#TerazPasyWYWIAD: Kamil Pestka: - Trzeba patrzeć przed siebie
- Nauczyłem się już, że planowanie jest bez sensu, bo kontuzja, czy jakaś inna sytuacja losowa może wszystkie plany obrócić w niwecz. Skupiam się więc na dniu dzisiejszym, chcę dać z siebie wszystko dla Cracovii. A co się wydarzy dla mnie i dla klubu w roku 2022? Zobaczymy – mówi dla Terazpasy.pl obrońca Cracovii Kamil Pestka w rozmowie z red. Mieszkiem Pugowskim.
- W ostatnich tygodniach najgłośniejszą kwestią w Cracovii było odejście Michała Probierza. Jak wy jako piłkarze zareagowaliście na zmianę trenera, jak zareagowała szatnia? W końcu w tej szatni Ty i Radek Kanach byliście ostatnimi, którzy pracowali w Pasach z poprzednim trenerem pierwszego zespołu – to była szatnia stworzona w zasadzie w całości za czasów trenera Probierza...
- Z tego co pamiętam, to pamiętał trenera Zielińskiego jeszcze "Lucek", bo on też zaczynał wtedy treningi z pierwszym zespołem, choć debiutu nie zaliczył. Ale w sumie jest dokładnie tak jak mówisz: jest tu bardzo niewielu zawodników, którzy mieli już wcześniej okazję współpracować z trenerem Zielińskim. No ale co na to wszystko można powiedzieć? Taki jest sport i taka jest piłka nożna – trenerzy się zmieniają. Przez długi czas trenował nas trener Probierz, teraz przyszedł trener Zieliński i teraz z nim będziemy działać dalej.
- Czy w ciągu tych kilku ostatnich tygodni, gdy odbywacie zajęcia i gracie mecze z trenerem Zielińskim odczuliście już jakąś znacząca zmianę jeśli chodzi o treningi, nastawienie meczowe, jakieś istotne szczegóły, które już na pierwszy rzut oka różnią się względem poprzedniego okresu?
- Przede wszystkim zmieniliśmy system grania i gramy teraz na trójkę obrońców i to jest chyba jedna z najistotniejszych, o ile nie wprost najistotniejsza zmiana dokonana przez trenera Zielińskiego. Ten system to podstawa i na nim opiera się nasza strategia na mecz, cała nasza taktyka. Z tego co mówi nasz nowy szkoleniowiec, to właśnie w ten sposób chce grać – to nie ma być doraźny pomysł. Aczkolwiek chce też, byśmy byli przygotowani na ewentualne rotacje tego systemu – żebyśmy mogli wrócić bez zbędnych perturbacji do systemu 4-4-2, bo ten system czasami trzeba zmienić pod przeciwnika.
Trener Zieliński podkreśla w rozmowach z nami, że chce też byśmy kreowali akcje ofensywne, żebyśmy wymieniali dużo krótkich podań po ziemi. Na pewno do tych wszystkich wytycznych z ostatnich tygodni powoli będą też dokładane kolejne "cegiełki".
- Pytam o system także z tego powodu, że trener Zieliński ustawia Cię na wahadle. Wcześniej, gdy próbowano Cię przesuwać gdzieś wyżej – na przykład na lewą pomoc – to wyglądało to słabo i albo byłeś zmieniany jeszcze przed przerwą, albo tuż po niej. Teraz w meczach z Rakowem i z Wisłą Płock ta Twoja gra nie wyglądała tak źle, choć do ideału też było daleko. Ale jak Ty to widzisz, jak to czujesz: czy to wahadło Ci odpowiada, czy raczej wolałbyś grać na swojej naturalnej pozycji lewego obrońcy?
- Rozmawiałem z trenerem na ten temat i mogę powiedzieć, że docelowo jestem przymierzany do dwóch pozycji: zarówno do tego wahadła, jak i do skrajnie lewego obrońcy w ustawieniu trójką. Nie zaprzeczę, że pozycja na wahadle mi odpowiada – lubię tak grać, gdy mogę częściej przechodzić do ofensywy. To wahadło jest o tyle newralgiczną pozycją, że łączy defensywę z ofensywą, więc to też nie jest tak, że grając na wahadle jestem skupiony tylko na ataku: to jest w zasadzie połączenie pozycji bocznego pomocnika i bocznego obrońcy w jednym. Także pozycja wahadłowego mi odpowiada, ale nie ukrywam, że muszę jeszcze trochę się z nią oswoić – przyswoić pewne automatyzmy wynikające z tego ustawienia, nabrać w nim obycia.
System, którym teraz gramy jest dla większości z chłopaków nowością; może nie nowością jeśli chodzi o samą znajomość istnienia tego systemu i może niektórzy w takim systemie już grywali, ale jednak my teraz pierwszy raz w tym składzie osobowym współpracujemy w ramach tego systemu. Musimy to wszystko scalić. Wkrótce zacznie się kolejny okres przygotowawczy, więc wtedy będziemy mogli na spokojnie nad tym popracować.
- W meczu z Legią Wasza gra wyglądała dobrze przez całe spotkanie, ale z Rakowem i Wisłą Płock pierwsze połowy były ewidentnie słabsze w Waszym wykonaniu. Jak to się dzieje, że tak często musicie zejść do szatni w przerwie, aby mogła nastąpić ta zmiana na lepsze?
- Trzeba przyznać, że jest to nasz główny problem w tym sezonie, że gramy dwie nierówne połowy. I to jeszcze za trenera Probierza mieliśmy ten problem, że zaczynamy słabo i potem musimy gonić wynik. Mamy go dalej, myślę, że jeszcze do końca go nie przezwyciężyliśmy, musimy się do tego mocno przyłożyć w dwóch ostatnich meczach roku, żeby tego rodzaju sytuacji uniknąć. Nie wiem z czego ta cała sytuacja wynika – czy to jest kwestia koncentracji, braku pewności siebie? Trudno mi powiedzieć.
Wychodzimy na pierwszą cześć meczu z takim samym zaangażowaniem jak na drugą, ale fakty są takie, a nie inne – widać kiedy najczęściej tracimy bramki, widać kiedy te bramki odrabiamy. To jest element zdecydowanie do poprawy. Pracujemy jednak mocno nad defensywą, żeby było z meczu na mecz lepiej. W trzech ostatnich spotkaniach dwa razy zagraliśmy na zero z tyłu, więc to nas utwierdza w przekonaniu, że idziemy w dobrym kierunku.
Ostatecznie zresztą i tak chodzi o to, żeby strzelić jednego gola więcej od przeciwnika – niezależnie od tego ile samemu się straci. Co by nie mówić, chociaż te nasze tracone łatwo w pierwszych połowach gole na pewno są naszą bolączką, to jednak w tym sezonie wiele razy goniliśmy wynik skutecznie. Może rzadko zdarzało nam się przegrywać, ale często remisowaliśmy – to też jest różnica w stosunku do sezonu 2020/21, gdy jak już straciliśmy gola to było "pozamiatane".
- Jaka jest obecnie atmosfera w szatni Cracovii? Bo derbach na pewno nie była najlepsza, panował raczej pesymizm...
- Cóż, po derbach mieliśmy trzy dni wolnego i kiedy pojawiliśmy się ponownie w klubie to czekał już na nas trener Zieliński. Czy był pesymizm w szatni? Ja tego tak nie odczułem, nie dostrzegałem czegoś takiego. Trener Zieliński chyba określił to w ten sposób, że za mało się uśmiechaliśmy na boisku. To chyba trochę co innego.
- I czy uważasz, że ten Wasz związek z trenerem Probierzem trochę się już wypalił i stąd czegoś zaczynało brakować? Czy przyjście trenera Zielińskiego oznaczało dla drużyny "wpuszczenie świeżego powietrza"?
- Zawsze przyjście nowego trenera oznacza "wpuszczenie świeżego powietrza" w tym sensie, że pojawiają się inne pomysły, inne spojrzenie na drużynę, inny plan treningowy, taktyka i sposób na grę. Nie ma co ukrywać, że jest to też jakiś dodatkowy bodziec dla zawodników.
- Ale rozumiem, że też nie odbywało się to na tej zasadzie, że potrzebowaliście jakieś wstrząsu, jakiejś generalnej zmiany mentalności, że czuliście jakiś wielki problem, z którym sobie nie radziliście i potrzebujecie nagłej poprawy.
- No nie, aż tak źle nie było. Ta nasza sytuacja w tabeli też w żadnym momencie nie była jakaś dramatyczna. Wiadomo, że tu zaważyło co innego: przegrane derby. To był mocny cios dla każdego z nas. Ale tego już chyba nie ma co roztrząsać – trzeba patrzeć przed siebie.
- To teraz coś z zupełnie innej beczki. Chciałem Cię zapytać o Centrum Treningowe w Rącznej. Trener Zieliński mówi, że dzięki niemu Cracovia dogoniła zachód. Ty już w tym miejscu trenujesz od wielu miesięcy, znasz je dobrze. Jakie były Twoje pierwsze odczucia, jakie są teraz – po roku pracy w tym miejscu. Czy odczuwasz ten skok jakościowy?
- Jeśli chodzi o boisko, to przeskok pomiędzy Wielicką, a Rączną jest rzeczywiście kolosalny. Szatnie zresztą tak samo. Te różnice były odczuwalne każdego dnia, choć teraz już spowszedniały. Na pewno udało nam się znacząco podnieść poziom własnego zaplecza i to widać gołym okiem. Czy dogoniliśmy dzięki temu zachód? Na pewno trochę tak.
- Przed meczem z Radomiakiem w Krakowie mówiło się, że przy Kałuży ma się wkrótce pojawić Paulo Souza, by przyjrzeć Ci się pod kątem ewentualnego powołania do kadry narodowej. Ostatecznie nic z tego nie wyszło, o selekcjonera zatrzymał covid – czy czujesz, że szansa na pierwsze powołanie przeszła Ci koło nosa?
- Nie wiem. Na pewno cieszę się, że jestem w orbicie zainteresowania selekcjonera. Przez rok nie grałem, przeszedłem trzy operacje, więc fakt, że tak szybko wróciłem do miejsca, z którego wypadłem jest już super. Mam w każdym razie nadzieję, że moja szansa jeszcze nadejdzie. Podejrzewam zresztą, że trener Souza oglądał mecz, więc nie wiem, czy jego fizyczny brak na meczu miał rzeczywiście aż tak wielkie znaczenie.
- Przed dwoma laty powiedziałeś, że gdybyś miał trafić do jakiejś ligi zagranicznej to najbardziej chciałbyś zagrać w Hiszpanii co jest dość nietypowym wyborem bo w La Liga rzadko widujemy Polaków. Ostatnio swych sił próbował tam Damian Kądzior i dość szybko wrócił do Polski. Uważasz, że gdybyś po tym sezonie miał dostać dobrą ofertę właśnie z Hiszpanii to byłbyś w stanie powalczyć tam o skład?
- Teraz moje priorytety się zmieniły (śmiech), ale wyjeżdżając do każdego klubu zagranicznego musze wierzyć w siebie i w to, że wywalczę skład. Inaczej cała ta zabawa nie miałaby sensu. Przyznaję jednak, ze teraz jakoś nie mam ligi "wymarzonej". Chciałbym tylko, żeby ten ewentualny klub zagraniczny był rozsądnym krokiem w mojej karierze.
- Czy planujesz wypełnić Twój obowiązujący do roku 2023 kontrakt z Cracovią, czy raczej chciałbyś, żeby w najbliższym roku nadeszła dla Ciebie jakaś oferta, która zadowoliłaby zarówno Ciebie, jak i Cracovię?
- W najbliższym czasie chciałbym dobrze grać (śmiech). To może jest odpowiedź najbardziej dyplomatyczna, ale to się najlepiej sprawdza. Brzmi to banalnie, ale tak do całej sprawy należy podchodzić. Nauczyłem się już, że planowanie jest bez sensu, bo kontuzja, czy jakaś inna sytuacja losowa może wszystkie plany obrócić w niwecz. Skupiam się więc na dniu dzisiejszym, chcę dać z siebie wszystko dla Cracovii. A co się wydarzy dla mnie i dla klubu w roku 2022? Zobaczymy.
- Wracając do tej kontuzji – oby nigdy więcej nie przydarzyło Ci się coś podobnego – ale czy czułeś, że straciłeś szansę na coś dużego? Euro wywindowało Twoje akcje bardzo mocno w górę – pokazałaś się z najlepszej strony, wszyscy o Tobie mówili w samych superlatywach. Chodziły słuchy o transferze do Włoch...
- Kontuzji doznałem rok po Euro... Szczerze mówiąc: bardziej żałowałem, że zabraknie mnie w meczu z Malmö, bo ta moja pierwsza przygoda pucharowa z Dunajską Stredą była nieudana. Nie myślałem i staram się nie myśleć o tym, czy gdyby nie kontuzja to coś by się potoczyło inaczej. Potoczyło się tak, a nie inaczej i to co było już się nie zmieni. Ale chcę powiedzieć jasno i wyraźnie, że to nie było tak, że podpisałem kontrakt z Cracovią ze względu na kontuzję.
Rozmawiał: Mieszko Pugowski
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.