GK: "Pasy" w oślej ławce
Zwycięstwa cieszą, porażki uczą - mawia trener Cracovii Stefan Majewski. Jesień była więc dla niego okresem niekończącej się nauki. Jedenaście porażek w siedemnastu meczach - ta statystyka najlepiej opisuje krytyczny stan, w jakim znalazł się czwarty zespół poprzedniego sezonu ekstraklasy.
- Czy to była dla Pana najgorsza runda w trenerskiej karierze? - zapytaliśmy szkoleniowca "Pasów" w piątek wieczorem, kilka minut po przegranym 0:2 meczu z Ruchem Chorzów. - Nie wiem. Muszę się nad tym zastanowić - odpowiadał posępnym głosem.
Jego zdaniem porażka w Chorzowie "pokazała Cracovii miejsce w szeregu". - Pozycja w pobliżu strefy spadkowej jest adekwatna do potencjału drużyny? - dopytywali się zdziwieni dziennikarze. "Doktor" nie odpowiedział wprost. - Zdobyliśmy liczbę punktów, która dała nam takie, a nie inne miejsce. Nie chcę na gorąco analizować, dlaczego tak się stało - stwierdził.
Na ostatniej konferencji prasowej w tym roku Majewski nie był sobą. Mimo że ciągle ma potężne wsparcie prezesa klubu Janusza Filipiaka, po raz pierwszy sprawiał wrażenie wyraźnie przybitego i pogodzonego z losem.
Złudzenie? Być może, bo nadal nie chciał wziąć odpowiedzialności za wysłanie Cracovii do ligowej oślej ławki. Wpadkę na Stadionie Śląskim tłumaczył jak wiele poprzednich: - Ruch był tą drużyną, która bardziej chciała wygrać.
Podobnie mogłoby zapewne brzmieć zdanie-wytrych, które w zgodny z wizją trenera sposób, definiowałoby przyczyny ogólnego kryzysu zespołu. Wyglądałoby na przykład tak: inni są wyżej w tabeli, bo bardziej tego chcieli.
Piłkarze, którzy mają wyżej uszu zarzutów o brak zaangażowania i podejrzeń, że grali przeciwko Majewskiemu, czują pismo nosem. Niektórzy jeszcze nie zdążyli wyjść z szatni chorzowskiego molocha, a już planowali rozmowy z zarządem klubu i szkoleniowcem.
- Muszę się dowiedzieć, czy trener będzie na mnie stawiał. Jeśli nie, to chyba nie ma sensu, żebym nadal grał w Krakowie - stwierdził jeden z nich. Atmosfery w zespole nie poprawiają zapowiedzi jego rychłej przebudowy. - Rewolucja? A co to jest, bo byłem słaby z historii - ironizował Majewski. - O ile wiem, w czasie rewolucji giną ludzie, a u nas nikt nie zginie.
Zimowy wiatr mocno jednak zawieje w szatni. Trener nie chce zdradzić, ani kto ani ilu zawodników będzie musiało odejść. Pięciu, dziesięciu, dwudziestu pięciu? - To będzie zależało od tego, jakich piłkarzy uda nam się pozyskać. Teraz nie jestem w stanie tego przewidzieć - odpowiadał.
Poszukiwania już się zaczęły. W Polsce - na liście życzeń są m.in.: Kłos i Kuklis z Widzewa, Łakomy z ŁKS i Wasiluk z Jagiellonii - i nie tylko. Trenerzy Lesław Ćmikiewicz i Bartłomiej Zalewski jeszcze w piątek - stadion opuścili w trakcie meczu(!) - polecieli obserwować tajemniczego zawodnika do Bułgarii.
W 86 minucie Ruch mógł zdobyć trzecią bramkę, ale po rzucie wolnym wykonywanym przez Ireneusza Adamskiego po raz kolejny w tym meczu znakomicie interweniował Marcin Cabaj.
W 90 minucie wprowadzony w końcówce spotkania Marcin Bojarski bliski był zdobycia honorowej bramki, ale jego silny i precyzyjny strzał w górny róg w pięknym stylu obronił Sebastian Nowak.
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.