DP: Znaleźli sposób na mocarzy
Cracovia - Lech Poznań 1-0 (0-0)
1-0 Sasin 69
Sędziował Marcin Szulc z Warszawy. Żółte kartki: Baran - Kikut.
Mecz bez udziału publiczności.
CRACOVIA (1-4-4-2): Cabaj 5, Mierzejewski 6, Polczak 6, Tupalski 6, (46 Wasiluk 5), Derbich 5, Pawlusiński 7, (87 Cebula), Baran 6, Szeliga 5, Moskała 4, Matusiak 7, Ślusarski 5, (67 Sasin)
LECH POZNAŃ (1-4-4-2): Kasprzik 6, Injac 5, Arboleda 4, Bosacki 5, Gancarczyk 5, Kikut 5, (85 Chrapek), Bandrowski 5, Golik 4, (63 Wilk), Peszko 6, Lewandowski 6, Rengifo 4, (Mikołajczyk 67)
W ciągu tygodnia Cracovia z drużyny broniącej się przed spadkiem zamieniła się w zespół, którego powinni się obawiać mocarze ekstraklasy. Zawodnicy "Pasów" wygrywając z "Kolejorzem" pokazali, że stać ich na wiele więcej niż rozpaczliwe bronienie się i wybijanie piłki do przodu.
Ich gra odmieniła się z przyjściem trenera Oresta Lenczyka, który odpowiednio poustawiał zespół i zaszczepił w nim wiarę w sukces. Dzięki temu zespół zremisował z Legią w Warszawie, a teraz pokonał Lecha. - Remisując z Legią uwierzyliśmy w siebie - przyznaje Dariusz Pawlusiński, który zaliczył wczoraj bardzo udane spotkanie. Podobnie jak Radosław Matusiak, który w piątek przeszedł do Cracovii z Widzewa Łódź. Do pełni szczęścia zabrakło mu tylko wykorzystania chociaż jednej z kilku bramkowych sytuacji. - Najważniejsza jest pewność siebie. Tak samo było w Bełchatowie, kiedy przyszedł trener Orest Lenczyk, wygraliśmy raz, drugi i drużyna była podbudowana, wierzyła w zwycięstwo. Kiedy przegrywa się mecz za meczem, to nie jest komfortowa sytuacja. Teraz w Cracovii wiemy, że z każdym możemy zdobyć trzy punkty, obojętnie czy to jest Wisła, Lech, Legia czy Polonia Bytom - mówi Matusiak. Jego przyjście do zespołu spowodowało, że trener Lenczyk nie obawiał się wprowadzić ofensywnego ustawienia i gry dwoma napastnikami.
Cracovia nie od początku zagrała jednak z taką pewnością o jakiej mówił Matusiak. Jako pierwsi groźną sytuację stworzyli lechici - obok słupka uderzył Marcin Kikut. Z każdą minutą patrząc na grę poznaniaków można było się jednak zorientować, że goście wciąż mają w nogach trudy meczu w europejskich pucharach z Club Brugge. - Przez większą część spotkania graliśmy za wolno i to ułatwiało grę Cracovii. Nie ma się co usprawiedliwiać. Trzeba uderzyć się w pierś i powiedzieć, że ten mecz nam nie wyszedł - przyznał Bartosz Bosacki.
Widząc, że Lech nie taki silny, krakowianie coraz śmielej zaczęli przejmować inicjatywę. Matusiak odważnie szukał okazji i dwa razy groźnie "główkował", ale zabrakło nieco celności i piłka przelatywała nad poprzeczką. Cracovia coraz częściej gościła pod bramką Lecha. Świadczy o tym chociażby większa liczba wybijanych rzutów rożnych. Po jednym z nich niewiele brakło, a piłkę zagraną przez Dariusza Pawlusińskiego we własnej bramce umieściłby Dimitrje Injac, który próbował wybić ją głową. W tej sytuacji spisał się interweniujący Grzegorz Kasprzik. Kolejny raz poznaniaków zaskoczyć mógł Matusiak, ale jego strzał na róg wybił w ostatniej chwili Bosacki. Po drugiej stronie boiska podobnej okazji nie wykorzystał Sławomir Peszko.
Po przerwie inicjatywa dalej należała do Cracovii. Krakowianie mogli prowadzić 1-0 od 58 minuty, w której zespół "Pasów" przeprowadził pokazową akcję. Pawlusiński zagrał na prawą stronę do Bartosza Ślusarskiego, ten odegrał w pole karne do Matusiaka, który huknął mocno, ale w poprzeczkę. Na krytej trybunie zerwał się doping nielicznej widowni, ponieważ na razie Cracovia ma zgodę na rozgrywanie spotkań z udziałem jedynie 199 widzów. - Lepsi jesteście! - krzyknął jeden z kibiców w kierunku piłkarzy Cracovii. Niedługo później krakowski zespół to potwierdził. W 68 minucie boisko musiał opuścić kontuzjowany Ślusarski. Wszedł za niego Paweł Sasin i po minucie gry cieszył się ze zdobycia gola. W tej akcji bardzo sprytnie zachował się Matusiak, który nie strzelał, tylko przepuścił piłkę do Sasina, czym zupełnie zmylił obrońców Lecha.
Cracovia po zdobyciu gola nie poszła za ciosem, tylko cofnęła się do defensywy, co wykorzystał Lech, dążąc do odmienienia losów spotkania. Mocne uderzenie Jakuba Wilka obronił Marcin Cabaj. Później mocno obok słupka z woleja strzelił Tomasz Bandrowski. O szczęściu piłkarze Cracovii mogli mówić w sytuacji, w której po niepewnej interwencji Cabaja piłka odbiła się od słupka. W doliczanym czasie zwycięstwo mógł przypieczętować Matusiak. Przebiegł z piłką samotnie przez pół boiska, ale przegrał pojedynek sam na sam z Kasprzikiem.
Piłkarze Cracovii żałowali, że ich dobrego występu nie mogli zobaczyć wszyscy kibice. Mecz przy pustych trybunach mógł kojarzyć się ze sparingiem. Pawlusiński podsumował: - Gdzie mamy wygrywać, jeżeli nie u siebie? Chociaż to jest powiedziane też trochę na wyrost, gdyż gramy w Sosnowcu, ale liczy się to, że trzy punkty jadą do Krakowa!
W hołdzie Krzysztofowi Piszczkowi
Mecz poprzedziła minuta ciszy w hołdzie zmarłemu dzień wcześniej byłemu piłkarzowi Cracovii, 31-letniemu Krzysztofowi Piszczkowi. Krakowianie wystąpili w czarnych opaskach.
Jak padła bramka
1-0 Dariusz Pawlusiński z lewego skrzydła zagrał w pole karne do Radosława Matusiaka, który przepuścił piłkę i dzięki temu trafiła ona do nieobstawionego Pawła Sasina. Zawodnikowi przebywającemu na boisku przez minutę nie pozostało nic innego jak skierować futbolówkę do pustej bramki.
Piotr Tymczak - Dziennik Polski
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
.....
Przewodzę_Prąd
13:55 / 24.08.09
Zaloguj aby komentować