Hokej: To jest jeszcze hokej czy już tylko kabaret?
Takiej sytuacji w polskim hokeju nie było od lat. Nowy sezon za pasem, a trenerzy, działacze są ciemni jak tabaka w rogu. Nie mają najistotniejszych danych dotyczących nadchodzącego sezonu. Sytuacja wygląda niczym kabaret.
A zaczęło się już po mistrzostwach świata. Kiedy w poprzednich latach reprezentacja zajmowała na nich trzecie miejsce (rzadko, częściej drugie) przyjmowano to w kraju jako klęskę. Po czwartej pozycji w Toruniu, opiekunowie reprezentacji i PZHL nie uznali jej za porażkę, szczególnie (a padały takie stwierdzenia), "że były dobre momenty".
Podobnie jak w słynnym "60 minut na godzinę" w skeczu Mariana Kociniaka i Andrzeja Zaorskiego. W tymże Toruniu przedstawiono nowy system, chociaż nie do końca opracowany (brakło określenia bonusów), a prezes Zdzisław Ingielewicz w kwestii obcokrajowców zadziałał mało dyplomatycznie i wypalił z najcięższej artylerii grożąc dymisją, pozbawiając się tym samym pola do manewru. Faktycznie włodarz związku może się dziwić, dlaczego niemal zaakceptowane zmiany w systemie rozgrywek nagle przestały się niektórym klubom podobać.
Ale stanowisko w kwestii obcokrajowców od razu skonfliktowało środowisko. I stąd opór klubów wobec tych zmian. I zaczęła się przepychanka, a PZHL tylko przedłuża ją w czasie. Rozmowy, notabene nader rzadkie, nic nie dają. Tak jak wtorkowe w Warszawie. Prezes wszędzie widzi wrogów i winą za stan polskiego hokeja obarcza działaczy klubowych i samych hokeistów. Ostatnio dodał do nich jeszcze dziennikarzy i brakuje w tym towarzystwie tylko... kolarzy.
Kabaret trwa w najlepsze. Mamy połowę czerwca. Nie wiadomo, kiedy ma grać kadra. Trenerzy klubowi nie wiedzą, jak ustawiać sparingi. Działacze - kogo jeszcze zakontraktować, a rynek pustoszeje i o dobrego obcokrajowca już niełatwo. Szkoleniowcy są przerażeni grą we wtorki i piątki bez niedziel. Wypada im jeden termin treningowy w tygodniu, a o żadnym mikrocyklu mowy być nie może. Szkoda, że prezesi klubów dopiero od własnych trenerów dowiedzieli się, czym grozi taki system rozgrywania spotkań. Ma jeszcze dojść do konsultacji z klubami w tych sprawach i 16 czerwca kolejny zarząd ma podjąć ostateczną decyzję.
Czy tak będzie? Kluby nie zamierzają bojkotować rozgrywek, chociaż z niektórych ośrodków takie sugestie padały. Ale jeżeli nie dojdzie do najmniejszego kompromisu, to obie strony pozostaną w stanie cichej wojny. A chyba nie tak wyobrażali sobie delegaci na ostatni zjazd skutki prac nowego zarządy PZHL? W dniu spotkania z prezesami WGiD wprowadził zakazy transferów dla Zagłębia Sosnowiec, TKH Toruń, KH Sanok, Wojasa Podhale Nowy Targ i KTH Krynica. WGiD nie wyklucza, że ta lista się powiększy. Chodzi o zaległości finansowe klubów wobec zawodników oraz PZHL. Z tą patologią trzeba bezwzględnie walczyć, ale czas podania tej informacji był niefortunny i uznany w klubach za próbę szantażu.
Paweł Guga - POLSKA Gazeta Krakowska
Fot. Biś
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.