#SiemionOdSerca: W Kielcach na mrozie - kibice na piątkę, piłkarze na dwóję
- Przegraliśmy mecz w Kielcach w pełni zasłużenie. I chyba też trzeba się zastanowić czym ta przegrana była spowodowana, czy nie wpisuje się ona czasami w pewien schemat naszych przegranych z tego sezonu i czy warto trzymać się kurczowo pewnych ustawień – pisze na Terazpasy.pl Tomasz Siemieniec , były piłkarz i kierownik Cracovii.
W mroźny poniedziałek wybrałem się do Kielc. Na miejscu okazało się, że było jakieś minus osiem stopni, także mało piłkarskie warunki - a mimo to kibiców Cracovii na trybunach było całkiem sporo i dlatego też szacunek dla nich. Żeby zacząć od pochwał powiem, że miałem później sygnały z Krakowa, że w telewizji bardzo dobrze było słychać nasz sektor, można więc napisać: kibice spisali się. Niestety, piłkarze - wręcz odwrotnie.
Nie byłem zdziwiony składem, jaki wystawił na mecz z Koroną trener Zieliński. Znamy wszyscy legendy, że "zwycięskiego składu się nie zmienia" i tak dalej, więc takie samo zestawienie jak poprzednio było dość naturalne. Choć - takie drobne zastrzeżenie - brakowało mi jednak mimo wszystko jakiejś nuty ofensywnej w tym składzie. W końcu jechaliśmy do ostatniej w tabeli drużyny, do drużyny, która od wielu miesięcy nie wygrała meczu. Wprawdzie w Kielcach nie gra się nam rewelacyjnie, chociaż za czasów trenera Jacka Zielińskiego zaliczaliśmy tam bardzo dobre mecze, ale ogólnie zabrakło mi w tym wszystkim takiego odważniejszego podejścia.
Tak jak z Górnikiem - tylko na odwrót
Wyszliśmy tak jak na Górników z Zabrza, tyle tylko, że było dokładnie odwrotnie niż przed tygodniem: to Korona od pierwszej minuty narzuciła nam swoje warunki, my nie mogliśmy się w tym meczu odnaleźć. Mieliśmy mnóstwo strat piłki, mnóstwo beznadziejnych wręcz wyprowadzeń piłki i innego rodzaju błędów indywidualnych. Mimo tego Korona nie stwarzała sobie jakichś stuprocentowych sytuacji - była na naszej połowie, szły centry w pole karne Niemczyckiego, ale konkretów z tego nie stwarzano.
Natomiast można by napisać sarkastycznie, że niektórzy nasi zawodnicy grali tak, jakby chcieli tej Koronie pomóc. Przyglądając się temu, z czego wzięła się pierwsza bramka w Kielcach: wychodziliśmy z kontratakiem, idzie do kontry trzech czy czterech zawodników za akcją Rakoczego, a on mogąc zrobić wszystko nikomu tej piłki nie podaje tylko idzie w bardzo głupi drybling, z którego rodzi się rekontra. Po tej rekontrze Korona dostaje rzut rożny, z którego pada gol strzelony przez Malarczyka.
No a fatalne zachowanie naszego nowego zawodnika, Atanasova, przy tej bramce to osobny temat. I w tym temacie też można mieć pewne wątpliwości. Czy Atanasov powinien kryć Malarczyka, który jest o wiele wyższy od niego i bardzo dobrze gra głową? Druga sprawa: przy takiej różnicy parametrów fizycznych na pewno nie powinien dążyć do tego, żeby się "sklejać" z zawodnikiem, bo był z góry skazany na to, że przegra. W takiej sytuacji nie wchodzi się w kontakt bezpośredni, tylko starasz się mu uniemożliwić znalezienie dogodnej pozycji, ewentualnie skaczesz, żeby mu utrudnić oddanie strzału.
Każdy, kto grał w piłkę wie, że gdy warunki pogodowe poniekąd dyktują realia boiskowe, to stałe fragmenty stają się bardzo często kluczem do wygranej. Tak też było w tym meczu, przed którym przecież trzeba było się liczyć z tym, że rywalizujemy na wyjeździe z bardzo zdeterminowanym, wysokim i silnym fizycznie zespołem. Oglądając nasze poczynania na boisku można było sądzić, że coś nas jednak zaskoczyło.
Fragment spotkania, w którym mogliśmy jeszcze "odwrócić kartę" nastąpił według mnie pomiędzy 35, a 45 minutą. Stworzyliśmy wtedy dwie, czy trzy dogodne sytuacje, w tym dwie sytuacje w zasadzie stuprocentowe, których jednak nie potrafiliśmy wykorzystać. Oczywiście to tylko gdybanie, ale gdybyśmy schodzili na przerwę przy stanie 1:1 druga odsłona mogła wyglądać całkiem inaczej. Bo to wcale nie było tak, że Korona grała rewelacyjnie i znajdowała się poza zasięgiem.
Spóźnione zmiany, jeszcze więcej błędów i brak odwagi
Przyznam, że liczyłem na więcej zmian w przerwie, bo po kilku zawodnikach dało się odczuć, że potrzebowali zmian. Tymczasem zmiana była jedna: za Atanasova wszedł Oshima - a kolejne roszady przyszły dopiero w 61. i 62. minucie, gdy było już 0:2. Uważam, że te zmiany były jednak tym razem mocno spóźnione.
Cała druga połowa stała zresztą pod znakiem koszmarnych błędów w wyprowadzeniu piłki i nie tylko. Mówiliśmy, że mamy znakomitą obronę, a tu sam Jablonsky trzy razy miał takie wyprowadzenia, że Korona z każdego mogła zdobyć bramki. Sytuacja, po której idiotycznie sfaulował na rzut karny Konoplyanka zaczęła się też od beznadziejnego wyprowadzenia Ghity, który podał piłkę prosto na nogę rywala. W końcówce nawet Jugas "popisał się" takimi koszmarkami.
Tak więc do ogólnego obrazu gry, do tego że Korona prezentowała się lepiej my w drugiej połowie dołożyliśmy jeszcze coraz gorsze wyprowadzenie piłki. Bardzo słabo wyglądał też nasz środek pomocy: Rakoczy i Konoplyanka zagrali dramatycznie, a przecież od nich właśnie wymagamy ułożenia gry całej drużyny. Wygląda na to, że nie mamy w tej chwili takich zawodników, którzy mogliby podołać temu zadaniu.
Bramkę kontaktową strzeliliśmy trochę po zagraniu z przypadku, ale dobrze że daliśmy sobie szansę, że atakowaliśmy. Tyle, że przy wyniku 2:1 zabrakło nam chyba determinacji by zawalczyć - nawet ryzykując utratę trzeciego gola trzeba było zdecydowanie pójść do przodu, trzeba było się "rzucić do gardła". Niczego takiego nie widziałem i wydaje mi się, że te zbyt późne zmiany też miały na to wpływ. Brakło mi tej determinacji i w sztabie trenerskim i wśród zawodników. Oczywiste było też i to, że na boisku nie mamy teraz zawodnika pokroju Mirka Covilo, Kazka Węgrzyna, czy Janka Gola, którzy potrafiliby w słabym momencie pociągnąć za sobą całą drużynę.
Podsumowanie Korony
Podsumowując to wszystko trzeba napisać, że zagraliśmy w miniony poniedziałek bardzo słabo. Był to w ogóle bardzo słaby mecz całej drużyny. Dwa jaśniejsze punkty to Karole - Niemczycki i Knap. Nie twierdzę, że zagrali oni fantastyczny mecz, ale skoro mówimy o złych rzeczach i ganimy po nazwisku, to warto też popatrzeć na indywidualne plusy. Tak, czy inaczej trzeba jednak napisać, że przegraliśmy mecz w Kielcach w pełni zasłużenie. I chyba też trzeba się zastanowić czym ta przegrana była spowodowana, czy nie wpisuje się ona czasami w pewien schemat naszych przegranych z tego sezonu i czy warto trzymać się kurczowo pewnych ustawień. Jaki był powód tak dużej różnicy w grze pomiędzy meczem z Górnikiem, a meczem z Koroną?
Nie wiem ponadto, czy nie wpuszczenie Sipl'aka i wpuszczenie tak późno Myszora było spowodowane tym, że nie mają oni nowych kontraktów - nie potrafię tego ocenić, mam jedynie nadzieję, że nie był to ten powód. Na pewno brakuje nam innej alternatywy do grania za Pawła Jaroszyńskiego, który też dobrze w z Korona nie zagrał. Potrzebujemy Sipl'aka i potrzebujemy Myszora - w takiej formie, w jakiej był w poprzedniej rundzie.
Teraz czeka nas mega trudny mecz z rozpędzoną Legią - z Legią, która z meczu na mecz prezentuje się lepiej. Terminarz w drugiej rundzie nie jest dla nas przychylny, bo z całą czołówką gramy na wyjeździe: z Lechem, z Rakowem, z Legią, z Pogonią. Tym bardziej trzeba więc zdobywać punkty z takimi przeciwnikami jak Korona. Liczę mimo wszystko, że w Warszawie zaprezentujemy się na boisku lepiej, niż w Kielcach. Zapraszam też kibiców do Warszawy, bo o to przecież chodzi, aby w takich trudniejszych chwilach wspierać "Pasy".
Czas na wiosenne porządki
Przed rundą wiosenną Profesor Filipiak stwierdził, że walczymy o strefę pucharową, ale ani transfery, ani poziom prezentowany w tym momencie nie przemawia za takimi stwierdzeniami. To są wszystko sprawy piłkarskie, które są w rękach trenerów i w nogach zawodników, ale są jeszcze sprawy organizacyjne.
Tak, jak już pisałem: potrzebne jest odbudowanie prestiżu Cracovii, które ułatwi nam pozyskiwanie młodszych, lub też bardziej renomowanych zawodników. Musimy im dać pewną stabilizację, dlatego też jeszcze raz to napiszę: potrzebne jest nam oficjalne stanowisko Klubu w sprawie zakończenia współpracy z oskarżonym wiceprezesem Jakubem T., ponieważ formalnie jest on nadal zatrudniony w Klubie. I co gorsza bywa w tym Klubie cały czas, przyjeżdża na treningi syna i tak dalej. Jeszcze gdyby tylko stał przy boisku, to można byłoby na to przymykać oko, ale on cały czas wchodzi do budynku, jest obecny na korytarzach i ludzie z zewnątrz, jak i ludzie z wewnątrz nie wiedzą jaki jest jego status. Mamy sytuację zawieszenia. To jest sprawa kluczowa: jeśli chcemy zacząć przemiany w Klubie należy zrobić generalne porządki. Organizacyjnie w tej chwili dobrze nie jest, trzeba teraz dostosować się do nowej sytuacji i ten organizacyjny bajzel na nowo poustawiać, byśmy wrócili na dobre tory.
Tomasz Siemieniec „Siemion”
Od redakcji:
- #SiemionOdSerca – [poprzednio: „Okiem (byłego) kierownika”] - to stałe miejsce na Terazpasy.pl w którym Tomasz Siemieniec, były piłkarz i kierownik Cracovii, dzieli się swoimi obserwacjami i przemyśleniami na temat najstarszego Klubu w Polsce.
- Jeśli chciałbyś zabrać publicznie głos w tej lub innej sprawie interesującej dla kibiców Cracovii prześlij swój tekst na adres: admin/at/terazpasy.pl. Najciekawsze artykuły, listy i felietony opublikujemy. Redakcja zastrzega sobie jednocześnie prawo do skracania nadesłanych tekstów.
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
cracovio
Poldek
14:38 / 10.02.23
Zaloguj aby komentować