Terazpasy.pl / Publicystyka / Artykuły Teraz Pasy! / #SiemionOdSerca: Jesteśmy wielkim, pozytywnym zaskoczeniem

#SiemionOdSerca: Jesteśmy wielkim, pozytywnym zaskoczeniem

siemion-konoplyanka

Obiecuję sobie po Konoplyance... to samo, co obiecywałem sobie po Alvarezie. Nie porównuję oczywiście potencjałów obu zawodników, bo "z czym do ludzi", ale chodzi mi o oczekiwania względem tego, co może dzięki temu transferowi zyskać drużyna – pisze na Terazpasy.pl Tomasz Siemieniec , były piłkarz i kierownik Cracovii.

O meczu z Lechem Poznań

Skład na mecz z Lechem nie obfitował w jakieś wielkie zaskoczenia. Jedynie obsada lewego wahadła była raczej niespodziewana, ale poza tym wszystkie moje wcześniejsze prognozy się sprawdziły. Ostatecznie Luis Rocha na lewej stronie też nie był złym rozwiązaniem przed meczem – można było zrozumieć, że trener Zieliński postanowił postawić jednak na zawodnika doświadczonego, który będzie grał odpowiedzialnie. Wiadomo było, że trzeba będzie uważać na defensywę w meczu z Lechem, więc uważam, że ten skład którym wyszliśmy na "Kolejorza" tamtego dnia był właściwie optymalny.

Wiadomo było, że zagramy bez klasycznego napastnika i trzeba było trochę pokombinować. Do ataku poszedł nasz najskuteczniejszy gracz, czyli Pelle i wyglądało to całkiem fajnie. Graliśmy z Lechem, który też wystawił optymalny skład (wiadomo, że za kartki wypadł im wtedy Salamon, ale mówię o tych zawodnikach, którzy mogli z nami grać).

siemion-konoplyanka

Na początku wyglądaliśmy na mocno wystraszonych. Lech grał bardzo dobrze i trzeba przyznać, że w ataku pozycyjnym są jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą drużyną w Polsce. Lech więc atakował, ale myśmy się jednak zaciekle bronili. Trzeba jednak od razu powiedzieć, że uznając klasę Amarala to od strony Jugasa i Luisa Rocha w defensywie mieliśmy od samego początku wielkie problemy. Nie dawaliśmy sobie też rady w środku pola – "Lucek" nie wyglądał pewnie na swojej pozycji. Na pewno to było spowodowane również bardzo dobrą grą Lecha, ale to wszystko trzeba odnotować. Ale też warto zauważyć, że nasze problemy w defensywie brały się w dużej mierze z ambitnej, rzetelnej gry piłką – mimo, że Lech "siadał" na Cracovii bardzo "wysoko", to za każdym razem wyprowadzając piłkę od bramki my szukaliśmy rozegrania, a nie wybicia "na lagę".

Za cały mecz należą się niewątpliwie szczególne brawa Karolowi Niemczyckiemu, który bardzo dobrze grał nogami, często odpowiadał za przenoszenie akcji z lewej na prawą stronę, a poza tym ogólnie bronił bardzo dobrze, szczęśliwie i z refleksem.

Ogólnie podsumowując pierwszą połowę meczu z Lechem trzeba powiedzieć, że wyglądaliśmy w niej słabiej od rywala. Wprawdzie wygrywaliśmy – tu chwała za decyzję o strzale dla Michała Rakoczego – ale szybko daliśmy sobie strzelić bramkę na 1:1 i w pierwszych 45 minutach to raczej Poznań był bliższy wyniku 2:1.

W drugiej połowie "Kolejorz" szybko wyszedł jednak na prowadzenie, potem podwyższył wynik na 3:1. Ale muszę powiedzieć, że w żadnym momencie tego meczu nie czułem, że Lech kontroluje sytuację na boisku. Nawet gdy już było 3:1 dla Lecha to zawodnicy "Pasów" nie wyglądali na podłamanych, czy zrezygnowanych – oni w dalszym ciągu realizowali to, co ustalili z trenerem i to było widać. Staraliśmy się cały czas grać piłką, raczej zagrywać dołem i nie rzucać bezsensownych piłek "na aferę", bo defensorzy Lecha są wyżsi. I bliżej było końca meczu tym Cracovia bardziej się rozpędzała. Dobrze na sytuację zareagował trener Zieliński, zmieniają Luisa Rocha i Lusiusza na Sip'laka i Loshaja – obaj ci zawodnicy dali dobre impulsy.

W zasadzie od momentu dokonania tych dwóch zmian to "Pasy" zaczęły dominować na boisku. Można oczywiście powiedzieć, że tak jak trener Cracovii trafił ze zmianami w punkt, a jego drużyna wierzyła w odwrócenie losów spotkania, tak fatalnych zmian dokonał trener Skorża, którego drużyna najwyraźniej uznała, że mecz ma już wygrany. Goście zaczynali się powolutku rozprężać, zaczynali grać nonszalancko i z tyłu głowy mieli chyba myśli, że jakoś się to zwycięstwo "dociągnie" do końca, a Cracovia odwrotnie – zaczynała się powolutku napędzać i dążyć do wyszarpania choćby punktu.

Po wejściu na boisko Myszora te nasze ataki zaczęły się jeszcze lepiej zazębiać i przełożyły się na gole. Najpierw to właśnie "Mysza" zdobył gola na 2:3 i wtedy już gracze Lecha trochę zgłupieli. Bramka była strzelona na tą stronę, po której ja siedzę i gdy patrzyłem na miny zawodników Lecha to oni patrzyli się bezradnie po sobie i nie wiedzieli co się dzieje. Było to dla nich coś nowego, że drużyna przegrywająca z Lechem dwoma bramkami nie chce się poddać i walczy do końca. Można to zrozumieć, bo nikt do tamtego dnia nie strzelił jeszcze w tym sezonie Lechowi 3 bramek w jednym meczu. No ale właśnie – myśmy to chwile później zrobili. Podobała mi się ta wiara, która była w zespole i w sztabie szkoleniowym do końca. Śmieję się, bo zawsze stoję na meczach z tymi samymi kolegami i w przerwie mówiłem im, że może nie wygramy tego meczu, ale myślę, że go zremisujemy i że takie 3:3 jest osiągalne. Potem on trafił wynik w kolejnym meczu, ale może nie wyprzedzajmy faktów.

W każdym razie: kiedy trener wpuszczał na boisko Balaja to oczywiście ludzie naokoło zaczęli "kwękać". Przyznaję, że ja też nie jestem fanem Balaja, bo nie dał on nikomu takiej szansy, ale ja w tym wejściu widziałem plan. Od razu powiedziałem do kolegi, że my sobie tą zmianą podwyższamy atak, a teraz jeszcze będą rzuty rożne, wolne, rzuty z autu – tu może się jeszcze coś wydarzyć. Wszystkiego tego mieliśmy w końcówce spotkania z Lechem bardzo dużo, bo też oni od nas byli wolniejsi, byli mniej zdecydowani – po prostu zdominowaliśmy ich w każdym calu, czego trudno się było nawet spodziewać. No i stało się to, co się stało – Balaj strzelił bramkę na 3:3 i ja się bardzo cieszę, że nawet ten zawodnik pokazuje, że stać go na coś więcej niż w rundzie jesiennej. Nie wiem czym było spowodowane to, że ten gracz wyglądał tak katastrofalnie w ubiegłym roku, ale tutaj dostał kilka minut szansy i wykorzystał ją.

Każdy kibic Cracovii na pewno myśli o takich rzeczach, bo przecież można się temu przyjrzeć z perspektywy: Kakabadze, czy Rasmussen, którzy wyglądali słabo, lub co najwyżej przeciętnie teraz są świetni, nawet Balaj wygląda lepiej. Atmosfera w drużynie też jest na pewno inna, to widać w zachowaniach piłkarzy, czasem przebija się to także w wywiadach prasowych. Widać, że zespół inaczej funkcjonuje. I już ten mecz z Lechem pokazał to dobitnie.

Śmiem twierdzić, że gdyby spotkanie z Lechem potrwało jeszcze 10 minut dłużej to my byśmy je wygrali. Ta sytuacja, kiedy Rodin dostał żółtą kartkę, a Hanca czerwoną pokazuje najlepiej jak bardzo Cracovia chciała tego dnia zwyciężyć. Sergiu Hanca od wielu miesięcy notował zresztą "zjazd" formy, a pod wodzą trenera Zielińskiego także odżył. Z Lechem zagrał kapitalnie i widać po nim było gdy wylatywał z boiska jak bardzo jest rozgoryczony, jak jest wkurzony. Jak na niego patrzyłam jak schodzi to miałem wrażenie, że myśli sobie: "k..., ale jak to, ja bym tu jeszcze strzelił bramkę!". Bardzo mi się to podobało, widać było, że energia go roznosiła i był w tym meczu kapitanem pełną gębą.

Można napisać, że było w tym meczu kilka słabszych ogniw w Cracovii, ale jako ekipa wyglądaliśmy bardzo dobrze. Od tego jest drużyna, od tego jest ławka rezerwowych, że jeśli ktoś sobie nie radzi, to w jego miejsce wchodzi kolega, który ma sobie poradzić lepiej. U nas to się sprawdziło, można powiedzieć: każdy kolejny zawodnik, który wchodził próbował coś takiego dać i dawał.

Efekt jest taki, że udało nam się zremisować z liderem, z zespołem, który poogrywał już w tym sezonie już kilku rywali gładkim 5:0. My z nimi przegrywaliśmy już 1:3, ale zremisowaliśmy – po bardzo dobrym meczu, według mnie najlepszym w tamtej kolejce. Czytając później wypowiedzi kibiców i dziennikarzy, którzy zachwycali się i komentowali, że jakieś cuda się wydarzyły: Cracovia z drużyny grającej słabo i nieciekawie stała się drużyną grająca ładnie i osiągającą przy tym dobre wyniki.

Od razu człowiek inaczej nastraja się na kolejny tydzień!

O meczu z Lechią

Czekałem z niecierpliwością na mecz z zespołem z Gdańska, który uważam zresztą za ciut słabszy od Lecha. A poza tym jest jeszcze to, o czym zawsze mówimy w kontekście Lechii – to jest zespół, który zwykle "siedzi nam". Oczywiście zdarzają się od tej zasady jakieś odstępstwa, ale w dłuższej perspektywie czasu takie drużyny jak Lechia i Pogoń na pewno nie lubią z nami grać.

Całe szczęście ten mecz wypadał już w piątek, więc oczekiwanie trochę nam się skróciło.

Na mecz z Lechią w składzie też nie było wiele zaskoczeń w składzie. Dla mnie jedynie wciąż pewną pozycją o niewykorzystanym potencjale jest to lewe wahadło. Michal Sip'lak bardzo podoba mi się na lewym stoperze, niż na wahadle. Okej, dostał z Lechią szanse akurat tam i nie można mieć do niego zastrzeżeń – to też było dobre rozwiązanie. Po drugiej stronie z kolei Myszor jest naturalnym zmiennikiem dla Sergiu, więc to, że dostanie plac było raczej jasne.

Uważałem zresztą, że z Lechią nie ma po co się bronić, bo to jest zespół, który słabo wygląda w obronie, a bardzo dobrze w ataku, więc metodą by ich pokonać jest zaatakować ich bardzo agresywnie. Wtedy Lechia gubi się w obronie i traci przez to argumenty w ataku.

Pierwsze dziesięć minut meczu to raczej wskazanie na nas. Wysoki pressing, który zakładaliśmy dał nam po złym wybiciu Kuciaka stuprocentową szansę Rakoczego – nie okłamujmy się, tu "Raku" zmarnował bardzo dobrą okazję. Ale po tych pierwszych należących do nas minutach daliśmy się trochę stłamsić. Lechia przeniosła ciężar gry do ofensywy i mieliśmy duże problemy – nawet w ataku pozycyjnym na wysokości naszej szesnastki radzili sobie dobrze. Dwie trudne piłki w tym fragmencie "wyciągnął" Niemczycki, raz dostał poprzeczkę – tu był ten moment, kiedy można nas było złamać, ale nie złamali nas, myśmy się obronili i od około 30 minuty odzyskaliśmy rezon i "im dalej w las" tym graliśmy coraz lepiej. Bardzo wysoko zakładaliśmy pressing, wytrącaliśmy Lechii z ręki jej oręż w ataku, a gdy nie radzili sobie z przeniesieniem piłki do przodu zaczynali się z kolei gubić w tyłach.

I tak jak w meczu z Lechem wskazywałem kilka słabszych ogniw w Cracovii tak zupełnie szczerze: nie potrafiłbym wskazać słabszych zawodników w naszym zespole. Mogę jedynie napisać kto był wyjątkowo dobry, a w tym kontekście takie wyróżnienie – zwłaszcza za pierwszą połowę – należy się "Luckowi", który straszliwie porozbijał Lechię. To co nasz defensywny grał do przerwy to było mistrzostwo. Dwaj starzy ligowi wyjadacze – Gajos i Kubicki – zostali przez Lusiusza dosłownie "przetrąceni", oni nie wiedzieli co mają ze sobą zrobić na tym boisku! Sylwek był w każdym miejscu: tam gdzie trzeba było przerwać, gdzie trzeba było uzupełnić, nawet w takich sytuacjach, że trzeba było "tylko" w odpowiednim miejscu stanąć, żeby rywal nie był w stanie dojść do piłki. Mało tego: parę razy w tym meczu "na luzie" jeszcze wchodził w kiwki, miał też bardzo celne dogrania do przodu.

Jeśli więc chodzi o oceny za pierwszą połowę to napiszę tak: wszyscy bardzo dobrze, Lusiusz celująco.

Druga połowa i sytuacja prawie taka sama, ale z drobnym przesunięciem akcentów: znów cała drużyna prezentuje się znakomicie, ale dla mnie gwiazdą jest tu z kolei drugi zawodnik odpowiedzialny za środek pola: Hebo Rasmussen. Dwa razy przerwał takie kontry, że to nie do wiary, a do tego jeszcze ten odbiór w 68. minucie – podręcznikowy wręcz! Zaczął Myszor, doszedł do niego Rasmussen, z trzeciej strony Pelle i okrążony Kubicki jak dziecko we mgle stracił piłkę, a Lechia straciła gola po świetnym wykończeniu Rakoczego.

Nie chcę wystawiać więcej cenzurek indywidualnych, bo w tym meczu po prostu wszyscy, ale to absolutnie wszyscy zasługują na same pochwały. Poczynając od Karola Niemczyckiego, który już w meczu z Lechem pokazał, że poprawił grę na przedpolu – z Lechią tylko to potwierdził, przez Jugasa, który miał kilka fantastycznych zagrań, przez Rakoczego, Pellego, Myszora... Zarówno zawodnicy pierwszego składu, jak i gracze rezerwowi wykonali kawał solidnej i pięknej zarazem roboty.

Przed powrotem rozgrywek mówiłem, że pierwsze kolejki po zimie bywają różne i choć są drużyny, które walczą o mistrza i puchary, choć ta grupa wydaje się określona – poczynając od piątego miejsca wzwyż – to jednak może się pojawić jakieś zaskoczenie. My jesteśmy tym pozytywnym zaskoczeniem. Na pewno dla sztabu trenerskiego należą się wielkie słowa uznania za przygotowanie motoryczne, bo w meczu z Lechem zabiegaliśmy Lecha, w meczu z Lechią – tak samo. Często jest w piłce nożnej tak, że umiejętności to się liczą razy siła, czyli jeśli nie masz siły do biegania to wszystkie te rzeczy, które zdają się banalne gdy jesteś świeży robią się trudne. My takich problemów nie mamy, my nie jesteśmy zmęczeni i co za tym idzie zwłaszcza w końcówkach meczów przytrafia nam się tych błędów mniej, niż przeciwnikom i wyglądamy przez to lepiej.

Z perspektywy tych dwóch meczów – i bardzo się cieszę, że zdecydowałem się napisać dopiero po dwóch spotkaniach, a nie po pierwszym – chapeau bas dla trenera Zielińskiego i trenerów w sztabie, szczególnie zaś dla trenerów przygotowania motorycznego, bo my wyglądamy na wiosnę po prostu bardzo dobrze. I ile spodziewałem się, że taktycznie wyglądamy na boisku świetnie, bo trener Zieliński "umie w te klocki" – potrafi poustawiać, poukładać należycie zawodników i zawsze to potrafił, w którym zespole by nie był. Natomiast baliśmy się może trochę bardziej o przygotowanie fizyczne, a tymczasem ono jest wręcz rewelacyjne!

Zresztą trener Zieliński już odchodząc poprzednim razem z Cracovii miał zatrudnionego trenera przygotowania motorycznego, więc można powiedzieć, że kontynuuje coś, czego wtedy nie było mu dane dokończyć.

Czekam teraz na kolejny mecz z jeszcze większa niecierpliwością. I nie można powiedzieć po remisie z Lechem i wygranej z Lechią, żeby Jagiellonia nie była w naszym zasięgu. W tej chwili nie możemy zejść poniżej pewnego poziomu i skoro już pokazaliśmy całej Polsce, że umiemy grać w piłkę to wstyd by było się potknąć w takim Białymstoku. Cieszę się, że trener Zieliński zrobił w Cracovii drugi raz to samo – może jeszcze nie na taką skalę, jak przedtem, ale jednak. Jacek Zieliński przyszedł po innym trenerze, odziedziczył po nim drużynę, nie zmieniając w drużynie zawodników on całkowicie odmienił jej oblicze. Tak było za pierwszym razem po odejściu Roberta Podolińskiego i tak jest teraz, po odejściu Michała Probierza.

Mam jedynie nadzieję, że teraz trenerowi Zielińskiemu będzie dane uzupełnić tę drużynę, zrobić generalny przegląd kadr i zacząć budować – układać zespół przyszłościowo.

Transfer Konoplyanki to jeszcze mało

Cieszę się, że trener Zieliński pierwszy transfer już dostał i uważam, że podpisanie umowy na pół roku z opcją automatycznego przedłużenia na kolejny rok na życzenie Cracovii to bardzo rozsądne posunięcie. W ten sposób zobaczymy jak wygląda, czy mu się chce, czy mu się nie chce, czy ma jakieś ukryte urazy, czy nie. I ja w tej sytuacji będę cierpliwy: obiecuję sobie po Konoplyance... to samo, co obiecywałem sobie po Alvarezie. Nie porównuję oczywiście potencjałów obu zawodników, bo "z czym do ludzi", ale chodzi mi o oczekiwania względem tego, co może dzięki temu transferowi zyskać drużyna. Na razie więc spokojnie się temu zawodnikowi przyjrzyjmy z bliska. Marcos tez dostał swój czas – nikt go nie "hejtował", nikt go nie atakował, a wręcz przeciwnie, to znaczy wszyscy z wielką cierpliwością i wyrozumiałością oczekiwali aż wreszcie odpali. Można powiedzieć, że skoro tak, to oczekiwania względem Konoplyanki mogłyby być jeszcze większe, ale nich nawet będą te same. Tylko tym razem niech te oczekiwania zostaną zaspokojone.

Druga strona tego medalu jest jednak taka, że jeden transfer – nawet potencjalnie "hitowy" – to wciąż jest jeszcze mało. Przychodzi nowy trener i dostaje jednego zawodnika, a wcześniej zdarzało się, że taki nowy trener dostawał sześciu, czy siedmiu nowych zawodników. Ja bym chciał wyrównać te szalę. No bo rozumiem, że trener Zieliński w tej sytuacji powinien dostać kredyt zaufania na dłuższy okres czasu: minimum ze trzy lata, żeby można było rzeczywiście coś budować. Czy tak będzie? Nie wiem.

W tej chwili każdy kibic ocenia rewelacyjnie jego dotychczasową pracę, ale patrzę jednak w perspektywie i chciałbym, żeby trener otrzymał konkretne argumenty, żeby miał w ręce takie narzędzia, które pozwoliłyby mu ułożyć tę drużynę po swojemu. A zmieniając jednego zawodnika – to wciąż jest niewiele. Gdyby go porównać do poprzednika to tych zmian musiałoby być wiele. Nie wiem, czy trenerowi Zielińskiemu te zmiany są potrzebne, czy nie, ale sądzę, że więcej niż jeden transfer byłby mu teraz potrzebny. W wywiadach była mowa o "minimum dwóch".

Choć przyznaję, że sam chciałbym zobaczyć co się w tej chwili dzieje z Ogorzałym, który nie dostawał wielu szans. Chciałbym zobaczyć, czy on się do grania nadaje, czy nie – czy jest sens go trzymać, czy może lepiej wypożyczyć. Tak samo ciekaw jestem Zauchy. Ja cały czas kibicuje naszym chłopakom, a to jest nasz wychowanek. On pasuje do gry na lewym wahadle i też gdzieś zniknął, gdzieś nam przepadł. Widzimy też, że niektórzy zawodnicy, którzy za trenera Probierza wyglądali słabo, teraz wyglądają trochę lepiej, lub nawet znacznie lepiej. A pamiętajmy, że przy pierwszym przyjściu trenera Zielińskiego do Cracovii wyciągnął on z rezerw Cetnarskiego i Deleu, którzy potem stanowili o sile jego zespołu w kolejnym sezonie.

Oby o tym razem scenariusz był zbliżony.

PS: Przed ligą mówiłem, że za transfery nadal odpowiedzialny będzie Jakub Tabisz, a nie Stefan Majewski. O tym, że się nie myliłem można się przekonać oglądając zdjęcia po podpisaniu kontraktu z naszym nowym graczem - menagerowie Konoplyanki wstawili sobie zdjęcia z Wiceprezesem Tabiszem, a nie z Dyrektorem Majewskim... 

Tomasz Siemieniec „Siemion”

Od redakcji:  

  • #SiemionOdSerca  – [poprzednio: „Okiem (byłego) kierownika”] - to stałe miejsce na Terazpasy.pl w którym Tomasz Siemieniec, były piłkarz i kierownik Cracovii, dzieli się swoimi obserwacjami i przemyśleniami na temat najstarszego Klubu w Polsce.
  • Jeśli chciałbyś zabrać publicznie głos w tej lub innej sprawie interesującej dla kibiców Cracovii prześlij swój tekst  na adres: admin/at/terazpasy.pl. Najciekawsze artykuły, listy i felietony opublikujemy. Redakcja zastrzega sobie jednocześnie prawo do skracania nadesłanych tekstów.

Komentarze

Zaloguj się lub załóż nowe konto.

,,Siemion od serca"...

Felieton jak zwykle trafny i rzeczowy, zarówno co do drużyny jak i trenera Zielińskiego. Nic dodać, nic ująć. Brawo, prosimy o jeszcze, po następnych meczach.
Ps.
Tabisz, gdy jest sukces i dobra prasa, zawsze wtedy ma ,,parcie na szkło". Tylko czekać gdy sobie przypisze załatwienie Konopianki.

Meteor

To chwalisz felieton, a na końcu jest, że według autora felietonu, czyli pana Siemieńca, za transfer odpowiada Tabisz. Prawda jest taka, że jak Filipiak nie da zielonego światła na wydanie gotówki w jakimś tam zakresie, a Tabisz tego nie wynegocjuje jako wiceprezes od finansów z zawodnikami i managerami tak by tych zakresów nie przekroczyć, to choćby ktoś (trener, dyrektor sportowy, czy nawet wiceprezes od spraw sportowych) nie wiadomo kogo namówił na rozmowy z Cracovią to do transferu nie dojdzie.

Zaloguj aby komentować

Zaloguj aby komentować

Zaloguj się lub załóż nowe konto.

Komentarze

Wielkie brawa za konsekwencję! Cały zespół zasługuje na maksymalną ocenę. Wyróżnienia d...
post:
Dziekujemy
Umiesz liczyć, licz na siebie!
Jest na to realna szansa !!!Mama nadzieję
Niech to będzie cały komentarz Kamień z serca spadł!
post:
Scyzoryki
Ruch na Śląskim będzie się chciał pożegnać z kibicami i zagra mecz jakby o wszystko.......
Czy ktoś wie jaki jest bilans Radomiaka z koroną bo bardzo bym sobie życzył żeby to war...
post:
Scyzoryki
Czyli uważasz, że obydwa mecze przegramy? Tu nie ma co liczyć na kogokolwiek tylko, w r...
post:
Scyzoryki
Utrzymanie pasow w rękach Lecha.....teraz okaże co to jest za przyjaźń!
Dogadane z Ruchem!
Całym sercem jestem za tym by nasza od lat stara zgoda Koronka się utrzymała ale nieste...
O porażkę Korony z Ruchem chyba będzie ciężko, choć po ostatnich wynikach Ruchu (3 zwy...
Musi przegrac jeden mecz....wtedy pewne utrzymanie pasow przy 2 porażkach!
Będzie się chciał pożegnać z liga w meczu z Cracovia przy pełnym stadionie Wygrana Ru...
A dlaczego Ruch by miał puścić Koronie? Ruch ostatnio nikomu nie puszcza. Nie puścił Le...
Trzeba wygrac z Rakowem, tyle w temacie.
post:
Knap
Błagam, nie wspominaj o tamtym koszmarze ;)
Musi Prezes wszystkie wysiłki skierować aby utrzymać pasy!!!!
to gwarancja porazki. Ze slaskiem wyczuli, ze trzeba cisnac borgesa i wyszlo jak wyszlo...
Ruch puszcza mecz Koronie i przystawia się do Cracovii. Cała nadzieja w naszym Lechu ,...
Jak Puszczą dziś wygra z Wartą to w Koronie spadną morale. Będą mieć 4 punkty do bezpie...
Chyba jest szansa bo korona to jednak kandydat nr3 do spadku mamy szczęście że drużyny...
I tylko to jest nadzieja że się utrzymamy
No chyba się udało… moim zdaniem tak jak w tamtym roku, potrzebujemy 38pkt. Mamy 36 w...
post:
Knap
wiec moze dobrze, ze nie bylo kartki, bo by nie poprzestali na 4;)
Niepotrzebnie chłopa nerwy poniosły bo osłabił poważnie zespół przed 2 ostatnimi meczam...