DP: Czego nie widział sędzia?
Remis po nerwowym meczu. "Pasy" zdobyły prawidłowego gola, ale nie został uznany. Z boiska powinien był wylecieć Dudzic, ale niesłusznie wyleciał Grodzicki.
Cracovia - Ruch Chorzów 0-0
SĘDZIOWALI: Piotr Wasielewski (Kalisz) jako główny oraz Przemysław Głowacki (Poznań) i Jarosław Mikołajewski (Ciechanów).
ŻÓŁTE KARTKI: A. Baran (51, faul na Pulkowskim), Tupalski (78, niesportowe zachowanie) - Grodzicki dwie (45+2, faul na Ślusarskim i 78, niesportowe zachowanie), Sadlok dwie (74, zagranie piłki ręką i 87, faul na Misanie), G. Baran (18, faul na Ślusarskim), Fabus (90+2, niesportowe zachowanie), Perdijić (90+3, opóźnianie wznowienia gry).
CZERWONE KARTKI: Grodzicki (78), Sadlok (87). WIDZÓW 5000.
CRACOVIA (1-4-2-3-1): Cabaj 6, Szeliga 5, (74 Dudzic), Karwan 5, Tupalski 5, Derbich 5, Kłus 5, A. Baran 5, (81 Misan), Pawlusiński 6, Nowak 6, Sasin 5, Ślusarski 5.
RUCH (1-4-4-1-1): Perdijić 8, Jakubowski 5, (75 Jezierski), Grodzicki 0, Sadlok 0, Nykiel 6, Grzyb 5, G. Baran 6, Pulkowski 5, (68 Nowacki), Brzyski 5, Zając 5, Sobiech 4, (66 Fabus).
Przełknąć ten remis było ludziom Cracovii strasznie ciężko. - Zostaliśmy kolejny raz pokrzywdzeni przez sędziego, który nie uznał nam prawidłowo zdobytej bramki - mówił tuż po sobotnim meczu prezes Janusz Filipiak, przywołując podobne zdarzenie z jesiennego spotkania w Bełchatowie. Trenera Artura Płatka też wzięło na wspominki z sędziami w tle: - W meczu na ŁKS-ie doliczone były cztery minuty, nie wiadomo za co. My straciliśmy bramkę (na 3-4) w 96 minucie meczu z podwójnego spalonego. To mówi samo za siebie.
Do liczby doliczonych minut w pojedynku z Ruchem Płatek odniósł się jeszcze na boisku, gdy na tablicy trzymanej przez sędziego technicznego zobaczył "czwórkę". Szkoleniowiec Cracovii, trzymający w tym momencie butelkę z wodą mineralną, mocno machnął nią ze złością... - Kartka Grodzickiego - sześć minut urwane, następna czerwona kartka - trzy minuty. A były jeszcze te sytuacje z bramkarzem. Myślę, że z dziesięć minut by się pozbierało - wyliczał po meczu Płatek.
Pomiar dokonywany w boksie Cracovii dokładnością nie grzeszył (przerwa w grze określona "kartką Grodzickiego" trwała tak naprawdę trzy i pół minuty) - co nie zmienia faktu, że nie grając w piłkę zawodnicy spędzili znacznie więcej czasu, niż w innych spotkaniach. Wiele mówi statystyka fauli - w 60 minucie było ich już prawie 30.
O to, by sekundy i minuty szły na straty, troszczyli się piłkarze Ruchu. W pierwszej połowie byli stroną częściej faulującą, a gdy sami padali na murawę - długo się z niej nie podnosili. I trzeba przyznać, że przed przerwą taki pomysł na grę się sprawdzał. W krótkich, przerywanych akcjach Cracovia nie potrafiła złapać rytmu. A zaczęło się tak obiecująco: w 1 minucie dwa rzuty rożne.
Potem było już uporczywe granie na Bartosza Ślusarskiego. Ten piłkę przyjmował, zastawiał, ale w pierwszej połowie - pilnowany przez Rafała Grodzickiego - wiele sobie nie pograł. Dopiero tuż przed przerwą "Pasy" zaatakowały inaczej, lewym skrzydłem. Paweł Sasin dośrodkował, Ślusarski spudłował główkując z trudnej pozycji. Dużo lepszą miałby Paweł Nowak, ale "Ślusar" uprzedził go. Niecały kwadrans wcześniej (32 min) w opałach był Marcin Cabaj, gdy po błędzie Łukasza Tupalskiego pięknie z woleja huknął Marcin Zając. Broniąc uderzenie w "okienko" bramkarz Cracovii wpadł na słupek. W 35 min zobaczyliśmy natomiast, jak gracz nr 3 Ruchu fauluje "ósemkę" z Cracovii. Więcej takich kontaktów między braćmi Baranami już w sobotę nie było.
Po przerwie krakowianie wyszli na boisko z nastawieniem na nie dopuszczenie znowu do klinczu. Miał to załatwić mocny atak, ale zaczęło się od strzału Wojciecha Grzyba na bramkę "Pasów", z którym poradził sobie Cabaj. Była to ostatnia warta odnotowania akcja ofensywna Ruchu.
Dobrnęliśmy do 60 minuty. To wtedy Ślusarski mając przed sobą tylko Perdijicia trafił w słupek, a Nowak przy dobitce pokonał Chorwata. Gol nie został uznany, bo liniowy sędzia Przemysław Głowacki podniósł chorągiewkę, a Piotr Wasielewski zdał się na jego sygnalizację. I tym samym popełnił błąd.
Piłkarze "Pasów", wkurzeni, z furią zaatakowali. Dosłownie dwie minuty potem w znakomitej pozycji znalazł się Pawlusiński, ale... odskoczyła mu piłka dobrze podana przez Dariusza Kłusa. Stało się jednak jasne, że pomysł Ruchu na mecz przestał się sprawdzać. Cracovia atakowała, było mniej przerw w grze. Chwilowo. Do momentu, który został już nazwany "kartką Grodzickiego"...
Te trzy i pół minuty zaczęły się od wielkiej, golowej szansy. Z wolnego potężnie huknął Pawlusiński, Perdijić odbił skozłowaną piłkę, i natychmiast sparował też dobitkę Ślusarskiego z bliska. Z drugą poprawką - niegroźną już "główką" Kłusa - Chorwat poradził sobie bez problemów. Złapał piłkę i w tym momencie... kopniakiem w stylu Chucka Norrisa (bez półobrotu) został trafiony w biodro przez Bartłomieja Dudzica. Zachowanie napastnika "Pasów" było okropne, na dodatek po meczu opowiadał dyrdymały: - Atakowałem po prostu piłkę, bramkarz wychodził, tak się zdarzyło, że nabił się na moją nogę. Gdyby się tak nie stało - to on by mnie staranował i ja bym leżał... Oj, Bartek, Bartek...
Dudzicowi się upiekło, sędzia Wasielewski zdarzenia nie zauważył. Chorzowianie chcieli jednak zrównać z ziemią gracza Cracovii. Popchnięty Dudzic upadł, obok bramki Ruchu pojawiło się szybko kilkunastu zawodników obu drużyn. Kilku miało ochotę na poszturchiwania, największą chyba Łukasz Tupalski, który odepchnął Rafała Grodzickiego. Za chwilę właśnie tę dwójkę wezwał sędzia i obu pokazał żółte kartki. Akurat obrońca Ruchu na karę nie zasłużył, ale że miał już wcześniej "żółtko" - musiał zejść z placu. Trybuny odprowadzały go do szatni ohydnym przekleństwem, łamiąc w ten sposób fajny, kultywowany dotychczas obyczaj - dobrego przyjmowania byłych graczy Cracovii. Gdy Grodzicki po meczu stał na parkingu i udzielał wywiadów, widać było, że jest mu cholernie przykro.
A Ruch już się nie bronił, Ruch rozpaczliwie walczył o uratowanie punktu. Święte prawo pozbawić remisu chorzowian miał znowu Ślusarski - i w 80, i w 82 min. Najpierw, po centrze Nowaka z kornera, z 4 metrów zagłówkował w poprzeczkę. Za chwilę strzał "Ślusara" ofiarnie na linii pola bramkowego zablokował Perdijić, a piłka po dobitce Damiana Misana z 8 metrów (wyborna okazja!) poszybowała w chmury.
Goście kończyli w dziewiątkę, bez nominalnych stoperów, bo także Maciej Sadlok dostał czerwoną kartkę. Chorzowianie już nawet nie udawali, że grają w piłkę. Perdijić po każdym dośrodkowaniu lądował na ziemi i - trzymając futbolówkę - długo z niej nie wstawał. Gdy sędzia Wasielewski zagwizdał po raz ostatni, Chorwat mógł mieć poczucie naprawdę dobrze wykonanego zadania. Zapytany - w której sytuacji miał największe problemy z obroną - odparł: - Nie wiem, tyle ich było...
- Więcej informacji z meczu Cracovia - Ruch Chorzów w Dzienniku Polskim.
Tomasz Bochenek - Dziennik Polski
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Dajcie juz spokój temu sedziemu!
dam.bach
09:29 / 06.04.09
Zaloguj aby komentować