Jurij Szatałow: - Liczy się tylko końcowy efekt
- Nas interesuje tylko końcowy efekt jakim jest utrzymanie Cracovii w Ekstraklasie. Zanim tego nie osiągniemy wszystkie pośrednie wyniki nie są nic warte - mówi dla Terazpasy.pl trener Cracovii Jurij Szatałow .
- Panie trenerze, robiliście już analizę meczu z Lechią Gdańsk?
- Jeszcze nie. Wszystkie potrzebne materiały są już przygotowane, ale analizę z udziałem całego zespołu zaplanowaliśmy na środę.
- W meczu z Lechią nie mógł Pan skorzystać z trzech kontuzjowanych zawodników. Czy ktoś z tej trójki będzie gotowy na mecz z Arką?
- W tej chwili trenuje tylko Radomski. Bartczak nadal bierze antybiotyki, a kontuzja wykluczyła z gry Nawotczyńskiego na co najmniej miesiąc.
- W miejsce niedysponowanych Radomskiego i Bartczaka w meczu z Lechią parę defensywnych pomocników tworzyli Sławomir Szeliga i Boilević. Pana zdaniem ta para sprawdziła się?
- Czy się sprawdzili? Zespół wygrał mecz, więc z pewnością można to tak określić.
.
.
- Pavol Masaryk zagrał 25 minut w meczu z Lechią. Bramki wprawdzie nie strzelił, ale - przynajmniej moim zdaniem - pozostawił po sobie dobre wrażenie.
- To za mało czasu, aby można było coś więcej powiedzieć o jego formie. W tym występie trudno się w jego grze doszukać wielkich plusów czy minusów.
- Mówi się, że napastnicy "żyją z podań". W meczu z Lechią były sytuacje w których partnerzy mogli podać Masarykowi, ale tego nie zrobili...
- W naszym zespole na pewno nie ma takiego problemu, że ktoś kogoś specjalnie "nie widzi"...
- Gdy tuż przed rozpoczęciem rundy wiosennej Cracovia pozyskała Pavolo Masaryka, mówił Pan o nim, że jest to rasowy napastnik, który potrafi utrzymać się przy piłce w polu karnym, którego "piłka szuka"... To są cechy których się nie zapomina. To bardzo doświadczony piłkarz, rozegrał ponad 200 spotkań w Ekstraklasie, strzelił przeszło 70 bramek. Z drugiej strony Masaryk nie przygotowywał się zimą z Cracovią i pomijając braki w przygotowaniu fizycznym musi się "nauczyć" nowej drużyny, a drużyna musi "nauczyć się" Masaryka. Czy czas pracuje na jego korzyść? Dlaczego ten piłkarz nie spełnia dotąd ani naszych, ani Pańskich oczekiwań?
- Bardzo wiele rzeczy się na to składa. Mogło być i tak, że jakby Masaryk w pierwszym czy drugim meczu trafił do pierwszego składu to strzeliłby jedną czy dwie bramki i teraz cały czas byłby w okolicach podstawowego składu. Tak się nie stało, bo nie był przygotowany do gry pod każdym względem. Teraz będzie stopniowo wchodził. To jest zawodnik, który może nam pomóc i na pewno będzie przydatny. W ostatnim meczu pokazał już swoje walory.
- Jednym z mocniejszych punktów Pana drużyny jest Aleksejs Visnakovs. Jak go Pan znalazł?
- Zimą sprawdziliśmy bardzo wielu piłkarzy. Jednym z nich był Visnakovs. Wpadł nam w oko i... został w Cracovii.
- To efekt Pana kontaktów na wschodzie?
- To nie jest ważne. Najważniejsze jest to, że Visnakovs swoją grą bardzo nam pomaga. To czy "spadł z księżyca" czy "wyszedł spod ziemi" nie ma znaczenia.
- Przed rundą wiosenną powiedział Pan, że Visnakovs może być najlepszym transferem Cracovii w rundzie wiosennej. Czy swoją grą w dotychczasowych meczach ten piłkarz potwierdził Pańską tezę?
- Na razie nie odpowiem na to pytanie. Jest jeszcze za wcześnie. Przed nami jeszcze dziewięć spotkań. Gdy skończy się sezon spokojnie usiądziemy i ocenimy każdego piłkarza.
- Czekamy, aż Cracovia pokaże także w meczach wyjazdowych taką grę jaką demonstruje wiosną na własnym stadionie...
- Wiosną zagraliśmy tylko dwa mecze wyjazdowe, dlatego uważam, że jest zdecydowanie za wcześnie na wyciąganie na tej podstawie daleko idących wniosków.
- Czy w meczach wyjazdowych ustawia Pan zespół inaczej niż w meczach u siebie?
- Nie. Na wyjazdach mamy grać taką samą piłkę jak u siebie. Ustalamy taką taktykę jaką uważamy za najlepszą pod danego przeciwnika niezależnie od tego czy gramy na własnym stadionie czy na wyjeździe.
- Różnica jest w głowach piłkarzy?
- To pytanie do psychologów, ale myślę że coś w tym jest. Dotyczy to każdej drużyny, nie tylko Cracovii. Każdy z nas inaczej się przecież zachowuje u siebie, we własnym domu, a inaczej gdy idzie do kogoś z wizytą. Nie znam drużyny, która miałaby lepsze wyniki na wyjazdach niż u siebie. Oczywiście ta prawidłowość nie zwalnia nas z obowiązku dążenia do zwycięstw i zdobywania jak największej liczby punktów również w meczach wyjazdowych.
.
.
- Na wiosnę Cracovia bardzo zbliżyła się do Arki i Polonii Bytom. W Gdyni - po raz pierwszy od kiedy prowadzi Pan Cracovię - zespół stanie przed szansą wyprzedzenia rywala...
- To nie ma dla nas żadnego znaczenia. Z tego, że dzisiaj mamy jeden czy cztery punkty straty nic nie wynika. Nas interesuje tylko końcowy efekt jakim jest utrzymanie Cracovii w Ekstraklasie. Zanim tego nie osiągniemy wszystkie pośrednie wyniki nie są nic warte. Proszę mi wierzyć - mnie interesuje teraz tylko najbliższy mecz mojego zespołu.
- W pierwszych meczach rundy wiosennej nie mieliście dosłownie nic do stracenia. Teraz, gdy zbliżyliście się do rywali, może pojawić się choćby podświadoma asekuracja i kalkulacja, na przykład myśl, że "może w tym meczu wystarczy nam remis?"...
- Na kogoś może tak działają podobne sytuacje. Na mnie na pewno nie.
- Świetne wyniki pozwoliły zapewne Pana piłkarzom uwierzyć w swoje piłkarskie umiejętności i w to, że można uratować Ekstraklasę dla Cracovii...
- Proszę iść do szatni i zapytać o to zawodników (śmiech). Wygrywamy, w zespole panuje świetna atmosfera, piłkarze chcą grać i zdobywać punkty. To jest najważniejsze. Jeśli chodzi o wiarę w utrzymanie, to mogę mówić tylko za siebie. Wierzyłem, wierzę i będę wierzył, że nie spadniemy.
- Gdy przed zakończeniem rundy wiosennej mówił Pan o swojej wierze w utrzymanie Cracovii, nie brakowało głosów, że jest to "dobra mina do złej gry". Teraz, po znakomitym początku rundy wiosennej, obok wiary jest także realna szansa na utrzymanie. W tabeli rundy wiosennej Cracovia jest na drugim miejscu...
- Tak?! (śmiech)
- No tak to Panu wyliczyli... (śmiech).
- Zupełnie nie zwracam uwagi na takie rzeczy.
- Pan może nie zwraca na to uwagi, ale na pewno zwracają na to uwagę trenerzy innych zespołów. Jeszcze niedawno Cracovia była na pozycji "chłopca do bicia". Przebudowany w zimie zespół był wielką niewiadomą, wszyscy "uczyliśmy" się dopiero nowych piłkarzy, nowej gry zespołu...
- Nie mam żadnego wpływu na to jak trenerzy naszych rywali będę nastawiać swoje drużyny na mecz z Cracovią. Mam wpływ na swój zespół i w kolejnych meczach na pewno nie zmienimy nic co się sprawdziło i dobrze funkcjonuje.
- Można przypuszczać, że teraz będzie Wam się grało trudniej. Trenerzy szczegółowo analizują Waszą grę i pewnie już wiedzą, gdzie ręka Szatałowa odcisnęła decydujące piętno na zespole...
- Na pewno gra się dużo łatwiej, gdy pozna się przeciwnika. Tak samo jest na wojnie. Jak zna się przeciwnika, to wiadomo jaką przeciwko niemu użyć broń. To normalna rzecz.
- Nauczył nas już Pan, że na początku tygodnia wyciąga Pan "czystą kartkę" na której nie ma ani jednego nazwiska ze składu na najbliższy mecz...
- Nareszcie! Nauka nie idzie w las! Dlatego wszystkie dalsze pytania - kto zagra, kto nie zagra z Arką - są zbędne... (śmiech).
Rozmawiał: Crac
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Do Rząsy ! ! ! Za napastnikiem się rozgladaj ! ! !
gregornh
09:55 / 16.04.11
Zaloguj aby komentować