8 finału Pucharu Polski stał się więc faktem, ale po prawdzie świętować nie ma czego. Nie po takim występie.
Na mecz zjechała cała okolica wraz z kobylińską orkiestrą strażacką, która z werwą przygrywała publiczności. Na malutkim stadionie pojawiło się trzy tysiące żądnych krwi faworyta kibiców, czyli dokładnie tyle, ile wynosi cała populacja Kobylina.
Wszyscy liczyli na powtórkę z rozrywki i upokorzenie zespołu z ekstraklasy; w poprzedniej rundzie Piast wysadził z siodła Zagłębie Lubin.
Cud po raz drugi się nie zdarzył, chociaż wczoraj naprawdę niewiele brakowało, by pojawił się postulat ustanowienia Kobylina strefą wyników nadprzyrodzonych. Miejscowi piłkarze, którzy w swojej IV lidze zajmują dopiero 9. miejsce i w ostatniej kolejce z trudem zremisowali 2:2 z Victorią Września, napędzili Cracovii większego strachu niż prezes Janusz Filipiak ogłaszający dajmy na to kontraktowe cięcia.
Przyczyna takiego obrotu sprawy nie ma jednak paranormalnych źródeł. Szanujący się piłkarze nie pozwalają grać sobie na nosie amatorom, ale krakowianie tego nie rozumieją. Co z tego, że mieli przewagę, co z tego, że stwarzali sytuacje, skoro jako pierwsi gola strzelili gospodarze (sfaulowany przez Piotra Polczaka Tomasz Kempiński wykorzystał rzut karny) i długo byli w stanie utrzymywać przewagę. Mało tego, Polczak - było nie było reprezentacyjny obrońca - na czwarto ligowych rywalach złapał dwie żółte kartki i już w 58 min musiał opuścić boisko!
Ze stryczka goście urwali się dopiero na kwadrans przed końcem. Od wpadki uratował ich Mateusz Klich, który strzałem głową (asysta Pawła Sasina) pokonał bramkarza Piasta. W dogrywce piłkarze z Kobylina byli już u kresu wytrzymałości fizycznej, łapały ich skurcze, a mimo to nadal walczyli jak równy z równym. Ba, mieli nawet okazje, by strzelić zwycięską bramkę, ale Cracovia miała wczoraj więcej szczęścia niż chęci.
W rzutach karnych błysnął nowy bramkarz krakowian Łukasz Merda, który wybronił dwie ?jedenastki". Goście wygrali je 4:2 i mogli cieszyć się z awansu. Chociaż ?cieszyć" to nie jest w tym przypadku właściwe słowo.
Prosto z Kobylina ekipa Cracovii przeniosła się do Spały, gdzie będzie trenować przed ligowym meczem z Jagiellonią Białystok (sobota, godz. 19.15).
Piast Kobylin - Cracovia 1:1 (1:0)
Rzuty karne 2:4; awans: Cracovia.
Bramki: Kempiński 34 karny - Kllch 74. Sędziował: Radosław Trochimiuk (Ciechanów). Widzów: 3000.
Piast: Sadowski - Reyer, Rejek (80 Andrzejewski), Biernat, Pośpiech - Kempiński, Kendzia, Niedbała (30 Sikora), Kaczmarek - Nowicki, M. Kurzawa. Trener: Marek Nowicki.
Cracovia: Merda - Sasin, Wasiluk, Polczak [58 cz.k.], Derbich - Pawlusiński (46 M. Sacha), Kłus, Szeliga, Moskała (63 Klich) - Goliński (46 Cebula) - Matusiak. Trener: Orest Lenczyk.
Przemysław Franczak - POLSKA Gazeta Krakowska
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
do kulek1976 ...
Prezes
11:07 / 25.09.09
Zaloguj aby komentować