DP: Moskała: Mam czyste sumienie
Po zwycięskim (3-2), wtorkowym meczu Pucharu Polski w Łęcznej, piłkarze Cracovii trenowali wczoraj na boisku przy ul. Wielickiej.
W zajęciach nie uczestniczyli Sławomir Szeliga i Łukasz Tupalski, kontuzjowani w spotkaniu z Górnikiem. Nie było też leczącego uraz Bartłomieja Dudzica.
Szeliga ma silnie stłuczony mięsień czworogłowy i krwiaka. Tupalski, po ostrym zagraniu rywala, ma spuchniętą kostkę. Udział obu graczy w niedzielnym meczu ligowym ze Śląskiem we Wrocławiu jest bardzo wątpliwy. Podobnie jak Dudzica, który leczy uraz mięśnia biodrowo-lędźwiowego.
Do zajęć wrócił natomiast Bośniak Semjon Milosević, po raz pierwszy od dłuższego czasu truchtał Węgier Arpad Majoros, zmagający się z urazem kostki.
Bohaterem meczu w Łęcznej był Tomasz Moskała, który strzelił dwa gole i to po faulu na nim podyktowany został karny, zamieniony na bramkę przez Dariusza Pawlusińskiego.
- Ostatnio mało grałem. Tak zadecydował trener. Cieszę się, że w Łęcznej dał mi szansę, udało mi się strzelić dwa gole, miałem jeszcze dwie dogodne pozycje - powiedział nam wczoraj Tomasz Moskała. - Uważam, że wygraliśmy ten mecz zasłużenie, stworzyliśmy więcej sytuacji od rywala. Szkoda tylko, że nie osiągnęliśmy tego w ciągu 90 minut i potrzebna była dogrywka.
- Nie było Panu przykro, kiedy ostatnio trener Stefan Majewski regularnie sadzał Pana na ławce rezerwowych?
- Takie jest życie. Długo gram już w piłkę, więc taka sytuacja mnie nie zdziwiła. Trener ma swoje koncepcje, on decyduje o składzie. Przyjąłem do wiadomości, że jestem teraz jednym z 20 zawodników kadry, że trzeba zaczynać mecze na ławce rezerwowych.
- Ale po strzeleniu goli jest na pewno wewnętrzna satysfakcja?
- Powiem tak: robię wszystko na treningach, aby przekonać trenera. Nie mam wyrzutów sumienia, że coś zaniedbałem.
- Po tych dwóch bramkach ma Pan teraz pewne miejsce w wyjściowym składzie na Śląsk?
- Wcale tak nie uważam. To się okaże na odprawie przedmeczowej. Nieważne, kto zagra, ważne byśmy zdobywali punkty. A wygrana w Łęcznej doda nam pewności siebie.
Bardzo dobrze bronił w pucharowym meczu Sławomir Olszewski. Był nawet bliski obronienia karnego, gdy strzelał Grzegorzewski. - Zabrakło mi dosłownie centymetrów, by wybić piłkę. Było bardzo grząsko, z powodu padającego deszczu pod bramką było błoto. Myślę, że w normalnych warunkach miałbym większe szanse na skuteczną obronę.
Pytany - czy liczy na występ we Wrocławiu, mówi: - Marcin Cabaj jest bramkarzem numer jeden, ja rezerwowym. Trener ustala skład. Ja w każdej chwili jestem gotowy, by bronić.
Bliski strzelenia swego pierwszego gola w oficjalnym meczu Cracovii był w Łęcznej 18-letni Jakub Snadny, który grał od 53 minuty. - Wcześniej pięciokrotnie zagrałem w Ekstraklasie i dwukrotnie w Pucharze Ekstraklasy. Ciągle czekam na swoje pierwsze trafienie. Szanse miałem także w Łęcznej, mogłem zachować się lepiej w sytuacji na początku dogrywki. Uderzyłem wtedy minimalnie obok bramki. Gdybym zdobył bramkę, grałoby nam się łatwiej, a ja nabrałbym pewności - mówi Snadny.
AS - Dziennik Polski
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
