OE: Legia Warszawa - Cracovia
Wyjściowa jedenastka na pierwszy mecz nowego sezonu nieco różniła się od tej z poprzedniego sezonu. Zasadnicze różnice dotyczyły trzech pozycji. Na prawej obronie miejsce kontuzjowanego niedawno Tomasza Wacka zajął Paweł Wojciechowski, na prawym skrzydle wystąpił Paweł Szwajdych, a nie Marcin Bojarski, który z opóźnieniem rozpoczął przygotowania do sezonu, zaś w ataku partnerem Tomasza Moskały był Kamil Witkowski dla którego mecz z Legią jest pierwszoligowym debiutem.
Cracovia rozpoczęła mecz bardzo ostrożnie, koncentrując się w pierwszych minutach tylko na obronie własnego przedpola. W 3 minucie po rzucie rożnym najpierw Chinyama, a po rykoszecie Wawrzyniak próbowali zaskoczyć Marcina Cabaja. Przy drugim strzale bramkarz Cracovii wspaniale interweniował, ale sędzia uznał, że był spalony. Pięć minut później Astiz uderzył tuż obok słupka po rzucie rożnym.
W 10 minucie Cracovia po raz pierwszy przedarła się na pole karne rywala, gdy Szwajdych wrzucił piłkę do Moskały. Legia odpowiedziała niemal natychmiast szybką akcją i bardzo groźnym strzałem Chinyamy z 7 metrów obronionym we wspaniałym stylu przez Cabaja.
Po kilkunastu minutach gry Cracovia coraz częściej przedostawała się na przedpole bramki Legii, jednak akcje nie kończyły się strzałami. W 22 minucie rzut wolny z 30 metrów wykonywał Łukasz Skrzyński lecz piłka przeleciała kilkanaście centymetrów nad poprzeczką.
Od 30 minuty Legia ponownie zdecydowanie przejęła inicjatywę na boisku, a największe zagrożenie dla Cracovii stwarzał Chinyama, który nie wykorzystał dwóch doskonałych sytuacji najpierw strzelając obok słupka, a po chwili nie zdołał pokonać Marcina Cabaja strzałem z 3 metrów.
Po chwili znów Marcin Cabaj wystąpił w roli głównej ratując zespół przed utratą bramki po strzale po rzucie rożnym i potężnym uderzeniu Chinyamy z 5 metrów.
Przed przerwą Cracovia odpowiedziała tylko raz, gdy Łukasz Skrzyński z rzutu wolnego uderzył obok słupka.
W drugiej połowie, po kilku minutach gry w środku boiska, Cracovia próbowała przenieść grę na połowę rywala. Efektem były strzały Pawła Szwajdycha w 51 min. i Dariusza Pawlusińskiego pięć minut później, lecz żaden z nich nie zaskoczył Jana Muchy broniącego bramki Legii.
W 67 minucie za Jacka Wiśniewskiego na boisku pojawił się Marcin Bojarski, któremu trener Majewski powierzył zadania ofensywnego pomocnika.
W 71 minucie po krótkim rajdzie z linii pola karnego potężnie uderzył Jakub Wawrzyniak jednak doskonale dysponowany Marcin Cabaj zdołał sparować piłkę.
Chwilę później na strzał z dystansu zdecydował się Arkadiusz Baran lecz Mucha pewnie wyłapał piłkę.
W 77 minucie po faulu na Bojarskim przed linią pola karnego, Pawlusiński uderzył mocno lecz Mucha z trudem odbił piłkę przed siebie.
W 83 minucie ponownie bardzo groźnie było pod bramką Legii. Paweł Szwajdych wrzucił piłkę na piąty metr do Kamila Witkowskiego, którego strzał sparował Mucha.
Pięć minut przed końcem meczu za utrudnianie wykonania rzutu wolnego z boiska usunięty został Radović. Rzut wolny wykonywał Bojarski lecz ponownie Mucha nie dał się zaskoczyć.
Po słabej pierwszej połowie i dużo lepszej grze w drugiej części spotkania Cracovia przegrywa jednobramkowo w pierwszym meczu nowego sezonu.
* * *
Ten mecz pokazał dwa zupełnie różne oblicza zespołu Cracovii. Grający początkowo bardzo zachowawczo i bez wyrazu zespół trenera Stefana Majewskiego, po przerwie ambitnie i w niezłym stylu walczył o korzystny rezultat.
Pierwsza połowa tego spotkania nie mogła oczarować kibiców Pasów. Cracovia grała bardzo zachowawczo, rzadko przenosiła grę na przedpole gospodarzy i tylko przez kilka minut była w miarę równorzędnym rywalem dla Legii.
Gdyby nie wspaniała dyspozycja Marcina Cabaja, który uchronił zespół od utraty bramki w co najmniej trzech niezwykle trudnych sytuacjach Legia już do przerwy mogła rozstrzygnąć losy tego spotkania. Szczęśliwie pierwsze 45 minut zakończyło się tylko jednym celnym trafieniem najgroźniejszego w Legii Chinyamy.
W drugiej połowie oglądaliśmy zupełnie inny zespół Cracovii. Być może przyczyniła się do tego stracona bramka, która wymusiła konieczność odrabiania strat i zmianę dotychczasowego sposobu gry.
Grając zdecydowanie odważniej niż przed przerwą zespół trenera Stefana Majewskiego sprawiał o wiele korzystniejsze wrażenie. W końcówce meczu, po wejściu na boisko Marcina Bojarskiego, Cracovia przeważała, jednak wypracowane sytuacje bramkowe nie były na tyle groźne, aby pokonać Jana Muchę i zdobyć wyrównującą bramkę.
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.