DP: Tak nie można zdobyć twierdzy
W kiepskim meczu "Pasów" ich najjaśniejszym punktem był debiutujący bramkarz Łukasz Merda.
Cracovia nie zdobyła twierdzy Chorzów, gospodarze wygrali na stadionie przy ul. Cichej czwarty mecz w tym sezonie. "Pasy" w sobotę nie miały atutów, by pokonać "Niebieskich", cały krakowski zespół, z wyjątkiem debiutującego bramkarza Łukasza Merdy, zagrał słabo, anemicznie, bez wyrazu. Zmartwiony po meczu był trener gości Orest Lenczyk, prowadząc Cracovię po raz pierwszy doznał porażki. - Zbyt łatwo przegraliśmy - skomentował krótko szkoleniowiec krakowian.
Ruch Chorzów - Cracovia 2-0 (1-0)
1-0 Grzyb 13, 2-0 Niedzielan 75.
Sędziowali: Marcin Borski oraz Rafał Rostkowski i Maciej Szymanik (wszyscy Warszawa). Żółte kartki: Straka (43, faul na A. Baranie), Nykiel (49, faul na Sasinie), Pilarz (90, gra na czas) - A. Baran (53, faul na Sobiechu). Widzów 8000.
Ruch (1-4-4-2): Pilarz 6, Jakubowski 6, Grodzicki 6, Sadlok 7, Nykiel 5, (52 Janoszka) 5, W. Grzyb 7, Straka 6, (90+2 Scherfchen), G. Baran 6, Brzyski 6, Niedzielan 7, (89 Pulkowski), Sobiech 7.
Cracovia (1-4-4-2): Merda 6, Szeliga 4, Polczak 5, Wasiluk 3, Derbich 4, Sasin 4, A. Baran 3, (75 Klich), Kłus 5, Moskała 3, (59 Mierzejewski), Pawlusiński 4, Matusiak 4, (83 Kaszuba).
Wobec braku kontuzjowanego Michała Golińskiego Lenczyk zdecydował się powierzyć rolę "podwieszonego" napastnika Dariuszowi Pawlusińskiemu, na prawym skrzydle wystawił Pawła Sasina. A na stoperze, obok Piotra Polczaka, grał Marek Wasiluk - w miejsce narzekającego na uraz kolana Łukasza Tupalskiego.
Od pierwszych minut na boisku dominowali gospodarze, sygnałem, że tego dnia są dobrze dysponowani była szybka akcja Andrzeja Niedzielna, po której Wojciech Grzyb huknął jak z armaty, ale Merda zdołał odbić piłkę przed siebie. W 13 minucie Grzyb się już nie pomylił, zdobył gola po składnej akcji i strzale z 12 metrów. Gospodarze raz po raz przedzierali się swoją lewą stroną, gdzie nie radził sobie Sławomir Szeliga.
Nieoczekiwanie, po bramce miejscowi nie atakowali już z takim impetem, na moment oddali inicjatywę Cracovii. - Nie było takich założeń, na szczęście ten paraliż był chwilowy - mówił po meczu trener Ruchu Waldemar Fornalik.
Przez 15 minut lekką przewagę miały "Pasy", ale jej efektem były tylko dwie sytuacje, obie stworzone po stałych fragmentach gry. W 26 minucie, po dobrze bitym wolnym przez Łukasza Derbicha, Radosław Matusiak nie sięgnął piłki na 10. metrze, a dwie minuty później po rzucie rożnym "główkował" Dariusz Kłus - i zmierzającą w "okienko" piłkę wybił Krzysztof Pilarz. W końcówce przycisnął Ruch, w 45 min Niedzielan miał "setkę", ale z 6 metrów uderzył piłkę głową tuż obok słupka.
Na początku drugiej połowy próbowała atakować Cracovia, jednak jej akcje były przejrzyste, czytelne, brakowało im szybkości, dynamiki. Brakowało przemyślanego rozegrania piłki z drugiej linii. W efekcie w drugiej połowie goście tylko raz zagrozili poważnie bramce rywala: w 69 minucie do bezpańskiej piłki doszedł na 20. metrze Matusiak, mocno strzelił, ale futbolówka, ocierając się o słupek, wyszła na aut.
A od 60 minuty Ruch złapał drugi oddech i nieustannie szturmował bramkę Cracovii. Zaczęło się od potężnego uderzenia Grzyba z 30 metrów, po którym świetnie interweniował Merda, wybijając piłkę na róg.
Potem zaczął się koncert Niedzielna, wprawdzie w 73 minucie przegrał pojedynek sam na sam z Merdą, ale minutę później nie zmarnował kolejnej okazji sam na sam z bramkarzem Cracovii. Mogły paść kolejne bramki dla gospodarzy, jednak dwukrotnie Merda zatrzymał strzały Tomasza Brzyskiego (z wolnego) i Łukasza Janoszki, a pod koniec meczu pomylił się Niedzielan.
Kiedy Niedzielan opuszczał w 89 min boisko kibice zgotowali mu owację na stojąco. - To był jeden z najlepszych meczów Niedzielna w Ruchu - skomentował trener Fornalik.
O grze Cracovii nie da się powiedzieć niczego dobrego. Jej piłkarze starali się, walczyli, ale efekty były więcej niż mizerne. Gra "Pasów" była zaprzeczeniem nowoczesnego futbolu, każdy z zawodników po otrzymaniu piłki "woził" się z nią, nie było szybkiej wymiany piłki, zagrań z klepki, na jeden kontakt. Nie było w zespole gości dyrygenta, obaj napastnicy nie otrzymywali podań z głębi pola. Szarpali się jak ryba w sieci.
Słabiej niż w ostatnich meczach zagrała obrona, brakowało asekuracji (patrz: druga bramka), były proste błędy (pierwszy gol, kiedy Artur Sobiech ograł w prosty sposób Wasiluka). Jedynie debiutujący w "Pasach" bramkarz Merda zasłużył na pochwałę. Kilka razy ratował swój zespół przed utratą gola, choć zdarzały mu się błędy w grze na przedpolu, widać brak zgrania z obrońcami. Do tego "Pasy", podobnie jak w innych meczach, straciły siły gdzieś w 70 minucie. - Jeśli nie stwarza się sytuacji w ofensywie, a robi się przy tym poważne błędy w obronie, to ciężko jest nawet zremisować - mówił po meczu samokrytycznie Dariusz Kłus.
Trener Orest Lenczyk stwierdził: - Bramki traciliśmy, nie chcę powiedzieć w sposób niefrasobliwy, ale w tym momentach pomagaliśmy Ruchowi, a rywal jest aktualnie zbyt dobrą drużyną, aby tego nie wykorzystać.
Na tle słabej Cracovii Ruch prezentował się bardzo korzystnie. Świetnie współpracował trójkąt: Grzyb - Niedzielan - Sobiech, w obronie brylował Maciej Sadlok.
Jak padły bramki
1-0 Z lewej strony w pole karne zagrywał Niedzielan; następnie Sobiech ograł Wasiluka i podał do nieobstawionego Grzyba, po drodze piłka otarła się jeszcze o nogę A. Barana, skrzydłowy Ruchu strzelił z 12 metrów mocno, po ziemi, w lewy róg.
2-0 Po prostopadłym podaniu Sobiecha Niedzielan znalazł się sam na sam z bramkarzem Cracovii i pokonał go, uderzając piłkę po ziemi.
Andrzej Stanowski - Dziennik Polski
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.