Orkan "Stefan" ciągle wieje w szatni Cracovii
Odmładzamy zespół - powtarza trener Cracovii Stefan Majewski. Do niedawna stosował lifting, teraz przeprowadza poważne operacje plastyczne. Z tkanki drużyny usunął już Łukasza Skrzyńskiego i Marcina Bojarskiego, a w kolejce do wycięcia czekają następni. Najsłabsi? Bynajmniej. Odejdą starsi, drożsi w utrzymaniu i kojarzeni z trenerem Wojciechem Stawowym. W sumie - prawie pół szatni.
Świętych krów nie ma. Klub chętnie pozbędzie się nawet Arkadiusza Barana, najlepszego piłkarza "Pasów" i jednego z (byłych?) ulubieńców prezesa Janusza Filipiaka. Ofert dla zawodników szuka menedżer Jarosław Kołakowski, z którym krakowianie bardzo chętnie współpracują (w jego "stajni" są choćby Witkowski, Polczak i Tupalski). Propozycje pojawiły się, ale na razie Baran, podobnie zresztą jak Skrzyński, nie zgodził się na transfer.
- Najpierw muszę pomóc drużynie w trudnej sytuacji - argumentował. A że jego umowa z "Pasami" obowiązywać będzie jeszcze przez trzy lata z okładem, nie podzielił losu "Skrzyni", któremu kontrakt kończy się w czerwcu br. Przypomnijmy: 30-letni obrońca wylądował w drużynie Młodej Ekstraklasy.
To była jedna z tych decyzji, którą trudno racjonalnie wytłumaczyć. Nie potrafi też tego zrobić Majewski, który podpiera się wyłącznie kryterium wieku. Ciężko jednak wyobrazić sobie, że "Doktor" stosuje wobec zawodników miarę jak za czasów mundialu z - nie przymierzając - 1974 roku, gdy 30-latek był uznawany za piłkarskiego emeryta. Po Krakowie już krąży żart, że gdyby Majewski został trenerem Milanu, to z obecnego składu triumfatora Ligi Mistrzów (Paolo Maldini ma 40 lat) zostałby jedynie 18-letni Alexander Pato.
Czyżby więc trenerowi przypadła niewdzięczna rola firmowania własnym nazwiskiem pomysłów prezesa? Jak na dłoni widać przecież, że Cracovia schodzi z kosztów. Młodzi zawodnicy są - zdaniem działaczy - niewiele gorsi od doświadczonych piłkarzy, a jednocześnie znacznie mniej zarabiają. Trzeba pamiętać, że w Cracovii sporo kontraktów było podpisywanych na fali entuzjazmu po awansie do ekstraklasy i podczas udanego pierwszego w niej sezonu. Dlatego z ulgą wypożyczono do Legii Piotra Gizę (mało grał, a był sporym obciążeniem dla budżetu) i dlatego teraz odstawiono najlepiej w tym momencie zarabiającego Bojarskiego.
Można się domyślać, że to zabieg, który ma skłonić zawodnika do przedwczesnego i kompromisowego w formie rozwiązania upływającej za półtora roku umowy. Podobnie, choć przy pomocy bardziej drastycznych środków próbowano rozstać się z Pawłem Drumlakiem. Skończyło się na gigantycznej aferze, która czkawką odbija się wszystkim do dziś.
Ważnym elementem tej układanki jest też chęć rozbicia grupy zwanej "dziećmi Stawowego". W Cracovii kończy się czas jego wychowanków: Pawła Nowaka i Krzysztofa Radwańskiego. Obaj jeszcze grają (z braku zmienników?), ale sposób potraktowania Skrzyńskiego, pokazuje, że w "Pasach" nadal wiele osób ma kompleks szkoleniowca, który wprowadził zespół do ekstraklasy, a który skończył tu pracę... dwa lata temu.
Jego legenda wyrasta na gruncie słabych wyników i tęsknoty za "starymi, dobrymi czasami". Prezesa Filipiaka uwiera jak kamień w bucie, a Majewskiemu nie ułatwia pracy. Skonfrontowani z nią - zawsze przegrają. Wspomnienia "Pasów" ery Stawowego oczyściły się z gorszych momentów; szkoleniowiec stał się symbolem radosnych lat, w których były dobre wyniki, świetna atmosfera w drużynie i na trybunach oraz wspaniałe perspektywy.
Pal sześć, czy ten wizerunek jest prawdziwy, mocno podkoloryzowany czy na wskroś fałszywy. Pewne jest jedno: kiedy Stawowy w kuriozalnych okolicznościach odchodził z Cracovii - miesiąc po podpisaniu... 10-letniego kontraktu - w klubie doszło do wielkiego przesilenia. Podzieliło się nawet środowisko kibiców, z których część ostatecznie straciła wówczas zaufanie do Filipiaka.
To oczywiste, że szef klubu i zatrudniony przez niego szkoleniowiec mogą dowolnie kształtować politykę kadrową. Ich barki, ich odpowiedzialność. Sęk w tym, że Filipiak z Majewskim robią niewiele, by zachęcić kogokolwiek do swojej wizji budowania drużyny. Ba, ich zachowanie przynosi wręcz odwrotny skutek. Niejasno tłumaczone decyzje i "nieprzysiadalność" trenera wywołują wrażenie, że w klubie działa się teraz przeciwko czemuś/komuś, a nie na korzyść drużyny. Nie może być jednak inaczej skoro odstawionych od składu traktuje się jak kurz strząsany z klapy marynarki.
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Prawda, półprawda czy gówno prawda?
leszeczek
10:34 / 05.03.08
Zaloguj aby komentować