W Lubinie ?Pasy" zrobiły niewiele, by sięgnąć po punkty. I nie zmienia tej opinii nawet słaba postawa sędziego. Baran ma na ten temat jednak nieco inne zdanie.

- Nie wiem czy byliśmy zdecydowanie gorszym zespołem od Zagłębia - mówi pomocnik Cracovii. - Chcieliśmy grać z kontry, ale rywale szybko strzelili nam bramkę i już nie mogliśmy wcielić swoich planów w życie. Jeszcze przed przerwą straciliśmy drugiego gola i jednocześnie zawodnika. Potem chcieliśmy już tylko za wszelką cenę uniknąć blamażu.

Piłkarze Cracovii dzień wcześniej, podczas zgrupowania oglądali nieszczęsny dla Jagiellonii mecz w Poznaniu z Lechem. Białostoczanie doznali tam klęski 1:6.

- Nie chcieliśmy powtórki - mówi Arkadiusz Baran. - Chcieliśmy jeszcze pokazać charakter. Gdy siły się wyrównały po zejściu z boiska Glińskiego, chcieliśmy bardzo strzelić kontaktową bramkę, która mogła nas uskrzydlić. Nie udało się, choć były na to dwie, trzy okazje. Zamiast jednak naszego gola, to Zagłębie przeprowadziło kontrę i zdobyło trzecią bramkę. Nas stać było tylko na honorowe trafienie.

Baran można powiedzieć, że jak zwykle - nie dotrwał do końca spotkania, został zdjęty z boiska wcześniej przez trenera Majewskiego. Czyżby znowu pojawiły się jakieś kłopoty zdrowotne?

- Nie, trener po prostu uznał, że mogę dostać żółtą kartkę - mówi Arkadiusz Baran. - Mam w tej chwili już dziewięć żółtych kartek i jestem zagrożony pauzą. Może myślał, że nie jestem w stanie już nic więcej zrobić w tym meczu?