#TerazPasyWYWIAD: Sergiu Hanca – Cracovia zawsze będzie moim domem!
- Andrea powiedziała kiedyś: wiesz, chciałabym Cię za 10 lat zobaczyć na ławce trenerskiej Cracovii. (śmiech) To oczywiście tylko żarty, ale kto wie? Dla mnie byłby to wielki honor – mówi dla Terazpasy.pl kapitan Cracovii Sergiu Hanca w obszernej rozmowie z red. Marcinem Tytko .
- Sergiu, dziękuję, że znalazłeś czas na rozmowę z TerazPasy! chcielibyśmy trochę przybliżyć Cię fanom "Pasów", poznać Twoje zdanie na kilka tematów. Zacząłbym od tego, że tak jak zmienia się świat, tak też i zmienia się futbol. Co Twoim zdaniem zmieniło się w piłce najbardziej?
- Świat się zmienia, piłka nożna także... Kiedy porównamy to co mamy dzisiaj ze stanem sprzed dziesięciu, czy więcej lat to może futbol jest podobny, ale warunki są diametralnie inne. Mam na myśli stadiony, pieniądze, zarobki, transfery... Na przykład najlepszy piłkarz świata, Cristiano Ronaldo, przenosząc się do Realu Madryt kosztował 100.000.000 Euro. A teraz, moim zdaniem, wiele klubów wykłada podobne pieniądze za zawodników znajdujących się na o wiele niższym poziomie niż Ronaldo w tamtym czasie.
Generalnie mamy dziś w piłce wiele osób, które chętnie inwestują w futbol swoje pieniądze. Uważam, że to dobrze, bo to oczywiście stwarza też zawodnikom lepsze warunki do pracy i rozwoju, ale z drugiej strony źle się dzieje, jeśli właściciel klubu patrzy wyłącznie na pieniądze. Łatwiej jest bowiem stworzyć dobrą drużynę mając pieniądze, ale możliwe jest też pokazanie swoich umiejętności, kiedy za Twoim klubem nie stoją duże pieniądze, za to uda się stworzyć w zespole dobrą atmosferę.
Obecnie piłka nożna jest ostrzejsza, bardziej kontaktowa, piłkarze więcej trenują, są lepiej przygotowani pod względem fizycznym, są też lepiej monitorowani. Nie da się oczywiście przeskoczyć pewnych rzeczy, które mamy wrodzone, jak na przykład szybkość, ale technikę i szeroki wachlarz innych umiejętności czysto piłkarskich już tak. Gdy o tym myślę, to mogę powiedzieć, że sam jestem bardzo szczęśliwy, że mogę grać w takich czasach, bo pamiętam jeszcze jak to wyglądało gdy byłem nastolatkiem. Mówiąc krótko: było zupełnie inaczej.
Obserwuję te zmiany z ostatnich lat i to jak futbol poszedł do przodu, staram się przyglądać uważnie wszystkim aspektom. Ta wiedza i te spostrzeżenia w przyszłości mogą być dla mnie przydatne, gdyż - jak już kiedyś wspominałem - po zakończeniu kariery zamierzam zostać trenerem.
- Gdy pojawiają się większe pieniądze zwiększają się też oczekiwania...
- Tak, ale wiem też, że pieniądze same w sobie nie dają od razu sukcesu. Dużo ważniejsze jest to, w jaki sposób zarządza się nimi oraz w jaki sposób się je inwestuje. Niezwykle ważne jest, by mieć u siebie ludzi, którzy pracują na sto procent - takich ludzi, w których wierzy się w pełni.
- Wyobraźmy sobie, że mamy do czynienia z drużyną typu "All-Stars", gdzie możemy ściągnąć piłkarzy z całego świata. No wiesz: Messi, Ronaldo, Mbappe... Czy myślisz, że to by przyniosło spodziewany rezultat?
- Nie, i uważam, że najlepszym przykładem na potwierdzenie tego co mówię jest obecnie PSG. Oni mają w teorii wszystko... Ale zebranie w jednym miejscu absolutnie niczego nie gwarantuje, bo to nie jest takie proste - oczywiście masz wtedy większe szanse, masz większe umiejętności, ale wciąż nie możesz być pewny, że ten dream-team wygra cokolwiek.
Drużyna taka jak FC Bayern Monachium z Lewandowskim została zbudowana z pewnym planem, z nakierowaniem na cel, ale też zupełnie nie na zasadzie dobierania gwiazd. I gdy to się dzieje w ten sposób, gdy świadomie tworzysz swój zespół z odpowiednich, pasujących do siebie elementów to wtedy osiągasz sukces - dokładnie tak, jak w przypadku Bayernu.
- Zmieniając temat na Cracovię - widzę po social media, że jako zawodnicy "Pasów" pozostajecie ze sobą w bliskich relacjach także poza boiskiem. Na ile w Twojej opinii jest istotne, by tworzyć w zespole pewien rodzaj futbolowej rodziny?
- To bardzo ważne i wiadomo, że jeśli masz dobre relacje na boisku, w szatni, to później przekłada się także na sytuacje z życia codziennego. Łatwo wtedy zostać przyjaciółmi, zrozumienie pomiędzy ludźmi przychodzi wtedy łatwiej. Można pomóc, podyskutować, pomówić ze sobą otwarcie. Myślę, że w Cracovii mamy bardzo dobrą atmosferę. Nigdy w szatni nie mieliśmy żadnych konfliktów odkąd tu jestem. Zauważyłem też, że nasi najmłodsi młodzieżowcy są bardzo skupieni, skoncentrowani na pracy, bardzo chcą się rozwijać i "rosną" z każdym dniem. To bardzo mnie cieszy i bardzo w nich wierzę.
- A czy nie uważasz, że sport w dzisiejszych czasach staje się już coraz bardziej biznesem?
- Tak, ale dziś to jest w pewnym sensie naturalne - w naszym świecie wszystko jest już jakimś rodzajem biznesu. Pieniądze napędzają ten świat, świat dzięki nim się kręci. Z tym, że każdy ma inną perspektywę. Z mojego punktu widzenia dla klubu biznesem jest to, by "być na plusie", czyli płacić na czas piłkarzom żeby mogli być zawsze skupieni na swojej pracy. W tych warunkach klub może spokojnie planować: może sprzedawać piłkarzy gdy zrobią postęp, może skupiać się na "robocie marketingowej".
I w tym miejscu chciałbym powiedzieć, że jako piłkarz Cracovii bardzo chciałbym zobaczyć znów przy Kałuży pełen stadion. Gdy "Pasy" grają u siebie - niech będzie komplet! Kiedy stadion jest pełen czujemy niesamowite wibracje i fantastyczną energię. Pamiętam te mecze, gdy na stadionie stało za nami piętnaście tysięcy kibiców, gdy niosło nas do boju piętnaście tysięcy gardeł i udawało nam się zremisować, lub wygrać właśnie dzięki temu, że czuliśmy to wsparcie. Czuliśmy się dzięki temu mocniejsi! Proszę więc naszych fanów o więcej wsparcia, a wierzę, że na końcu nie będą zawiedzeni!
- W Rumunii to wygląda inaczej? Kibice są bardziej "wspierający"?
- To zależy o której drużynie będziemy mówili. W Rumunii mamy zaledwie kilka nowych stadionów i muszę zauważyć, że nie jest to wielka przyjemność dla nikogo żeby przychodzić na stadion, który jest ruiną - zwłaszcza, gdy leje i wieje.
- Więc kondycja rumuńskiej piłki jest Twoim zdaniem znacznie gorsza niż w przypadku Polski?
- Ogólnie rzecz biorąc: tak. Myślę, że warunki, jakie mają kluby polskiej ekstraklasy są zdecydowanie lepsze, w zasadzie nieporównywalne. W Polsce jest więcej szkółek, klubowych akademii, jest też oczywiście dużo więcej nowoczesnych, przyjaznych zarówno piłkarzom, jak i kibicom stadionów. Na przykład: kiedy grałem w Dinamie to dopiero trwały dyskusje nad budową dla klubu nowego stadionu...
- Dlaczego zatem polskie kluby nie mogą osiągnąć lepszych rezultatów w Lidze Europy, podczas gdy rumuńskie jedenastki dają radę?
- To jednak coś innego: być możnym w lidze, a być mocnym w Europie. Gdy jeden zespół zdoła utrzymać swoich dobrych graczy przez dwa-trzy lata, to dużo łatwiej jest mu osiągać sukces na arenie międzynarodowej. Tu bym upatrywał tej różnicy.
- Czy uważasz, że Cracovia jest teraz mocniejsza?
- Tak! Czuję, że jesteśmy teraz mocną drużyną. Jestem o tym głęboko przekonany. Jeśli tylko będziemy mieć wszystkich piłkarzy w dobrym zdrowiu, jeśli unikniemy kontuzji to możemy powalczyć o duże rzeczy. Nie mamy powodu, by patrzeć w przyszłość z jakimkolwiek brakiem pewności siebie.
- Czy miałeś jako kapitan "Pasów" taką sytuację, że ktoś poprosił Cię na przykład o jakieś rady związane z treningiem, czy coś podobnego?
- Staram się rozmawiać z kolegami, gdy dostrzegę że coś się dzieje, albo może się zadziać. Gdy na przykład zawodnik nie gra może mieć problem z tym, by sobie z tym stanem rzeczy poradzić. W takiej sytuacji nietrudno popaść w jakieś złe myśli, złe uczucia - można się "podłamać". Kiedy widzę, że ktoś jest niezadowolony, nieszczęśliwy to staram się z nim porozmawiać i jakoś pomóc. Wierzę w siłę słów i wierzę we wsparcie, które człowiek może dać człowiekowi.
- Czujesz więc, że drużyna jest dobrze zorganizowana jako zespół?
- Tak! Jesienią zmienił się nasz trener - Jacek Zieliński jest inny, inna jest także taktyka. Potrzebujemy jeszcze trochę czasu żeby się do tego zaadaptować, żeby wdrożyć wszystkie zmiany i nowe rzeczy. Co jest ważne to fakt, że czuję duży szacunek od trenera Zielińskiego i ja również bardzo go szanuję. Możemy o wszystkim porozmawiać wprost i robimy wszystko co konieczne, aby Cracovia była najlepsza.
- Czy w jakikolwiek sposób reagujesz na plotki?
- Nie, nie czytam żadnych plotek. Nic mnie to nie obchodzi, jeśli ktoś wygaduje na mnie coś złego. Wiele czasu spędziłem z moim psychologiem i wiem, że zawsze należy pamiętać o jednym - innych ludzi nie da się zmienić, można zmienić i poprawić tylko siebie samego.
- Jak wygląda Twój typowy dzień pracy?
- W zasadzie jest dość prosty, chociaż równocześnie i skomplikowany. Ludzie sądzą, że piłkarz to ma przyjemne życie: trening 2-3 godziny dziennie i nic poza tym. Nie, to tak nie wygląda. Naprawdę od strony psychologicznej łatwiej jest na przykład pracować w banku niż być piłkarzem.
Nie byłem obecny przy narodzinach mojej córki, kiedy moje dzieci zaczynały chodzić i mówić też mnie przy nich nie było. Nie mogłem być z nimi w jednych z najważniejszych chwil. Kiedy rozpocząłem karierę piłkarską zdawałem sobie jednak sprawę z tego, że to nie będzie łatwe życie. I tak to wygląda, że ono jest bardziej złożone. Piłkarz nie ma możliwości wyjazdu na wakacje kiedy mu się podoba. Co jednak najistotniejsze: nie może też robić niczego, co mogłoby obniżyć jego potencjał, pogorszyć jego formę. Ale te wszystkie rzeczy o których mówię... Gdyby ktoś powiedział mi, żebym zmienił swoje życie - nigdy bym się na to nie zdecydował, bo jestem szczęśliwy, że wygląda ono tak, jak wygląda.
Mój typowy dzień zaczynam od 30 - 45 minut, które rezerwuję dla siebie - biorę prysznic, modlę się i koncentruję na tym, co mam do zrobienia. Potem jem. Ziana trzeba odwieźć do przedszkola - zawożę go ja, albo Andrea. Od 8:30 jadę do Rącznej i przygotowuję się do porannego treningu. Wracam o godzinie 13:30. Jem obiad, a potem ucinam sobie drzemkę - budzę się około 15:30. O 17 mam drugi trening, lub inną aktywność jak na przykład: wizyta u osteopaty, czy psychologa, krioterapia, terapia powięziowa, lub masaż. Przyjeżdżam do domu na kolację, ale zdarza się, że moje dzieci już śpią, gdy wracam do mieszkania późno.
- Liczysz na to, że Zian też zostanie piłkarzem?
- Nie zamierzam go do tego zmuszać. ale widzę, że bardzo cieszy go każdy trening. Pamiętam gdy kiedyś za mocno kopnął piłkę i nie mógł trenować przez kilka dni - literalnie nie mógł ubrać butów. Bardzo to przeżywał. Chodził ze skwaszona miną i powtarzał: "o nie, jestem kontuzjowany... muszę siedzieć w domu"! Uwielbia też oglądać moje mecze.
- Czy Ty miałeś w młodości inne opcje? To znaczy: czy myślisz, że mógłbyś być kimś innym niż zawodowym piłkarzem?
- Tak, wprawdzie już będąc młodym chłopakiem chciałem grać w piłkę, ale był taki moment w moim życiu, że po prostu nie miałem możliwości, by trenować. Kiedy zaczęła się nauka to szkoła była na pierwszym planie i mogę powiedzieć, że byłem dobrym uczniem. Najlepszy byłem z matematyki. Byłem laureatem olimpiady matematycznej - zająłem pierwsze miejsce w moim regionie. Skończyłem szkołę z wyróżnieniem. Teraz nie mogę się doczekać gdy moje dzieci zaczną się uczyć matmy. Może gdybym nie został piłkarzem byłbym lekarzem?
Tak, czy inaczej: życie zaprowadziło mnie na powrót do futbolu. Ale mogę chyba powiedzieć, że moja przygoda z piłką na serio zaczęła się bardzo późno. Zadebiutowałem w najwyższej klasie rozgrywkowej w wieku 23 lat i uważam, że to jest wiek mocno zaawansowany jeśli mówimy o zawodowym graczu. Ale zdaję sobie też sprawę, że w ciągu tych ostatnich siedmiu lat, które upłynęły od momentu tamtego debiutu udało mi się osiągnąć wiele rzeczy, których inni nie osiągną w całym swoim życiu.
Gdy grałem jeszcze w swoim rodzinnym mieście awansowaliśmy z moim zespołem do Pierwszej Ligi po raz pierwszy w historii, a w kolejnym roku już biliśmy się o mistrzostwo ze Steauą Bukareszt! Skończyliśmy na drugim miejscu, wygraliśmy też Superpuchar. W następnym roku przeniosłem się do Dinama, które tamten sezon kończyło na 7. miejscu w lidze. W następnych rozgrywkach biliśmy się już o mistrzostwo, ale mój klub ponownie zajął drugą lokatę i wygrał Superpuchar. Następny sezon: 3. miejsce i... wygrany Puchar. Gdy trafiłem do Cracovii kończyła ona sezon na miejscu 9., a potem walczyliśmy o Mistrzostwo, udało się wygrać Puchar i Superpuchar. Mam więc chyba do tych pucharów osobliwe szczęście. Ale nie zamierzam się zatrzymywać bo chcę mieć dużo historii do opowiadania wnukom.
- Grałeś też w reprezentacji Rumunii. Masz wciąż nadzieję na kolejne występy w narodowych barwach?
- Tak, mam nadzieję, a nawet jestem przekonany, że mi się to uda jeśli tylko będę w dobrej kondycji. W poprzednim sezonie zajmowaliśmy odległe lokaty, walczyliśmy gdzieś w dole tabeli ale wierzę, że teraz cała Cracovia będzie wyglądała inaczej - że zbierzemy się w górę tabeli i to zarówno ja, jak i Cornel Râpă będziemy znów przykuwać uwagę trenera naszej reprezentacji.
- Co doradziłbyś ludziom, którzy dziś chcieliby zacząć swoja piłkarską karierę? Jakie masz rady dla młodych zawodników?
- Rozmawialiśmy wcześniej o zmianach, które zaszły w futbolu. Mówiliśmy dużo o pozytywach, a ja chciałbym w tym miejscu dodać, że jest jedna rzecz w piłce, która też się zmieniła i wcale nie podoba mi się ta zmiana, która zaszła.
Przed laty w futbolu liczba managerów była dosyć mocno ograniczona - było ich relatywnie niewielu, a w każdym razie zdecydowanie mniej, niż obecnie. Dziś gdy idziesz ulicą to na każdym rogu znajdziesz gościa, który jest agentem piłkarskim. To nie jest dobra rzecz. Jeśli jest więcej agentów, widać też, że jest więcej profesjonalnych piłkarzy.
Ustaliliśmy już, że futbol kręci się dookoła pieniędzy i w tym nie ma niczego strasznego, ale trzeba też widzieć druga stronę medalu: agenci piłkarscy zawsze chcą zarobić na swoich piłkarzach. Bardzo często myślą jednak w pierwszej kolejności o sobie samych, a nie o dobru reprezentowanych przez siebie zawodników. Niestety bardzo często chodzi o zwykłą chciwość. Agenci starają się zawsze podejmować korzystne decyzje finansowe, pytanie tylko: czy te decyzje są rzeczywiście korzystne z punktu widzenia rozwoju kariery zawodników? Mam tu szczególnie na myśli młodych graczy. Nie mówię, że to jest jedyny scenariusz i że dobrych scenariuszy nie ma, ale w swoim życiu widziałem wiele takich przypadków i także doświadczyłem ich na własnej skórze.
Mogę powiedzieć, że sam nie podpisałem pewnych kontraktów właśnie z uwagi na agentów. Mówić szczerze: pierwszy i jedyny agent, który był wobec mnie szczery to ten, który sprowadził mnie tutaj, do Cracovii. Znałem go osobiście z Rumunii, graliśmy w jednym zespole - mam oczywiście na myśli Pawła Golańskiego - i on zadzwonił do mnie. Zapytał: "Hej, Sergiu, co słychać? Słuchaj, mam dla ciebie ofertę z Cracovii. Czy jesteś zainteresowany?". Paweł opowiedział mi o Cracovii, o jej graczach, o historii i tradycji klubu. Byłem zainteresowany - powiedziałem "tak". Trochę ponegocjowaliśmy i to było wszystko. Prosta sprawa - w tym transferze nie było nic co można by uznać za "rocket science". I to właśnie w ten sposób powinno działać!
Ale czasami odbywa się to w zupełnie inny sposób: agent za agentem dzwonią do zawodnika, opowiadają mu niestworzone historie, rzucają dziesiątki propozycji. Tylko kiedy się ich zapyta o jedną z takich ofert, gdy chce się usłyszeć konkret to gadka brzmi mniej więcej tak: "no wiesz, znam prezesa tego klub, możemy dobić targu...". Nie, to nie jest dobre. To nie jest dobre dla piłki, to nie jest dobre dla zawodników, to nie jest także dobre dla klubów.
Sądzę, że piłkarze mają swoją pracę, na której powinni się skupić i potrzebują jedynie pewnej naturalnej, normalnej, jasnej i uczciwej drogi by wykonać kolejny krok w swojej karierze, gdy będą na niego gotowi. A znam też wiele takich sytuacji, gdy agenci walczą między sobą o pieniądze, gdy walczą o odstępne i prowizje i finał jest taki, że transfer nie dochodzi do skutku - ze szkodą dla zawodnika.
Nie mam generalnie żadnego problemu z agentami piłkarskimi - rozumiem ich pracę i szanuję ich, ale uważam, że wielu z nich mogłoby być bardziej wrażliwych i delikatnych, a przede wszystkim nie tak samolubnych, gdy się rozchodzi o podpisywanie kontraktów. Naprawdę wierzę, że to wszystko może się odbywać w normalny sposób i każda strona może być zadowolona - agent, klub i piłkarz. Takie są moje odczucia i to chyba będzie najlepsza rada dla piłkarzy, jakiej mógłbym udzielić.
- Czasami gracze mogą też zostać w niższych ligach, bo nie radzą sobie z presją jaką niesie ze sobą wyższy poziom...
- W takich przypadkach podejście mentalne jest kluczowe. Jeśli masz umiejętności i jesteś w stanie je zaprezentować na boisku to ktoś prędzej czy później to dostrzeże. A jeśli nie to najwyraźniej Bóg miał dla ciebie przygotowany inny plan.
Dam jeden przykład: Emiliano Sala, piłkarz FC Nantes. Po udanej grze we Francji podpisał kontrakt z zespołem Premier League, Cardiff City. Co się dzieje, gdy otrzymujesz taką propozycję, gdy idziesz do lepszej ligi, do lepszego zespołu, gdy dostajesz wyższe zarobki? Możesz czuć się szczęśliwy. I pewnie Emiliano Sala tak właśnie się czuł. Wrócił do Francji tylko po to, żeby pożegnać się z kolegami i kiedy leciał ponownie do Wielkiej Brytanii jego samolot uległ wypadkowi. Sala zginął w tym wypadku.
To pokazuje, że pewne rzeczy są nieprzewidywalne - zarówno rzeczy dobre, jak i rzeczy złe. Tego nie da się zmienić, a jedyne co możemy zrobić to starać się ze wszystkich sił, by osiągnąć zamierzone cele. Jeśli chcesz grać w piłkę, jeśli chcesz być profesjonalnym futbolistą to musisz się skoncentrować na tym wszystkim co w tej materii zależy od ciebie. Musisz zwracać uwagę na każdy drobny szczegół, na każda jedną rzecz, która może sprawić, że będziesz lepszy na boisku. Musisz w siebie inwestować: w swoją nastawienie mentalne, w swoją fizyczność, psychologię, w odżywki...
A kiedy robisz wszystko co w twojej mocy - po prostu wierz w Boga. To jest moje spojrzenie na życie i mój ogląd piłki nożnej. Oczywiście, jeśli nie wierzysz w Boga - cóż, wierz w cokolwiek chcesz.
- Jak się czujesz w Krakowie, w Polsce? Czy czujesz się w zżyty z miastem?
- Tak, Kraków jest bardzo ładny. Moja rodzina i ja czujemy się tu bardzo dobrze. Gdybym mógł tu jedną rzecz zmienić: chciałbym, żeby było trochę bardziej słonecznie. Lubimy gdy jest ciepło, a w Polsce czasami pogoda bywa kapryśna. Ale wszystko inne jest świetne. Jesteśmy tu szczęśliwi, jesteśmy w dobrym miejscu.
- Jak się czujesz po obozie w Turcji?
- Czuję się silniejszy. Zrobiliśmy krok do przodu i wierzę, że zrobimy tej wiosny dobre wrażenie.
- Jakie masz oczekiwania co do fanów na wiosnę 2022 roku?
- Jak już mówiłem: chciałbym zobaczyć pełen stadion! Nie wiem jakie są obecnie ograniczenia związane z covid i nie wiem jak one mogą się jeszcze zmieniać, ale chciałabym zobaczyć 15 tysięcy ludzi na trybunach. Mam nadzieję, że na koniec każdego domowego meczu będziemy mogli wspólnie świętować.
Powtórzę raz jeszcze: dla nas wsparcie trybun jest bardzo ważne! Wiem, że czasami nie gramy bardzo dobrze, wiem, że zdarza się że zawodzimy oczekiwania, ale to jest piłka. I w piłce tak samo jak w każdym innym aspekcie naszego życia nie da się być fantastycznym każdego dnia. Każdy ma dni lepsze i dni gorsze, każdy łapie lepsze i gorsze wibracje - to normalne, codzienne wzloty i upadki. Ale właśnie wtedy najbardziej potrzebne jest wsparcie, gdy coś się nie układa - potrzebujesz kogoś, kto ci pomaga i kto w ciebie wierzy, kiedy zaczyna być ci trudno.
Przecież na tym polega kibicowanie! Chodzi o to, żeby wspierać swoich graczy, by być "12 zawodnikiem" i pomagać nam "robić różnicę". Bo doping naprawdę "robi różnicę"!
- Mówiłeś, że w przyszłości chciałbyś zostać trenerem. Jak długo zamierzasz grać w piłkę i czy trenerką chciałbyś się zajmować w Polsce, czy w Rumunii?
- Nie wiem, co przyniesie przyszłość. Chciałbym grać przynajmniej do 35 roku życia, a może nawet do 38. Mniej więcej w tym wieku planuję zakończyć karierę. Na początku pewnie otworzyłbym szkółkę, bo uzyskanie wszystkich wymaganych licencji, sfinalizowanie wszystkich koniecznych na ścieżce trenerskiej kroków zabiera trochę czasu. A gdzie chciałbym się tym zajmować? Hm... (śmiech)
Ostatnio podczas kolacji rozmawiałem o tym z Andreą. Zawsze rozmawiamy o następnym meczu - o taktyce, o tym jak rywal do nas podejdzie, nad czym musimy się skupić. I Andrea na końcu stwierdziła: wiesz, chciałabym cię za 10 lat zobaczyć na ławce trenerskiej Cracovii. (śmiech) To oczywiście tylko żarty, ale kto wie? Dla mnie byłby to wielki honor, ale jestem w stanie sobie taką sytuację wyobrazić, bo czuję się tu naturalnie. Mam wrażenie, jakbym grał "Pasach" od zawsze, znam każdy kąt klubu.
Jedna rzecz, którą wiem na pewno, to to że Cracovia obok Dinamo zawsze będzie moim domem. Kibice Dinama piszą do mnie, żebym wracał i ratował klub, ale zawsze im mówię, że kiedy wrócę do Dinama to zrobię to jako trener.
- Twitter jest w tym tygodniu pełen zdjęć kibiców, którym bardzo spodobała się Twoja reakcja po czerwonej kartce w meczu z Lechem...
- Kiedy zobaczyłem czerwony kartonik straciłem nad sobą panowanie bo DLA MNIE to nie była sprawiedliwa kartka, a nienawidzę zawodzić w ten sposób kolegów. Walczyliśmy w tym meczu tak bardzo, zostawiliśmy nasze serca na boisku i chcieliśmy ten mecz wygrać, a ta reakcja pokazuje dokładnie jak się wtedy czułem. A najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że była to pierwsza czerwona kartka w mojej piłkarskiej karierze.
Rozmawiał: Marcin Tytko
Zobacz także: #TerazPasyWYWIAD: Andrea Hanca: Ja i Sergiu urodziliśmy się z biało-czerwoną krwią
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Po co nam on...?
meteor
11:08 / 10.02.22
cracovio
Poldek
16:09 / 11.02.22
Zaloguj aby komentować
Kibic1995
moby dick
15:29 / 11.02.22
Zaloguj aby komentować
Moby dick
Kibic1995
14:21 / 11.02.22
Zaloguj aby komentować
....
moby dick
07:57 / 11.02.22
Zaloguj aby komentować
Meteor
Kibic1995
23:35 / 10.02.22
Zaloguj aby komentować
...
Kibic1995
23:34 / 10.02.22
Zaloguj aby komentować
meteor
Kurczak37
21:51 / 10.02.22
Zaloguj aby komentować
meteor
moby dick
16:43 / 10.02.22
Zaloguj aby komentować
moby dick
meteor
15:52 / 10.02.22
Zaloguj aby komentować
meter
moby dick
13:26 / 10.02.22
Zaloguj aby komentować
Zaloguj aby komentować