#KijWmrowisko: Paweł Mazur - Sprawa Alvareza, czyli Mensch Meier
Przed meczem z Lechem wciąż pozostało sporo niewiadomych, ale pozbyliśmy się przynajmniej jednego dość istotnego znaku zapytania. Od piątku jest już w zasadzie jasne dlaczego w kadrze zespołu Cracovii na rundę wiosenną sezonu 2021/22 zabrakło Marcosa Alvareza - pisze na Terazpasy.pl red. Paweł Mazur .
Przed meczem z Lechem wciąż pozostało sporo niewiadomych, ale pozbyliśmy się przynajmniej jednego dość istotnego znaku zapytania. Od piątku jest już w zasadzie jasne dlaczego w kadrze zespołu Cracovii na rundę wiosenną sezonu 2021/22 zabrakło Marcosa Alvareza.
Choć przecież jeszcze w grudniu nic nie zapowiadało, że Alvarez może „wypaść z obiegu”. Piłkarz, który po raz kolejny został ojcem, udzielił wtedy wywiadu dla portalu Liga3-online.de, w którym przekonywał, że jedynie z uwagi na długotrwałe, powtarzające się kontuzje nie mógł pokazać pełni swoich umiejętności.
- Na szczęście tuż przed przerwą świąteczną wznowiłem treningi i w nowym roku podejmę próbę powrotu do wysokiej formy
- zapewniał swych niemieckich rozmówców Alvarez.
Alvarez niezwykle chwalił sobie stabilizację jaką udało mu się zyskać dzięki długiemu kontraktowi podpisanemu z Cracovią, choć dał się też namówić na snucie marzycielskich wizji o ewentualnym przyszłym transferze do Tajlandii, Izraela, czy Hiszpanii.
W tym samym wywiadzie Alvarez zdążył jeszcze skrytykować kolegów z drużyny za nagminne spóźnienia (które to sam, jak twierdził, próbował u nich wyplenić) oraz de facto również poprzedniego szkoleniowca - za kilkukrotne zezwalanie piłkarzom na zajadanie pizzy po wygranych meczach wyjazdowych.
Alvarez w rozmowie ze swoimi rodakami przedstawiał się więc jako zwolennik hasła Ordnung muss sein i profesjonalista pełną gębą, który już pręży muskuły, by od nowego roku podjąć na nowo chwalebną, sportową walkę.
Trudno się więc dziwić, że gdy gruchnęła wieść, że Marcos Alvarez nie został uwzględniony w kadrze Cracovii na tureckie zgrupowanie zaczęto zadawać sobie pytanie: dlaczego?
Przez wiele dni dziennikarze i kibice zachodzili w głowę co jest powodem tak nagłego, drastycznego wręcz rozstania z drużyną. Rozstania, które dotyczy może nie „gwiazdy” zespołu – tego, niestety o Marcosie Alvarezie powiedzieć mimo najszczerszych chęci nigdy nie mogliśmy – ale jednak istotnego zawodnika, z którym wciąż wiązały się uzasadnione, jak się zdawało, nadzieje.
Było to w jakimś sensie bulwersujące, że Alvarez nie przegrał rywalizacji na obozie, lecz w ogóle nie został na ten obóz zabrany. Był spalony już na starcie. Wszyscy upatrywali w tym "drugiego dna" - nawet ci, którzy przekonywali, że nie ma powodu, by płakać po Alvarezie. Podejrzewano, że ciążył Cracovii gigantyczny kontrakt Marcosa, że decyzja o odsunięciu piłkarza od zespołu mogła nie być wyłącznie pomysłem trenera, lub też że w istocie wcale od niego nie wypłynęła, albo też że zawodnik nie do końca dogadywał się z kolegami z drużyny.
I choć wszyscy poznaliśmy mocne i słabe strony Alvareza dostatecznie dobrze, choć znaliśmy problem, z którym przywędrował do Polski to jednak chyba nikt nie wpadł na to, że zawodnik po prostu po raz drugi pozwolił sobie na karygodnie, absolutnie nieprofesjonalne podejście do zawodu.
Podczas piątkowej konferencji prasowej przed meczem z Lechem trener Zieliński ostatecznie odarł nas ze złudzeń i w zasadzie nie pozostawił wątpliwości, że Alvarez w Cracovii więcej już nie zagra. Zapytany o powody absencji Niemca na obozie zaczął surowo, lecz dyplomatycznie:
Alvarez na chwilę obecną przegrał rywalizację z pozostałymi napastnikami. On dobrze wie dlaczego ta sytuacja tak wygląda. Po prostu...
W tym miejscu szkoleniowiec przez moment jakby się zawahał, ale dopowiedział już zdecydowanie i bez ogródek:
...powiem krótko: przyjechał po okresie świąteczno-noworocznym źle przygotowany do rozpoczęcia treningów. I dlatego moja decyzja była taka, że nie pojechał z nami na obóz i odsunąłem go od drużyny. Takie jest życie. To jest profesjonalna piłka, a nie zabawa.
No cóż…
Czy Marcos mógł podczas swego pobytu w Krakowie narzekać na złe traktowanie?
Czy mógł narzekać na brak sympatii kibiców?
Czy nie dostrzegano jego piłkarskich umiejętności, czy go nie doceniano?
Odpowiedź brzmi po trzykroć: "nie".
Alvarezowi w Krakowie mogło brakować zapewne jedynie lektyki i nikt mu nigdy sadła za skórę nie zalał, wyrazów sympatii kibiców też miał Marcos zawsze pod dostatkiem, a umiejętności piłkarskie dostrzegano w nim zawsze - nawet wówczas gdy jego sylwetka wskazywałaby raczej na aspiracje do gry w drużynie oldbojów Okocimskiego Brzesko.
Bo przecież od momentu przybycia Alvareza do Krakowa, od pierwszego dnia gdy zaczął obowiązywać jego kontrakt z Cracovią pojawiło się uczucie pewnego zakłopotania.
Oto bowiem trener Probierz widząc w czerwcu tego samego zawodnika, z którym kilka miesięcy wcześniej podpisywał kontrakt mógł się poczuć jak pan młody na ślubnym kobiercu, któremu przyprowadzono do ołtarza jego oblubienicę w zupełnie dla niego nieoczekiwanym stanie błogosławionym.
Można byłoby stwierdzić, że Alvarez długo "wychodził z połogu", ale wszyscy kibice trzymali przecież kciuki za jego powrót do stanu „pełnej używalności”. W końcu opinia o tym, że do polskiej ligi nie da się z zachodu pozyskać zawodnika, który nie ma jakiegoś mniej lub bardziej zakamuflowanego feleru jest dość powszechna. Dało się więc w pewien pokrętny sposób wytłumaczyć, że feler Alvareza jest taki, a nie inny – „Dzik” jaki jest każdy widzi.
Zresztą szans na reklamację i zwrócenie tego kosztownego towaru i tak już nie było żadnych.
Podjęto więc żmudną walkę z biologią oraz – jak dziś już widać – z ludzką naturą.
I w momencie, gdy wydawało się, że walka ta została zakończona zwycięsko i Alvarez „wyszedł na prostą”, a Cracovia odzyskała wreszcie zawodnika zdolnego do pracy w normalnym trybie okazało się, że Niemiec znów stracił zahamowania i "wyciął ten sam numer".
W tej sytuacji można podejrzewać, że "Dzika" od złego nie uchroniłaby zapewne nawet Anna Lewandowska.
Marcos Alvarez, mimo że umiejętności piłkarskie niewątpliwie posiada całkiem spore, zawiódł wszystkich tych, którzy w niego wierzyli i oczekiwali od niego, że będzie w stanie skorzystać z drugiej szansy.
Mnie Alvarez zawiódł.
Jak mawiają Niemcy: Mensch Meier.
W tej sytuacji wypada dodać, że jednocześnie wdzięczny jestem trenerowi Zielińskiemu za tak otwarte postawienie sprawy i przecięcie spekulacji. Tym bardziej, że zwykle szkoleniowiec „Pasów” jest przecież znakomitym „dyplomatą” i bardzo umiejętnie waży słowa. Dzisiaj jednak z Jacka Zielińskiego na moment wyszedł Orest Lenczyk, co dobitnie pokazuje, że Alvarez bynajmniej nie znalazł się „na cenzurowanym” za sprawą podszeptów „z góry” i nie ze względów pozasportowych, a tylko i wyłącznie na własne życzenie.
Paweł Mazur
Paweł Mazur - były redaktor wydawniczy gazety meczowej "Cracovia" oraz gazety "Terazpasy.pl", obecnie stały współpracownik magazynu "Nowe Pasy" i redaktor merytoryczny portalu Terazpasy.pl (w redakcji TP! od 2003 r.).
Od redakcji:
- #TerazPasyLIST: : Jeśli chciałbyś zabrać publicznie głos w tej lub innej sprawie interesującej dla kibiców Cracovii prześlij swój tekst na adres: admin/at/terazpasy.pl . Najciekawsze artykuły, listy i felietony opublikujemy. Redakcja zastrzega sobie jednocześnie prawo do skracania nadesłanych tekstów.
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.