Grzegorz Lato: - Kluby zrozumiały, że żarty się skończyły
- Był u mnie Tomek Hajto i powiedział: Okradacie mnie i moją rodzinę. Nie ja go okradam, tylko jego szefowie - mówi prezes PZPN Grzegorz Lato w wywiadzie dla POLSKA Gazeta Krakowska.
- (...) Prezesi PZPN się zmieniają, a zamieszanie wokół rozgrywek znów ogromne.
- To nie jest bałagan u nas. Bałagan mają kluby. Przecież pięć klubów w pierwszym terminie nie dostało licencji. Cztery przyjechały do PZPN, dostały dwa tygodnie na odwołanie i uzupełnienie dokumentów. Tylko ŁKS miał z tym problemy, wyłącznie na własne życzenie.
.
.
- Dlaczego więc próbował Pan ratować ŁKS i polecił odwoławczej komisji ds. licencji trzeci raz zająć się sprawą tego klubu?
- ŁKS zajął siódme miejsce w lidze. Z punktu widzenia sportowego ekstraklasa temu klubowi się należy. I dlatego uruchomiłem wszystkie ścieżki, by komisja odwoławcza ds. licencji mogła jeszcze raz zbadać tę sprawę. Mogła, ale nie musiała. Komisja zebrała się i orzekła, że wcześniejszy werdykt jest ostateczny. Ma do tego prawo, jest niezależna. Nigdy nie wpływałem na jej członków. Jakbym próbował nacisków, to byście mnie rozjechali. Przewodniczący Zbigniew Lewicki potwierdził przecież, że nawet w osobistych rozmowach nie sugerowałem mu, żeby coś w sprawie ŁKS-u załatwił.
- Ale dlaczego to wszystko trwa tak długo? Niektóre kluby wciąż nie wiedzą, w której lidze zagrają.
- Z tym pytaniem proszę się zwrócić do ministra sportu, a nie do mnie. Przecież prawo odwołania się do sądu administracyjnego daje klubom ustawa o sporcie kwalifikowanym. Moim zdaniem wszystkie sprawy sportowe powinny być rozstrzygane w Trybunale Arbitrażowym przy PKOl. Tak jest choćby w UEFA. Tam kluby odwołują się do Lozanny. Tydzień czasu i sprawa jest rozpatrzona. Niech więc pan minister znowelizuje ustawę. Ja nie mogę.
- Trybunał jednak też zwleka w sprawie Widzewa.
- Ale jak kuratora wprowadzali do PZPN, to w ciągu godziny na telefon potrafili się zabrać. Czytałem pana wywiad z Romaną Troicką-Sosińską. Nawet kserokopię tego artykułu cały czas trzymam na biurku i zerkam sobie co jakiś czas. To nie mówi byle kto, tyko sekretarz trybunału. W końcu ktoś miał odwagę powiedzieć prawdę, jak to wszystko się odbywało. Na pytanie: "Czy pani zdaniem trybunał przy PKOl jest niezależny?", pani Sosińska odpowiedziała: "Nie jest". Dwa słowa wystarczyły. Ktoś naważył kiedyś piwa, jeśli chodzi o Widzew, i na pewno nie wypije tego piwa PZPN. Nawet w piątek wysłałem pismo do trybunału, by sprawą łódzkiego klubu zajął się przed startem ekstraklasy. (...)
- Zawodnicy ŁKS używają pod Pana adresem mocnych słów. Mówią, że ich Pan zdradził. Podczas kampanii wyborczej mówił Pan ponoć, że zawsze będzie trzymał stronę piłkarzy.
- Wiem, że są w tej sprawie emocje. Był u mnie Tomek Hajto i powiedział: Okradacie mnie i moją rodzinę. Nie ja go okradam, tylko jego szefowie. Przecież to spółka akcyjna. Niejedna spółka bankrutuje. Leeds grało w Lidze Mistrzów, a potem przyszła zapaść finansowa i spadli o kilka klas rozgrywkowych.
- Co Panu mówił bramkarz ŁKS-u Bogusław Wyparło podczas czwartkowego zebrania zarządu PZPN? Wyglądał na wzburzonego.
- Bogusia znam wiele lat, był w Stali Mielec. Rozumiem go, ma trzyletni kontrakt. Jak nie będzie w ekstraklasie, to nici z umowy. Ale dlaczego te pretensje kierowane są do mnie? ŁKS jako jedyna drużyna nie uzupełnił dokumentów na czas. Pan Lewicki osobiście dzwonił do przedstawicieli klubu. Trzy i pół godziny komisja czekała, aż ktoś z Łodzi dotrze z dokumentami. Cztery inne kluby mogły przyjechać, tylko ŁKS nie dał rady. I ja czytam, że interesów Cracovii ktoś broni. To, że Lewicki miał epizod w tym klubie, gdy był juniorem 45 lat temu, to trzeba teraz robić na niego nagonkę?
- Dlaczego więc złożył dymisję? Mówił, że za wiele osób na niego naciska.
- Będę z nim jeszcze rozmawiał. Nie wytrzymał napięcia, bo dostawał pogróżki. Dzwoniono do niego do domu. Długo rozmawialiśmy. Mówiłem mu, że jak się podejmuje trudne decyzje, czasami trzeba zacisnąć zęby. (...)
- Mówi Pan, że zamieszanie wokół ligi nie jest z winy PZPN. Po co więc związek wykonuje tyle dziwnych ruchów. Zwołuje się komisję ds. nagłych, komisję mediacyjną. Dajecie pole do spekulacji.
- Jeśli byłaby inna ustawa, dawno zakończylibyśmy sprawę. Przyznaję, że wykluczenie z ligi klubu ze 102-letnią tradycją, który zajął siódme miejsce w lidze, nie jest łatwą decyzją. Tyle że sprawa jest poza PZPN. ŁKS odwołał się do sądu. Swoją drogą proszę pamiętać, że żaden sąd licencji im nie da. Może tylko zwrócić sprawę do nas.
- Przyznaje więc Pan, że szuka sposobów, by ocalić łódzkie kluby?
- Jeśli chodzi o Widzew, żałuję jednego: że abolicja nie weszła. Dałem słowo, że spróbuję to wprowadzić. Pomyślałem: niech prokuratura łapie ludzi, klubom dajmy już spokój. Nie wyszło. Ale ja słowa dotrzymałem. Wprowadziłem abolicję pod obrady. Tyle że każdy klub miał swoje interesy. Przecież jak Widzew nie wchodzi do ekstraklasy, robi komuś miejsce. Jest o co walczyć. Środowisko nie chciało abolicji. (...)
- Działacze, którzy są w PZPN od lat, mówili: to niemożliwe, że uchwała proponowana przez zarząd nie przeszła.
- Szczerze? Rozwiązało mi to w pewnym stopniu ręce. Jak przyjdą teraz papiery z prokuratury, to degradować klubów nie będziemy mogli, chyba że czyn miał miejsce po 2005 r. Ale minus dziesięć punktów czy piętnaście będziemy dawać. Plus 600 tys. zł kary. I będzie jak na poczcie. Bierzemy stempel, przybijamy i dawaj następnego. Chciałem, żeby się to już skończyło. Sześć lat to wszystko trwa, a prokuratura nie spieszy się z wyrokami. (...)
- To prawda, że do PZPN dotarły materiały na cztery nowe kluby?
- Nic nie wiem na ten temat. Jeśli coś przyjdzie, to od tego jest wydział dyscypliny. (...)
- Może Pan obiecać, że gdy się spotkamy za rok, podobnego zamieszania w lidze nie będzie?
- Nie będzie, bo kluby zrozumiały, że żarty się skończyły. Abyśmy mieli dobrą ligę, muszą w niej grać kluby, które się do tego nadają. I nie chodzi tylko o ekstraklasę. Zastanawiamy się, czy nie stworzyć jednej grupy drugiej ligi zamiast dwóch. Nie stać nas na dwie. Po drugie, jeśli chcemy dogonić Europę, nie możemy zaczynać ligi w połowie marca, tylko na początku lutego. Dzięki temu, że są licencje, kluby musiały zrobić oświetlenie i podgrzewaną murawę. A nie tak dawno awantura była, że nikogo nie będzie na to stać. Okazało się, że można.
- Kawa na ławę: to ostatni rok zawirowań?
- Ostatni. Pierwszy termin przyznawania licencji będzie pod koniec kwietnia, a komisja odwoławcza rozpatrzy zażalenia do 25 maja. I nie będzie możliwości żadnych interwencji. Skończyły się te czasy. Sprawa ŁKS to ostatnia interwencja, jaką podjąłem. Decyzja komisji licencyjnej będzie ostateczna. Nie pomoże straszenie nas sądami, procesami. Nie pomoże Święty Boże. My też mamy olbrzymią broń w ręku. Możemy kogoś przecież skreślić z listy członków PZPN. To tak jakby PZPN skarżył do sądu cywilnego UEFA czy FIFA. Toby nas w minutę wyrzucili.
- Cały bardzo obszerny wywiad z Prezesem Grzegorzem Latą - "Za rok nikomu nie pomoże Święty Boże" - w POLSKA Gazeta Krakowska
Rozmawiał: Rafał Romaniuk - POLSKA Gazeta Krakowska
Fot. Crac
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
..
Kuba1906
15:56 / 27.07.09
Zaloguj aby komentować