Hokej: Cracovia też krytykuje pomysły hokejowej centrali
Prezesi niemal wszystkich klubów hokejowych głośno i nie przebierając w słowach krytykują ostatnie ?poczynania" PZHL.
Chodzi o nowy system rozgrywek, ograniczenie liczby obcokrajowców, a przede wszystkim drastyczne podniesienie opłat na rzecz PZHL z tytułu wpisowego i opłat za licencje (podwyżka to praktycznie równowartość dwóch kontraktów zdolnych, młodych hokeistów). A podobno na tym nie koniec. Jest jeszcze nowy taryfikator dotyczący transferów.
Atmosfera jest gorąca, ale nie wiedzieć skąd w kilku klubach hokejowych uważa się, że tylko Comarch-Cracovia nie ma nic przeciwko zmianom jakie wprowadza PZHL. Krakowski klub jawi się bowiem jako krezus, którego stać na dodatkowy wydatek rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Trener Rudolf Rohaczek wielokrotnie komentował nowy system rozgrywek mocno go krytykując, szczególnie za ograniczenie liczby rozgrywanych meczów. Ale nie tylko. - Po pierwsze granie we wtorki i piątki to chory pomysł - twierdzi krakowski szkoleniowiec. - Poważnie zakłóci pracę treningową. Po drugie, nie wiadomo czy dwóch obcokrajowców, o których będzie mniej, z urzędu mają zastąpić młodzieżowcy. Z kilku klubów dochodzą informacje, że ?odgrzewa" się starszych graczy. I jaki to ma sens? I po trzecie, nowy system rozgrywek jest niespójny i tak po prawdzie nie wiadomo dlaczego, mówi się o przyszłym ograniczeniu liczby drużyn w PLH, a tymczasem się ją powiększa?
W sprawach finansowych Cracovia też mówi jednym głosem z pozostałymi klubami. Podwyżki opłat również w Cracovii uznaje się za drastyczne, wprowadzane bez konsultacji przez zaskoczenie, w okresie kiedy budżety klubowe są już dopięte. - Nie wiem, skąd się biorą opinie o naszej ?potędze" finansowej - zastanawia się wiceprezes MKS Cracovia, Jakub Tabisz. - Przecież inne kluby potrafią zaproponować zawodnikom więcej niż my. Na przykład JKH Jastrzębie. Nasz budżet nie jest wiele większy niż pozostałych klubów. Staramy się tylko umiejętnie nim gospodarować. Również nieporozumieniem jest, jakoby Cracovia zgadzała się z ostatnimi pomysłami organizacyjnymi oraz finansowymi PZHL. Zdecydowanie podpisaliśmy się pod protestem wszystkich klubów. I będziemy mówić jednym głosem. Nie zamierzamy biernie patrzeć, jak ciężar finansowy utrzymania PZHL zostaje przesunięty na kluby. I lukę finansową ma się łatać naszym kosztem - dodaje.
Jak ten konflikt, a raczej już otwarta wojna, się zakończy? PZHL nie czuje, że strzelił sobie samobója. Nie tylko podwyżkami. Grozi wykluczeniem klubów, które nie zapłacą haraczu.
Niektóre pomysły, jak walczyć z zarządem PZHL mogą budzić uśmiech. Przykładowo przeniesienie się do ligi słowackiej (to jeszcze nie jest takie głupie) lub do rumuńskiej (czego by nawet Mrożek nie wymyślił). Ale nie są to czcze pogróżki. I może tak się zdarzyć, że warszawska centrala zostanie sama w swoim pomieszczeniu bez klubów i zawodników. Twór iście zadziwiający. Pytanie tylko w przypadku zawieszeń klubów, kto zagra 10 września z Rosją w Krynicy. Reprezentacja warszawskiej centrali ze Zdzisławem Ingielewiczem w roli centra.
I jeszcze jedno - kiedy po sezonie 2006 roku PZHL zmienił system rozgrywek zwiększając liczbę drużyn w PLH z ośmiu do dziesięciu (zwiększono też liczbę obcokrajowców), nie tylko media (w tym autor tego tekstu) nie pozostawiły na działaczach PZHL suchej nitki. Szczególnie na ówczesnym dyrektorze sportowym Leszku Lejczyku. Dzisiaj obserwując z przerażeniem poczynania obecnego zarządu Związku uderzam się w piersi i przepraszam Leszka Lejczyka.
Paweł Guga - POLSKA Gazeta Krakowska
Fot. Biś
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.