[Terazpasy.TV] Jakub Tabisz: - Mój wybór to sukces Cracovii
- To był sprint na 100 metrów. Okazało się, że można zdobyć jakieś poparcie – szczególnie klubów Ekstraklasy i I ligi - więc Cracovia zgłosiła moją kandydaturę. Nadzieja była niewielka, ale udało się dostać do zarządu i to jest duży sukces Cracovii – mówi w obszernym wywiadzie dla Terazpasy.pl wiceprezes Cracovii Jakub Tabisz wybrany w skład nowego zarządu PZPN.
Wiceprezes Jakub Tabisz, po wyborze do Zarządu PZPN udzielił przed kamerą Terazpasy.TV krótkiej wypowiedzi. Cały, obszerny wywiad, publikujemy poniżej w wersji tekstowej.
- Gratulacje wyboru do zarządu PZPN, który – wszyscy mamy taką nadzieję - ma odmienić wizerunek polskiej piłki nożnej.
- Dziękuję bardzo, ale myślę, że to jest ważne nie tylko dla mnie jako Jakuba Tabisza, ale też dla Cracovii i Krakowa, bo członków zarządu z Małopolski jest niewielu. Mam nadzieję, że uda się być taką siłą w tym zarządzie, by pomóc krakowskiej piłce i Cracovii w różnych aspektach związanych z PZPN. Na pewno będę wspierał kluby I ligi, które udzieliły mi swojego poparcia. Mam nadzieję, że coś uda się osiągnąć, ale trudno wyrokować, bo nie odbyło się jeszcze pierwsze posiedzenie zarządu. Sam jednak stawiam sobie takie zadanie.
- Jaka była Pana droga do zarządu PZPN?
- Jeden z prezesów klubu I ligi śmiał się, że to był sprint na 100 metrów i tak ta droga wyglądała. Decyzja była dość szybko, okazało się, że można zdobyć jakieś poparcie – szczególnie klubów ekstraklasy i I ligi - więc Cracovia zgłosiła moją kandydaturę. Nadzieja była niewielka, ale udało się dostać do zarządu i to jest duży sukces Cracovii.
- Dużo mówi się o nocach przedwyborczych. Ostatnie dni w Warszawie były dla Pana wyczerpujące? Nie był Pan delegatem, więc inni nie zabiegali o Pana głosy, ale sam musiał Pan starać się o głosy innych.
- O sprawach z kuluarów raczej się nie mówi i ja też nie będę o nich opowiadał. Czy noce były krótkie, czy długie też raczej nie ma większego znaczenia. Bardziej ta adrenalina, która temu towarzyszyła, spowodowała, że poranki sobotni i niedzielny były ciężkie. Nie chodziło o wyspanie czy niewyspanie, ale o samą rangę wydarzenia, które było na skalę ogólnopolską. Media były tym znacząco zainteresowane, to było ważne wydarzenie dla polskiej piłki. Tym bardziej ze względu na finał, czyli wybór pana Zbigniewa Bońka.
- Uważa się, że to nowe otwarcie w polskiej piłce. Nie chodzi tylko o wybór Zbigniewa Bońka, ale też o skład zarządu, który jest mocno oderwany od przysłowiowego „betonu”.
- Znajomi się śmieją, że będziemy mieli sielankę, skoro zarząd ma kapitana, który został wybrany nie tylko głosami delegatów, ale też głosami kibiców. Ja jednak wiem, że pana Bońka i członków zarządu czeka trudna praca. Ważne jest, żeby tego nie zaprzepaścić, żeby pchnąć polską piłkę w dobrym kierunku i doprowadzić do zmian, których wszyscy oczekują.
- Cracovia popierała kandydaturę Zbigniewa Bońka?
- Od początku Profesor Filipiak mówił o poparciu kandydatury pana Bońka i w tym aspekcie nic się nie zmieniło.
- W przyszłym tygodniu odbędzie się pierwsze posiedzenie zarządu. Gdyby prezes Boniek na pierwszym posiedzeniu zarządu zapytał Pana o to, co w pierwszej kolejności chciałby Pan zmienić w funkcjonowaniu polskiej piłki, to...?
- Bardziej patrzyłbym na to, co można poprawić w funkcjonowaniu PZPN, bo piłka nożna to też futsal czy piłka kobieca. Jeśli chodzi o sam PZPN, to mnie najbardziej irytuje, że sprawy, które są rozstrzygane na wydziałach, są często rozstrzygane na zasadzie słuszności. Dla mnie to wręcz niewiarygodne, żeby nie rozstrzygać spraw zgodnie z prawem związkowym, które przecież PZPN sam ustanowił, tylko opierać rozstrzygnięcia na subiektywnych odczuciach osób zasiadających w organach związkowych.
- Pan już wie, za co będzie Pan odpowiadał w zarządzie PZPN?
- Myślę, że pierwsze posiedzenie zarządu da odpowiedź na to pytanie. Prezes podejmie strategiczne decyzje. Opinia publiczna już dowiedziała się, jak będzie działał, bowiem podjął już kilka dobrych decyzji i zasygnalizował, w którą stronę powinien zmierzać związek.
- Normalna praca członka zarządu to nie jest praca w Warszawie?
- Pracą główną będą zajmować się głównie wiceprezesi plus administracja PZPN. Członkowie zarządu podejmują decyzje, jako grono kolegialne mają wpływ na pewne rzeczy, ale takiej typowej codziennej pracy nie wykonują.
- Zmierzam do tego, czy nowa funkcja nie będzie kolidowała z Pana pracą w Cracovii?
- Nie będzie kolidowała.
- Drżał Pan o pomyślność wyboru? 31 głosów to najmniejsze poparcie.
- Inaczej do tego podchodziłem. Oczywiście, walczyliśmy w pewien sposób, żeby na mnie i na Cracovię te głosy zostały oddane, ale trzeba pamiętać, że wejście do zarządu z tego grona kandydatów nie było łatwe, więc dla nas to było tak: jeśli będziemy mieć miejsce w zarządzie, to super, a jeśli nie, to nic się nie stanie. Ważne, żeby tam być po raz pierwszy i walczyć, żeby w przyszłości coś osiągnąć dla Cracovii i przede wszystkim klubów I ligi, bo one mnie najmocniej wsparły. Dziękuję za to w szczególności klubom I ligi i ekstraklasy.
- Kluby I ligi nie miały obaw, że Cracovii zaraz może nie być w I lidze, bo za kilka miesięcy wróci do Ekstraklasy i problemy klubów pierwszoligowych mogą stać się obce Cracovii?
- Dzięki temu, że jesteśmy teraz w I lidze - mam nadzieję, że tylko na ten sezon - możemy zobaczyć, jak wygląda sytuacja na zapleczu Ekstraklasy. Jeśli uda nam się awansować – a trzeba pamiętać, że to jest sport i przed trenerem jest trudne zadanie - to będąc w Ekstraklasie, dalej będziemy wspierać kluby I ligi, bo zobaczyliśmy, że tu kluby są na granicy funkcjonowania, a nie wolno o nich zapominać, bo przecież profesjonalna piłka to nie tylko Ekstraklasa. Dla mnie jedną z najważniejszych rzeczy będzie to, aby spółka zarządzająca nie miała pod sobą tylko klubów Ekstraklasy, ale też kluby I ligi. Czy to się uda osiągnąć? To jest trudne zadanie, bo możliwe że kluby będą stawiały opór, ale współpraca między Ekstraklasą a I ligą musi być w jakiś sposób usankcjonowana.
- Co poza prestiżem może zyskać Cracovia na tym, że ma swojego przedstawiciela w zarządzie PZPN?
- To trudne pytanie. Ja na pewno będę robił wszystko w tym kierunku, by zyskała. W pewien sposób będziemy mogli wywalczyć rzeczy, o które walczymy od jakiegoś czasu, czyli zmiany w sposobie wydawania orzeczeń przez organy PZPN. Nie wiem, czy to się uda, ale na pewno będę chciał poruszyć te sprawy na zarządzie. To leży nie tylko w interesie Cracovii, ale wszystkich klubów, bo pewne rzeczy nie powinny wyglądać tak, jak wyglądają dzisiaj.
- Pan już ma doświadczenie z pracy w PZPN. Od czerwca 2011 roku był Pan członkiem Zespołu ds. Statusu Piłkarzy przy Komisji ds. Rozgrywek i Piłkarstwa Profesjonalnego. Na czym polegała Pana praca?
- Rozstrzygaliśmy kilkanaście kwestii związanych z umowami transferowymi, rozliczeniami, umowami z menedżerami czy spraw spornych. Przygotowaliśmy kilka wniosków do zarządu, ale żaden z nich nie został na zarządzie postawiony. Moim zadaniem będzie teraz to, by efekt pracy naszego zespołu mógł trafić na zarząd. To było kilkanaście miesięcy pracy i nie można tego zmarnować.
- Nie miał Pan obaw przed wejściem do struktury, która do tej pory źle kojarzyła się opinii publicznej?
- Obawy miałem, mam i pewnie cały czas będę miał. Jednak skoro pracuję w piłce, pracuję w Cracovii, to chciałbym, żeby te rzeczy, które są ważne dla Cracovii, ważne dla piłki, były przez nas reprezentowane. Stąd taka, a nie inna decyzja. Mam tylko nadzieję, że któryś z pomysłów powstałych w Cracovii da się przenieść na poziom wyżej, czyli na grunt PZPN.
- Flagowym projektem Cracovii jest nowy stadion, który został wybudowany w ekspresowym tempie bez żadnych niespodzianek, czego nie można powiedzieć o żadnym z innych nowych stadionów w Polsce. Do tego nie tylko nie przekroczono budżetu, ale budowa kosztowała mniej, niż zakładano.
- Faktycznie stadion udało się nam wybudować w terminie i bardzo sprawnie. Osobiście mam dużą satysfakcję, że mogłem brać czynny udział przy realizacji tej inwestycji, w zasadzie od samego początku, to znaczy od etapu koncepcji, wyboru firmy projektowej, kończąc na pełnym nadzorze budowy tego pięknego obiektu. Warto też podkreślić fakt, że dziś ten stadion funkcjonuje bez dokładania do niego dużych pieniędzy. Jeżeli uda nam się wprowadzić do kalendarza kilka imprez, to już w ogóle nie trzeba będzie do niego dokładać. A każde miasto, w którym jest nowy duży obiekt, dokłada do utrzymania go. To uważam więc za nas duży sukces.
- Jako 37-latek jest Pan drugim najmłodszym członkiem odmłodzonego zarządu PZPN.
- Młodszy jest Marcin Animucki, który jest już drugą kadencję, a na pierwszą został wybrany, kiedy miał 29 lat. Myślę, że wiek nie ma tu znaczenia. Bardziej chodzi o doświadczenie. Nie mówię, że mam go bardzo dużo, ale w pewnych aspektach - w szczególności organizacyjnych, inwestycyjnych czy finansowych - mogę być przydatny.
- Korzystając z okazji, mógłby Pan przypomnieć, jak Pan w trafił do piłki, do Cracovii? Wyrosło pokolenie, które nie pamięta Cracovii bez Jakuba Tabisza...
- To było związane z wejściem do Cracovii Comarchu. W 2003 roku kiedy Comarch objął pierwszą pulę akcji Cracovii, wszedłem do klubu z ramienia Comarchu. Przez miesiąc najpierw byłem dyrektorem finansowym, a później zostałem członkiem zarządu.
Rozmawiał: Stanisław Malec
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Powiedzcie co tak naprawdę łączy Tabisza z Filipiakiem ?
DG-S
01:48 / 01.11.12
DG-S
Kibic1995
18:26 / 03.11.12
Zaloguj aby komentować
Zaloguj aby komentować