Majewski - Fatalny wybór
W pierwszym sezonie jego pracy w Krakowie "Pasy" zajęły 4. miejsce, ale wtedy w "dołku" były wielkie polskie firmy Lech, Groclin, Wisła (była dopiero ósma). Rok później było już gorzej 7. lokata, a w kolejnym sezonie "Pasy" w fatalnym stylu przegrywały mecz za meczem. Wściekli byli kibice, zdenerwował się w końcu prezes Janusz Filipiak, dymisjonując trenera po 10. kolejkach (ostatnia lokata).
.
.
Majewski na każdym kroku podkreślał, że jest nie tylko szkoleniowcem, ale w pierwszym rzędzie nauczycielem. Efekty jego "wychowawczej" roli widać najlepiej na przykładzie Piotra Gizy, Łukasza Skrzyńskiego, Marcina Bojarskiego. Całej trójki pozbył się z Cracovii, przetrącając tym samym kręgosłup zespołu.
Rozstał się z nimi w sposób, najdelikatniej mówiąc, nieelegancki. Nie podobał mu się styl gry Gizy: "Za mało biega, walczy, jest hamulcowym drużyny". Nigdy nie porozmawiał z Gizą o tym, jakiej gry od niego oczekuje. "Raz rozmawialiśmy, ale wtedy, kiedy trener nałożył na mnie karę" - mówi Giza. Skrzyńskiego nagle, nie wiadomo dlaczego, wyrzucił z pierwszego zespołu, nie zabrał na zagraniczny obóz zimowy, wiosną nie pozwolił nawet grać w zespole Młodej Ekstraklasy. A Giza i Skrzyński to przecież byli zawodnicy bezkonfliktowi, bo już Bojarski miał rogatą duszę. W efekcie popadł w konflikt z trenerem i musiał pożegnać się z klubem.
Chwalił się też Majewski tym, że potrafi wprowadzać do zespołu młodych, mało znanych graczy. Rzeczywiście za jego kadencji do Cracovii trafił Piotr Polczak, ale była to bardziej zasługa Władysława Łacha, który podpowiedział działaczom "Pasów" tego piłkarza. Majewski stawiał na Bartłomieja Dudzica, choć ten wykazywał ogromne braki techniczne. Razem z Lesławem Ćmikiewiczem "ustawiali" nogę Dudzicowi, by potrafił lepiej i celnie uderzać. Z jakim skutkiem? Dudzic w 52 meczach ekstraklasy zdobył raptem 3 gole, teraz próżno szukać jego nazwiska w kadrze Cracovii. Majewski wsławił się ściągnięciem do Cracovii za 800 tys. zł Marka Wasiluka. Czy piłkarz ten wart był tych pieniędzy? To już zostawiam kibicom. Aha, był jeszcze ściągnięty do Krakowa wieżowiec (200 cm wzrostu) Marcin Krzywicki, który w poprzednim sezonie nie mieścił się nawet w składzie III-ligowej Zawiszy.
Majewski z uporem lepszej sprawy forsował w Cracovii grę na trzech obrońców. "To jest przyszłościowy system, wkrótce tak wszyscy będą grać" - mówił. Tyle, że żadna wielka reprezentacja nie skusiła się grać tym systemem. Kiedy zimą 2008 roku "Pasy" przegrały wysoko kilka spotkań w sparingach, zawodnicy błagali trenera, aby wrócił do systemu gry z czterema obrońcami. I, chyba po raz pierwszy, Majewski ustąpił.
O odprawach przedmeczowych jeden z piłkarzy mówi: "To była masakra. Ciągle te same śpiewki o waleczności, bieganiu. Na boisku nie wiedzieliśmy, co mamy grać". A po przegranym meczu na konferencjach prasowych szkoleniowiec powtarzał najczęściej jak mantrę: - "Zrobili za mało, by wygrać".
Osobny rozdział to kontakty z mediami. Po jednym z przegranych meczów trener zakazał zawodnikom rozmawiać z dziennikarzami. Pamiętam jak pewnego razu uciekał przed grupką dziennikarzy, by nie odpowiadać na kłopotliwe pytania. - "Nie mam czasu, jestem w pracy" - tą odpowiedzią wprowadził wszystkich w osłupienie.
Moim zdaniem wybór Majewskiego, choćby na tymczasowego trenera reprezentacji, to fatalny krok. Kiedy pytano Antoniego Piechniczka o jego atuty, odrzekł: "Jest doświadczony, zdobył z reprezentacja medal i jest... wolny!". Ani słowa o jego warsztacie szkoleniowym.
Andrzej Stanowski - Dziennik Polski
Fot. Biś
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
poczytajcie tu...
youras
23:45 / 23.09.09
Zaloguj aby komentować