Janusz Filipiak: - Gdy ludzie się lubią, łatwiej robić interesy
- Panie Profesorze, podobno narzeka Pan na nadmiar podróży?
- Rzeczywiście, ostatnio policzyłem, że odbywam nawet 80-90 przelotów rocznie. Sporą część życia spędzam więc na lotniskach i mógłbym ułożyć ich osobisty ranking. Jedne są bardziej przyjazne, inne mniej.
- Domyślam się, że na tej liście lotnisko w Monachium zajmuje specjalne miejsce? Nie cichną komentarze dotyczące Pańskich inwestycji w drugoligowy, niemiecki klub piłkarski TSV 1860 Monachium...
- Proszę się nie obawiać - szalika Cracovii nie zamienię na biało-niebieski monachijskich "Lwów". Poza tym Comarch nie jest właścicielem TSV 1860. Z "Lwami" mamy umowę sponsorską. Będziemy obecni na monachijskiej Allianz Arena, bo TSV 1860 właśnie tam - na zmianę z Bayernem - rozgrywa swoje mecze. Gdy gra "1860", korona stadionu podświetlona jest na niebiesko; gdy swój mecz rozgrywa Bayern, stadion mieni się czerwienią. Wracając do monachijskiego lotniska - rzeczywiście, jest bardzo nowoczesne i wygodne. W moim osobistym rankingu zajmuje jedno z najwyższych miejsc.
.
.
- Jeden wspaniały, znany w całej Europie stadion dla dwóch klubów z wielkimi tradycjami. Może udałoby się to powtórzyć także w Krakowie?
- No cóż - właśnie Bayern skarży w sądzie "1860" o 4,5 mln euro... Ta monachijska kohabitacja nie odbywa się więc bez problemów. Uważam zatem, że nasz krakowski model nie jest taki zły. Pozostańmy przy nim.
- Po co Pan sponsoruje drugoligowy, niemiecki klub? Chce Pan, aby "Lwy" awansowały do pierwszej bundesligi, a niemieckie gazety pisały o "Milionaer aus Polen", który zmienił oblicze niemieckiej drużyny?
- O nie! Takich kaprysów nie miewam, choć oczywiście będę się cieszył ze sportowych sukcesów "1860". Gdy niedawno podpisywałem - jako szef Comarchu - umowę sponsorską z TSV 1860 Monachium, niemieccy dziennikarze zapytali mnie, po co to robię. Odpowiedziałem wprost: "Po to, abyście nas lubili!". Gdy ludzie się lubią, łatwiej robić interesy. Natomiast nasza obecność w Cracovii ma zupełnie inny charakter. W Krakowie jesteśmy właścicielem i ostatnia propozycja - aby dokapitalizować klub kwotą 30 mln zł i wziąć za niego pełną odpowiedzialność - wynika z pragnienia długoterminowego budowania wartości Cracovii. Sportowy sponsoring TSV 1860 to nie to samo, choć kiedyś to może się zmienić.
- Krótko mówiąc - inwestycja w monachijski klub to na razie tylko marketing?
- Słowo "tylko" nie jest właściwe. Sponsorowanie TSV 1860 to element poważnej strategii wizerunkowej Comarchu na niemieckim rynku. Dla naszej firmy to bardzo ważny rynek. Powtórzę jeszcze raz to, co powiedziałem w Niemczech - przed piłkarzami TSV 1860 nie stawiam na razie żadnych sportowych celów. Dla nas korzyścią z tej umowy będzie promocja Comarchu. Nasz biznes w Niemczech to w tej chwili 50-60 mln euro rocznie. Dla dobrego wizerunku trzeba tam także zostawić jakieś pieniądze. Zresztą - przecież Górnik Zabrze wspierany jest właśnie przez ubezpieczeniowego giganta, firmę Allianz. Nie dla kaprysu, lecz dla wizerunku, który we współczesnym biznesie staje się najważniejszym orężem. Dzisiaj nie wystarczy wyprodukować - trzeba jeszcze ten jak najlepszy produkt sprzedać - czy to będą ubezpieczenia, czy systemy oprogramowania, jak w przypadku Comarchu.
- Niedawny komunikat spółki nie pozostawia wątpliwości - Comarch już w najbliższych latach większość przychodów chce uzyskiwać za granicą. Czy jest Pan rozczarowany robieniem biznesu w Polsce?
- Nie, serce Comarchu bije w Krakowie, choć spółka już od dawna jest międzynarodowa. Jestem Polakiem i tego nic nie zmieni. Tak jak nic nie zmieni faktu, że niemiecki rynek oprogramowania jest dziesięć razy większy niż polski. Już teraz blisko połowa przychodów Comarchu pochodzi z zagranicy. Od lat konsekwentnie budujemy liczącą się międzynarodową korporację. Gdy osiągniemy wyznaczone cele, nikogo nie powinno dziwić, że wielkość przychodów osiąganych w Polsce będzie odpowiadała udziałowi naszego kraju w światowej gospodarce. Może więc być i tak, że tylko niewielki procent naszego biznesu pozostanie w kraju. Oczywiście, w ujęciu wartościowym, bo Comarch jest i pozostanie polską spółką.
- Cały wywiad z Profesorem Januszem Filipiakiem - "Comarch ponad granicami" - w Dzienniku Polskim
Rozmawiał: Jacek Świder - Dziennik Polski
Fot. Crac
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.