Terazpasy.pl / Publicystyka / Kibice / Paweł Kozendra - Mam swój honor!

Paweł Kozendra - Mam swój honor!

Po serii sukcesów, jakie w ostatnich trzech latach odnosił zespół hokejowy Cracovii, z drużyną rozstał się jeden z ostatnich wychowanków Pasów - Paweł Kozendra. Głośno było o kulisach tego rozstania, ale nie tylko o tym przeczytacie w wywiadzie, jaki redakcja Teraz Pasy! przeprowadziła z Pawłem. Krótkie podsumowanie 25 lat gry w Cracovii? Czemu nie. I może jeszcze małe co nieco...

- Czy możesz przybliżyć czytelnikom swoje hokejowe początki?

- Moja przygoda z hokejem rozpoczęła się dzięki mojemu przyjacielowi, na którego do dziś zawsze mogę liczyć. Jest to Marcin Cieślak. Pamiętam jak dziś, że gdy rozpocząłem naukę w ?zerówce? i wszedłem do klasy, Marcin pochwalił mi się że jeździ na łyżwach i że jego tata jest trenerem. Marcin przyprowadził mnie do klubu i od tego się wszystko zaczęło. Potem Pan Cieślak pokierował mnie do trenera Kosturka, który już kojarzył nazwisko Kozendra, ponieważ mój starszy brat też trenował hokej i był jego wychowankiem. Pan Kosturek prowadził jednak starsze roczniki, więc pokierował mnie do trenera Montiana. I tak w 1982 roku w wieku sześciu lat zacząłem trenować hokej. Z tamtej drużyny praktycznie 98% ludzi nie ma już przy hokeju... Został tylko Staszek Urban i wspomniany Marcin Cieślak...

- Jak rozwijała się Twoja dalsza kariera? Czy Cracovię stać było na jakieś sukcesy w młodzieżowym hokeju?

- Pod ręką panów Kosturka i Cieślaka młodzieżowe drużyny miały dosyć dużo sukcesów. Między innymi rocznik mojego starszego brata zdobywał Złoty Krążek- to był taki turniej dla młodzieżowców. My młodzicy zdobyliśmy wtedy o ile dobrze pamiętam w Bytomiu wicemistrzostwo Polski. Potem niestety długo, długo nic, bo jak wiadomo sekcja się posypała, było coraz gorzej...

- Potem pojawił się nowy sponsor....

- Tak. Gdy miałem 17 lat w klubie pojawił się Browar Okocim i zaczęło się dziać coraz lepiej. Ściągano posiłki, że wspomnę takie nazwiska jak Prima, Pawljuczenko, Fatikow na bramce, potem Gusow. Jako młody chłopak wspominałem ich jako chyba najlepsze wzmocnienia w Polskiej lidze hokeja. Miałem przyjemność z tymi ludźmi grać w jednej drużynie. Był to ważny czas w Cracovii, ponieważ doszliśmy wtedy do półfinału play off. W meczu z Podhalem brakło nam 5 minut do sukcesu. Porobiło się tam troszeczkę błędów, ale to już spowodowały emocje. Cracovia grała z najgroźniejszym rywalem i brakło troszeczkę szczęścia. Załatwił nas tam wtedy przyszły gracz Cracovii - Gusow. Przybił tego przysłowiowego gwoździa do trumny na 3-2. Wtedy mimo porażki poczułem w Krakowie mocniejsze bicie serca, ponieważ kibice przyjęli nas niesamowicie serdecznie i miło. Warto grać dla takich kibiców jak ci w Krakowie. Na drugi dzień na trening przyszła naprawdę masa ludzi, by podziękować nam za to co udało się wtedy osiągnąć.

- Potem znowu przyszedł trudny okres.

- Tak, myśleliśmy juz że zgaśnie światło w szatniach, ale ciągnęliśmy tę sekcję z chłopakami. Musieliśmy normalnie pracować, czasem kupować sobie sprzęt. Jednak ta miłość do hokeja i do kibiców, i chyba to serce w Pasy... W końcu tyle lat się to robi... Nie odpuszczało się tego tematu, mimo że nawet w domu były sprzeczki z małżonką, że powinienem przestać grać w tego hokeja, że z tego nic nie będzie... Ja wtedy mówiłem, że nie robię tego dla pieniędzy tylko dla własnej satysfakcji, i że może to jeszcze kiedyś zaprocentuje.

- Przyszedł w końcu taki sezon, w którym Klub zainteresował się znowu hokejem.

- Tak. Z panem Mieczysławem Nahuńko wywalczyliśmy awans do pierwszej ligi w meczach przeciwko Sanokowi. Przyszedł Marcińczak, Csorih, przyszedł Karel Horny który wykazał się w tym finale wielką profesurą i moim zdaniem do dziś jest człowiekiem, który wie coś o hokeju i ma niesamowitą technikę. A potem pierwszy medal po latach- Brązowy! Niesamowity sukces i euforia. Dla mnie i kolegów wielkie przeżycie. Ja cieszyłem się z dwóch powodów. Raz, bo był medal dla Krakowa, a po drugie, bo jako nieliczny z wychowanków go wywalczyłem. Nawet patrząc na wielkich graczy Cracovii takich jak pan Roman Stablecki - olimpijczyk, czy świętej pamięci pan Migacz nie mieli okazji zdobyć z Cracovią medalu. Ja grałem w czasach gdzie mogłem walczyć o ten medal i zdobyliśmy ten medal. A potem było jeszcze lepiej. W życiu bym nie powiedział że sezon później będę mistrzem Polski, a to już smakowało niesamowicie. Ile pokoleń hokejowych przeszło przez Cracovię by doczekać po 57 latach takiego sukcesu. Powiem tak może brzydko: niektórzy nawet tyle nie żyją! Bardzo cieszę się że moje nazwisko zapisało się przy tej historii. Obok Marcina Cieślaka i Staszka Urbana jesteśmy jedynymi którym się to udało.

- Przyszedł jednak kolejny sezon i coś się chyba posypało. Gdy wydawało się ze masz pewny plac w Cracovii-Comarch okazuje się że w drużynie nie ma dla Ciebie miejsca. Jak myślisz czemu tak się stało?

- Nie mogę sobie na to pytanie odpowiedzieć. Nie chcę negować czyjejś pracy, bo nie ja za skład odpowiadam, nie ja na to daję pieniądze. Czy miałem mocną pozycję? W mistrzowskim sezonie raczej tak. Na play off do Nowego Targu jechaliśmy tak, jakby lew otworzył paszczę, a my do niej wskoczyliśmy. I na mnie padło, otworzyłem wynik w 2 minucie, co było dosyć cenne, bo koledzy też dostali przysłowiowego kopa, i bramki zaczęły się sypać. Potem w Krakowie w drugim meczu strzeliłem Podhalu dwie bramki. Asysta w trzecim meczu, z Tychami w finale też grało mi się nieźle. Jednak na następny sezon trafiłem odgórnie już od 4 piątki, i Kozendra stał się nagle zawodnikiem do łatania dziur. Taki zawodnik nie czuje się najlepiej, bo wyjeżdża na lód tylko by nie stracić bramki lub kogoś zastąpić. Co wtedy można pokazać? Robiłem swoje chyba nieźle, bo na 11 meczów play off w ostatnim sezonie (7 z Podhalem, 4 ze Stoczniowcem) Paweł Kozendra zagrał na 0 z tyłu! Pan Rohaczek prowadził takie statystyki, i dziwi mnie, że okazałem się niepotrzebnym zawodnikiem.

- Patrząc na statystyki widać jednak że na lód nie byłeś za często wypuszczany.

- Nie dostawałem zbyt wielu szans, ale tym bardziej nie mogłem pokazywać się z dobrej strony. Ciężko w takich chwilach uwierzyć w siebie, choć i tak dziękuję panu Rohaczkowi że mnie w ogóle wypuszczał, bo przecież nie musiał.

- Zasięgnąłem języka na Twój temat u różnych osób. Zgodnie mówi się, że Kozendra to nie typ technika czy finezyjnego hokeisty, ale twardy i niesamowicie silny gracz. Jak sądzisz. Czy to brak sportowych walorów zaważył nad nieprzedłużeniem z Tobą kontraktu przez MKS Cracovia czy może jak twierdzą niektórzy, Paweł Kozendra miał czasem w szatni za długi język?

- Zgadza się, nie jestem technikiem, ale walczę. To co mam, osiągnąłem tylko własną pracą. Trener Rohaczek zawsze mówił że trzeba grać prosty hokej, starałem się to realizować. Wiadomo że w klasyfikacji kanadyjskiej w tym sezonie wypadłem słabo, ale wydaje mi się że w każdej piątce jest człowiek, który ciągnie tę grę. Ja byłem w piątce od tego, by nie tracić bramek.

- Czy jednak faktycznie Twoje wypowiedzi nie mogły przeszkadzać trenerowi Rohaczkowi?

- Ja należę do ludzi którzy jak mają coś do powiedzenia to wolą powiedzieć to na głos a nie kryć tego w sobie. Kiedyś może wykrzyczałem w szatni za dużo, i pewnie to zaważyło na nie przedłużeniu ze mną kontraktu, ale wiem że oni mieli prawo nie przedłużyć go. Pracodawca może zerwać umowę, przedłużyć ją lub nie. Nie ja wykładam na ten hokej pieniądze, ale mi się wydaje że jeśli cała Polska to widzi, że nasi obcokrajowcy nie byli aż takim znowu wzmocnieniem, a chłopcy którzy mogli za nich grać mogli wkładać w grę dużo więcej serca, co przełożyłoby się na korzystniejsze wyniki w niektórych meczach.

- Jednak cały czas mam wrażenie że nie jesteś rozgoryczony samym faktem nieprzedłużenia umowy, a tym, jak to się odbyło... Jak było?

- Zadzwonił do mnie jeden z kolegów z pytaniem czy mam juz kontrakt, bo do niego właśnie zadzwonili z klubu i zaprosili na spotkanie. Powiedziałem że nie, i sądziłem że pewnie jest jakaś kolejka, i że w końcu ktoś się do mnie odezwie. Potem dotarło do mnie, że już wszyscy koledzy podpisali umowy. Czekałem jeszcze z tydzień, ale nikt się nie odezwał. Zadzwoniłem więc do klubu, a tam sekretarka pana Tabisza przekazała mi, że pan Tabisz nie ma o czym ze mną rozmawiać, nie ma zamiaru się ze mną spotkać, a jak mam jakieś roszczenia czy pretensje to mam się zgłosić do trenera Rohaczka. Tyle.

Po moim ostatnim wywiadzie dla hokej.net pojawiło się tam sprostowanie ze strony klubu. Napisali, że ja komuś coś zarzucam. Ja wcale nikomu nic nie zarzucam. Ja po prostu mówię prawdę... Napisali że próbowano się ze mną kilkakrotnie skontaktować. Owszem. Kontaktowali się, ale już po tym artykule. Zadzwoniła pani Iwonka (sekretarka - przyp. red.) i zaproponowała spotkanie z panem Tabiszem. Oczywiście nie mogłem nic innego zrobić jak odmówić. Jak ja mogę się czuć i iść tam, jak on mnie potraktował jak przedmiot kiedy to ja dzwoniłem i ja prosiłem o spotkanie? Mam swój honor!

- A co ze sprawą słynnego już zegarka Pawła Kozendry? Czy możesz powiedzieć coś na ten temat ?

- Szczerze powiem że nie chodzi o ten zegarek, to jest rzecz materialna, która nie ma dla mnie jakiegoś większego znaczenia. Z tego co wiem od pana Zięby, była przygotowana lista zawodników którzy zdobyli mistrzostwo, dla miasta Krakowa. Potem koledzy którzy podpisywali kontrakty, pochwalili się co dostali od Prezydenta miasta Krakowa. Był to list gratulacyjny i ten upominek. Tą sprawę również poruszyłem z panią Iwonką, ale dowiedziałem się, że te upominki dostają tylko ci, którzy przedłużyli kontrakty. Jednak po kilku dniach po upomnieniu się o to, listem poleconym dostałem sam list gratulacyjny. Także jest mi bardzo miło i bardzo dziękuję panu prezydentowi, że zostaliśmy w ten sposób wyróżnieni. I ja nie mam pretensji, że nie dostałem tego upominku bo nie ma to dla mnie znaczenia materialnego, chodzi o sam symbol. Jeśli ktoś przekazuje jakiś prezent, to dlaczego połowa tego prezentu jest zabierana?

- Jednym słowem coś co było nagrodą za mistrzowski tytuł, stało się nagrodą za przedłużenie kontraktu?

- Ja nie mogę powiedzieć w jakim charakterze to jest rozdawane i z czyjego ramienia to idzie, ale, wydaje mi się że ta sprawa zostanie jeszcze wyjaśniona, ale to nie tylko ja nie dostałem. Nie dostali tego też Krzysztof Śliwa, Bartłomiej Piotrowski, Adrian Habior, Rafał Twardy. Nie wiem, czy to w końcu rozdaje klub czy Prezydent miasta Krakowa.

- Jak widzisz swoją przyszłość przy swojej Cracovii? Wiemy już że nie zagrasz w Pasach, ale ostatnio widzieliśmy Cię w roli arbitra podczas Reebok Cup - turnieju hokeja kobiet!

- Było mi bardzo miło że zostałem zaproszony na taki turniej. Mogłem jeszcze pojeździć na łyżwach ale po innej stronie - nie jako zawodnik, ale jako sędzia. Był to turniej amatorski, więc i sędzia mógł być amatorem. Przepisy znam z gry w hokeja, a i starałem się obserwować sędziów, i naśladować ich na turnieju. Z tego co wiem, wyszło mi to dosyć dobrze.

- A sam turniej?

- Był bardzo dobry! Szkoda tylko że naszym kobietom nie powiodło się. Wydaje mi się że trochę zjadła je trema, bo byłem potem jeszcze na treningu i tam była to całkiem inna drużyna. A na przysługę przy sędziowaniu chętnie się zgodziłem. Jak ja byłem młodym chłopcem, to inni robili dla mnie przysługi, w postaci sprzętu czy pomocy w szkoleniu, więc ja też starałem się teraz pomóc.

- A co sądzisz o hokeju kobiet? Czy ta dyscyplina w wykonaniu pań ma szanse rozwoju?

- Jakieś 8 lat temu obserwowałem międzynarodowy turniej w hokeju kobiet w Nowym Targu. Byłem zaskoczony tempem w jakim prowadzono grę. Grały Słowaczki, Francuzki... Był dosyć wysoki poziom. W Polsce jest to jeszcze w powijakach, ale kiedyś w ogóle nie słyszeliśmy o dziewczynach grających w hokej. Na naszym turnieju było też kilka drużyn, i widzę że fajnie się to rozwija. Fajnie że kobiety próbują tych męskich sportów i chcą poczuć jak to czasem boli (śmiech).

- Wiemy już że Kozendra nie zagra w Cracovii w przyszłym sezonie. Jakie masz dalsze plany?

- Mam w tej chwili trzy propozycje, ale zastanawiam się czy nie zakończyć kariery, ze względu na rodzinę. Może wyglądałoby to inaczej gdybym kiedyś grał poza Krakowem, przyzwyczaiłbym rodzinę do wyjazdów, rozłąki. Byłby to mój pierwszy hokejowy wyjazd z Krakowa i wydaje mi się że było by to trudne dla moich dzieci. Tu mają kolegów, emocjonalnie mogłyby źle znieść takie wyjazdy. Kontynuowanie kariery w innym klubie to dla mnie ciężki orzech do zgryzienia. W tym sezonie graliśmy prawie cały czas w Katowicach. Widziałem jak znoszą to dzieci, mnie też lekko nie było. Dostałem niemiły prezent od mojego Klubu na dwudziestopięciolecie gry w Cracovii. Ćwierć wieku, prawie całe życie... Zarząd pisał że byłem dobrze traktowany. Tak. Nie mogę powiedzieć. Jeżeli chodzi o finanse, płaci się w Cracovii co do dnia, wszystko jest regulowane super. Tylko ja nie grałem tylko dla tych pieniędzy, ale też chciałem satysfakcję z pokazania czegoś. Na koniec kariery wolałbym oczywiście zostać w moim klubie, a nie wyjeżdżać gdzieś do innego klubu, czego nigdy nie robiłem. Dla mnie hokej to nie tylko praca i utrzymanie ale i sposób na życie. Będę się jeszcze zastanawiał, co z tym wszystkim zrobić, ale to rozstrzygnie się już niedługo.

- Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Craco

Od redakcji:

Przed publikacją wywiadu z Pawłem Kozendrą zwróciliśmy się do MKS Cracovia SSA z prośbą o skomentowanie kilku wypowiedzi zawodnika. Po kilku dniach otrzymaliśmy odpowiedź, którą poniżej publikujemy w całości.

MKS Cracovia SSA oświadcza, że Paweł Kozendra wieloletni gracz drużyny hokeja Cracovii, zawsze był i jest traktowany przez klub w sposób godny swojej pozycji, którą sobie wypracował przez wszystkie lata uczestnictwa w życiu klubu i jego społeczności. W związku z nieprzedłużeniem jego kontraktu na grę w Comarch Cracovii, planowana była oficjalna uroczystość pożegnania obrońcy "Pasów", która miała się odbyć podczas najbliższego z możliwych spotkań hokejowych.

Jedynym powodem nieprzedłużenia kontraktu z Pawłem Kozendrą była niezadowalająca forma sportowa zawodnika. Zawodnik został poinformowany przez MKS Cracovia SSA drogą telefoniczną o braku zainteresowania klubu podpisaniem nowego kontraktu i możliwości szukania nowego klubu w miesiącu kwietniu.

Na podjętą decyzję o nieprzedłużaniu kontraktu z Pawłem Kozendrą nie miały wpływu okoliczności związane z podważaniem decyzji I trenera zespołu oraz krytyka kolegów z zespołu podczas spotkań ligowych w trakcie sezonu 2006/2007. Jednakże taką postawę należy ocenić jako szczególnie niesportową i zasługującą na dezaprobatę.

Warto podkreślić, że w okresie obowiązywania kontraktu zawodnik, pomimo zaproszenia, nie pojawił się w dniu 27 marca 2007 roku na uroczystości w Urzędzie Miasta Krakowa, podczas której wręczane były listy gratulacyjne Prezydenta Miasta Krakowa oraz upominki w postaci zegarków.

Zawodnik został zaproszony na rozmowę z Wiceprezesem Zarządu Jakubem Tabiszem w sprawie uzgodnienia szczegółów oficjalnego pożegnania, podczas której miał także odebrać zegarek. Paweł Kozendra odmówił uczestniczenia w spotkaniu, stwierdzając, że będzie się kontaktował jedynie z trenerem Rudolfem Rohackiem. MKS Cracovia SSA stanowczo zaprzecza stwierdzeniu zawodnika, że zegarki otrzymali jedynie zawodnicy, którzy zdecydowali się przedłużyć kontrakt.

Jest to o tyle nielogiczne, że nagrody były wręczane z okazji zdobycia tytułu Mistrza Polski w sezonie 2005/2006.

MKS Cracovia SSA

Komentarze

Przed sezonem myślałem, że miejsce 10-12 to będzie spokojnie. Przecież na papierze mamy...
to bedziemy na IV lige chodzic, tylko niech przywroca chlopa z obwarzankami na trybunie;)
post:
Prezes
I to jest bardzo słuszna koncepcja, bo pierdolenie bez sensu w obecnej chwili jest niep...
Dziękujemy Prezesowi Drożdżowi za umiejętne motywowanie przeciwników przed meczem...A p...
czarny scenariusz: Trzeba zabrac pieniadze pilkarzom, isc do Urbana prosic na k...
Analizując układ ostatnich 7 kolejek i oceniając szansę na utrzymanie porażka z Puszczą...
Najgorsze jest to, że jakby popatrzeć na tą kolejkę to graliśmy najgorszą piłkę z druży...
Dziś Warta Poznań rozdała wszystkie karty... Pieczętując tym samym - Naszym zawodnikom...
celowo ich nie wymienilem. ten mecz juz mysle nie bedzie miec znaczenia
Właśnie to jest u nas typowe. Wieczne straty punktów z bezpośrednimi rywalami i od czas...
Wiedziałem, że to nie będzie łatwy mecz, a Puszcza będzie zdeterminowana z różnych wzgl...
post:
Mecz....
Zostały mecze z drużynami walczącymi o puchary i na koniec ze spadkowiczem Ruchem....
Wygramy z silniejszym zespołem, to potem zaraz porażka z teoretycznie słabszym. Nie jes...
Panie Trenerze gratulacje dla Puszczy to nie wszystko, zgadza się byli zdeterminowani.....
post:
Trahedia
Grać wypożyczonymi ,którzy będą chcieli się ograć i pokazać w lidze .
zmiany na Lecha, Jaroszynski za Olofsona. Rozga za Makucha, ( tego goscia nie chce wi...
Jeszcze Ruch.
Najwyższy transfer Puszczy przed tym sezonem, Poczobut ze Stali Rzeszów za 34 tyś euro....
post:
Trahedia
i z zadna 11 na 11
Niestety ,poza Kalmanem tpo większość transferów nie wypaliło.Najwiekszym błędem teraz...
Jeżeli nie wygrywa się żadnego meczu z drużynami zagrożonymi ,czyli meczami o 6 pktow ....
dobranoc wszystkim
Ruch i raczej ŁKS już są w 1 lidze natomiast trzecią drużyną do spadku jest niestety Cr...
Ten pseudo piłkarz nie umie podać celnie
Czy nikt nie widzi że to drzewo do kurwy nędzy!!!!