„Zaczął podejrzewać szwindel, bo zobaczył, że Spindlerowi… odklejają się wąsy”. Niezwykłe derby Krakowa
3 sierpnia do księgarni w całej Polsce trafi książka Tomasza Gawędzkiego „Cracovia znaczy Kraków. Historia w Pasy”. W publikacji opisane są 110-letnie dzieje „Pasów”, nie brakuje w niej ciekawostek i zabawnych historii. Jedną z takich opowieści jest opis derbów Krakowa, w których Wisła próbowała zdobyć przewagę… wystawiając w składzie przebierańców! Przeczytajcie fragment książki, która ukaże się pod naszym patronatem.
Przypominamy o specjalnym kodzie rabatowym do wykorzystania na www.labotiga.pl/cracovia-znaczy-krakow
- z kodem TERAZCRACOVIA rabat 25% od ceny okładkowej
- oszczędzasz aż 10 zł!
- wysyłka od 28 lipca (książka jeszcze przed premierą w Twoich rękach!)
Fragment książki o niecodziennych derbach z Wisłą z 1913 roku:
Ostatni pojedynek w mistrzostwach Cracovia miała do rozegrania z Wisłą, która podobnie jak Kałuża i spółka miała na koncie cztery punkty, tak więc mecz miał olbrzymią stawkę. Ważyły się losy prymatu w Galicji i choć nikt nie przyznawał tego otwarcie, szykowano się na prawdziwą piłkarską wojnę. Pasy były pewne swego, grały jak z nut i nie trzeba było dodatkowo nikogo mobilizować na ostatni mecz. W obozie rywali obawiano się starcia z Pasami, więc uznano, że przydadzą się posiłki. Do Krakowa na wycieczkę przyjechało kilku zagranicznych piłkarzy, których na ulicach miasta rozpoznali kronikarze krakowskich gazet. Wisła się z nimi po cichu dogadała, że zagrają dla nich w meczu z Cracovią pod fałszywymi polskimi nazwiskami. W zamian mieli rzekomo otrzymać finansową gratyfikację. Tym sposobem czeski reprezentant Austrii Karel Pek, a także Kastor Spindler i Ares Sikl, wówczas gracze Sparty Praga, zasilili szeregi Wisły przed decydującym o tytule meczem. Nieświadoma niczego Cracovia w pierwszej połowie spotkania grała swoje i narzuciła przeciwnikom swój styl gry. Sytuacji do zdobycia gola było kilka, ale przeszkadzało błoto na murawie. Mimo to do pauzy przewaga była po stronie Pasów.
Po przerwie do roboty wzięli się „wypożyczeni” piłkarze Wisły. Grali twardo, ostro, nie przebierając w środkach, toteż co chwilę któryś z graczy Cracovii musiał zbierać się ziemi. Publiczność zaczęła gwizdać na wiślaków, ale ci nic sobie z tego nie robili i bezpardonowo kopali pasiaków, gdzie popadnie. Niepostrzeżenie nadeszła 65. minuta, w której to Tadeusz Przystawski wykazał się przytomnością w polu karnym Cracovii i zaskoczył dobrze broniącego od początku spotkania Popiela. Biało-czerwoni ruszyli szturmem do odrabiania strat, ale tego dnia vis a vis Popiela – Michał Szubert – także nieźle spisywał się między słupkami. Udało mu się zachować czyste konto do ostatniego gwizdka sędziego Oresta Dłużyńskiego ze Lwowa, a potem w szeregach Wisły wybuchła wielka euforia. Nie trwała ona jednak długo. Obrońca Cracovii Miroslav Pospisil zaczął podejrzewać szwindel, bo zobaczył, że Spindlerowi… odklejają się wąsy! W protokole Pek widniał jako Koprziwa, Sikl jako Polaczek, a Spindler na ten mecz przyjął nazwisko Benda. Wszystko w teorii było jak trzeba, a Pospisil wciąż miał wątpliwości. Podszedł do Spindlera pogratulować zwycięstwa i uczynił to po czesku. Spindler vel Będą odruchowo odpowiedział w tym samym języku. Pospisil przypomniał, że grali razem w Sparcie, ale zapewne go nie pamięta. Wtedy szwindel Wisły wyszedł na jaw, bo do wszystkiego przyznali się także Pek i Sikl. W tej sytuacji nie było innego wyjścia: 1:0 dla Wisły zostało zamienione na walkower 0:5 dla Cracovii.
Nieuczciwość wiślaków odbiła się szerokim echem w piłkarskim świecie, odtąd też nie zapraszano „fałszywej” drużyny na mecze międzypaństwowe. Z kolei Cracovia, jako pierwszy polski zespół ściągany na „matche” pokazowe, była chętnie podejmowana w Wiedniu przy okazji spotkań towarzyskich z Rapidem czy Simmeringiem. Wisła sporo straciła w środowisku piłkarskim, kibice nie mogli im wybaczyć tego haniebnego podstępu, a prasa („Ilustrowany Kuryer Codzienny”) nie zostawiła na nich suchej nitki.
O książce:
Mistrzostwo Polski wywalczone przy aplauzie lwowskiej publiczności. „Maradona z Podgórza”, który stał się symbolem klubu. Remis ze słynną FC Barceloną, bójka z kibicami Wisły pod oknem siedziby SS i Józef Piłsudski zakochany w sporcie po wizycie na jej meczu.
Bez Cracovii, najstarszego klubu piłkarskiego w kraju, polski futbol byłby znacznie uboższy. Tomasz Gawędzki prześledził dzieje Pasów i z najważniejszych wydarzeń w historii drużyny stworzył żywą i pełną anegdot opowieść o jej losach.
Od przedwojennych tytułów mistrzowskich, przez chude lata, po najlepszy od lat sezon w Ekstraklasie. Od czasów dominacji na boiskach w całej Polsce, przez tułaczkę po niższych ligach, po niosącą nadzieję erę Comarchu. Od Józefa Kałuży po Bartosza Kapustkę.
Cracovia znaczy Kraków to historia ludzi oddanych klubowi: piłkarzy, kibiców, działaczy. Od fana dla fanów. Nie tylko Pasów, ale całej polskiej piłki. A wszystko to okraszone niepublikowanymi wcześniej wywiadami z Maciejem Madeją i córką Józefa Kałuży.
W sam raz na 110. rocznicę założenia klubu, który został pierwszym mistrzem Polski.
- Autor: Tomasz Gawędzki
- Data wydania: 6 sierpnia 2016
- Cena okładkowa: 39,90 zł
- Format: 140 x 205 mm
- Liczba stron: 448 tekst i 8 zdjęcia
- ISBN: 978-83-7924-639-7
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
szwindel canal plus
tomasz
07:47 / 26.07.16
Zaloguj aby komentować