Licencja na utrzymanie
W jej trakcie kibice Pasów nie mieli ani jednego dnia wytchnienia, nieomal codziennie przeżywając ?huśtawkę nastrojów?: najpierw była przykra świadomość spadku, a później niekończące się oczekiwanie na ostateczna decyzję w sprawie składu ligi. Która w zasadzie w końcu jest. Ale niektórzy twierdzą, że nic podobnego!
.
.
Po raz pierwszy zdegradowana Cracovia zobaczyła światełko w tunelu w postaci możliwości gry w barażach. Stało się to dzięki dramatycznej sytuacji finansowej i prawnej ? jeśli wierzyć Komisji Licencyjnej i Sądowi Administracyjnemu, lub też popisowej nieudolności działaczy Łódzkiego Klubu Sportowego ? jeśli wierzyć łodzianom, którzy nie byli w stanie przedstawić wymaganych dokumentów licencyjnych ani w pierwszym, ani w drugim przewidzianym przez przepisy terminie. Potem w sukurs Cracovii przyszedł Trybunał Arbitrażowy, który przywrócił degradację Widzewa Łódź, blokując tym samy, awans Widzewiaków do najwyższej klasy rozgrywkowej. Powstał wówczas ligowy rozgardiasz nie do opisania, w którym nikt nie wiedział kto ma awansować, a kto grać w barażach. Ostatecznie PZPN zrezygnował z baraży, dopuszczając do ligi dodatkowo Koronę i Cracovię. Tak w skrócie wygląda historia pasiastego ?szczęśliwego utrzymania po nieszczęśliwym spadku?.
Nieszczęście ŁKS-u jest szczęściem Cracovii, ale nic się wszak nie dzieje bez powodu. O rozgarnięciu działaczy ŁKS-u oraz władz ?miasta włókniarzy? świadczy prawdopodobnie jeszcze dobitniej zawiadomienie złożone do prokuratury przez wiceprezydenta Łodzi oraz dwóch piłkarzy i menadżera łódzkiego teamu. Złożyli oni mianowicie doniesienie o naruszeniu regulaminu związkowego w trakcie wydawania licencji Cracovii ? niestety, powołując się przy tym także na punkt regulaminu, który już nie obowiązuje. To pozwala przypuszczać jakie były powody nie uzyskania przez ŁKS licencji: łódzcy działacze wypełniali najpewniej wymogi licencyjne, które są już nieaktualne. Cóż, Nagroda Darwina raczej im nie grozi, ponieważ nikt przy tej jakże karkołomnej operacji nie zginął, ani nawet nie został ranny, aczkolwiek podziw budzi rozmach z jakim ŁKS został przez własnych rządców ?ukatrupiony?. I szkoda tylko znakomitych i oddanych swemu klubowi łódzkich kibiców, których teraz działacze i władze miasta próbują zmanipulować, zwalając winę za własną niekompetencję na Cracovię i Komisję Licencyjną.
Zaangażowanie w całą sprawę działaczy i piłkarzy ŁKS-u (w tym jednego, który jeszcze niedawno procesował się z właścicielem Cracovii), wiceprezydenta miasta, dygnitarzy PZPN, wreszcie ministra sportu i wiceministra sprawiedliwości ukazuje obłudę łodzian, którzy twierdzą, że to ?sitwa krakowska? pozbawiła Ekstraklasy ŁKS. Ostatnie oświadczenie piłkarzy łódzkiego klubu, w którym przedstawiają siebie nieomal jako Rycerzy Jedi walczących z Ciemną Stroną Mocy (Komisja Licencyjna, Cracovia, Przegląd Sportowy, etc.) obrazuje skalę na jaką próbuje się w Łodzi zaklinać rzeczywistość. Może to w innych warunkach byłoby zabawne, ale w gruncie rzeczy w obecnej sytuacji: to jest smutne.
Prawda jest taka, że Cracovia złożyła wniosek o uzyskanie licencji wskazując stadion w Sosnowcu jako obiekt, na którym będzie grała jeszcze w maju ? zanim spadła z ligi. Przedstawiono w dokumentach licencyjnych jedynie promesę, dokładnie tak samo jak uczyniła to Wisła Kraków. W tym kontekście bardzo ciekawym pytaniem, którego jak do tej pory nikt nie zadał, byłoby: co w materii stadionu przedstawił w swoich licencyjnych papierach ŁKS?
Bez wątpienie można powiedzieć, że możliwość grania w Ekstraklasie trafiła się Cracovii jak ślepej kurze ziarno, jednak fantasmagorie ludzi związanych z ŁKS-em na temat bezprawnego przyznania licencji Cracovii są tyleż efektowne erystycznie, co bezpodstawne.
Ciężko także wskazać działania, w których działacze Cracovii, bądź też jej zawodnicy, którzy ? w przeciwieństwie do zawodników ŁKS-u ? wcale nie angażowali się w całą sprawę, próbowali wywierać bezprawne naciski na PZPN. List Prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego do Prezesa PZPN, w którym to Prezydent apeluje o przestrzeganie prawa ciężko za takowy uznać. Więcej: jeśli bowiem prawo stoi po stronie ŁKS-u, to jego działacze wręcz powinni się z takiego listu cieszyć.
Niestety, to smutne, ale działacze z Łodzi wcale się na prawo nie powołują. Oni udowadniają, że prawo jest złe i zostało skonstruowane i zastosowane tak, żeby skrzywdzić ŁKS. Minister sportu Mirosław Drzewiecki, dziwnym trafem pochodzący z Łodzi, nawołuje wręcz do łamania prawa w imię? sprawiedliwości. To niezwykle interesująca wykładnia, a jeszcze bardziej interesujące argumenty przywołał ze swojej strony wiceminister owej sprawiedliwości (choć czy na pewno to ta sama?), Krzysztof Kwiatkowski. Człowiek, który ma stać na straży przestrzegania prawa pisze w liście do Prezesa PZPN, aby Komisja do Spraw Nagłych rozpatrzyła jeszcze raz sprawę ŁKS-u, pomimo że Komisja Licencyjna wydała w tej sprawie ? zgodnie z regulaminem PZPN ? decyzję wiążącą. Ergo: pan Kwiatkowski nawołuje do złamania prawa związkowego. Jak donosił jeden z portali internetowych ?Kwiatkowski podkreśla w swoim piśmie, że ŁKS to zasłużony klub dla polskiego sportu, a decyzja o nie przyznaniu licencji może doprowadzić do upadłości łódzkiego klubu?. Bardzo merytoryczne i prawnicze argumenty, doprawdy ? respect dla Pana ministra. Wielka szkoda, że Pan minister zapomniał jeszcze dodać, że w przypadku nie przyznania licencji ŁKS-owi rodziny łódzkich piłkarzy powymierają z głodu ? brzmiałoby jeszcze bardziej merytorycznie i przekonująco. Ale łatwo da się zrozumieć tą szczyptę demagogii wiceministra sprawiedliwości, kiedy zwrócimy uwagę na to, że podobnie jak menadżer klubu z Alei Unii, Tomasz Kłos, Pan wiceminister pochodzi z pobliskiego Łodzi Zgierza.
Tak oto zła Cracovia, która ?wałki? robi na licencji nie pozwala poprzez swoje rozliczne intrygi zagrać w Ekstraklasie stabilnemu, solidnemu pracodawcy, jakim jest ŁKS. Fakt, że zawodnicy tego klub strajkowali już w czasie minionego sezonu w proteście przeciwko narastającym zaległościom finansowym umyka pamięci lamentujących nad losem, bez wątpienia zasłużonego, ŁKS-u. ?To śmiechu warte, że nie liczy się wynik sportowy, ale brak jednego papieru, który nie został dosłany na czas? ? gorączkuje się Tomasz Hajto, twierdząc, że takie praktyki są przedłużeniem PRL-u. Jest to kolejna ciekawa konstatacja. Zapewne w Niemczech, gdzie Hajto spędził tyle czasu, uzyskiwanie licencji to również proces wyjątkowo groteskowy i nieistotny, a może nawet i post-komunistyczny. Kto wie. Niemcy generalnie są narodem dość drobiazgowym i różnych tam rzeczy lubią się czepiać, aż potem nie bardzo człowiek wie o co c?mon, kiedy mu każą jakieś grzywny płacić w ?ojro?. No zdarza się, takie życie, nie będziemy się ?szczypać?, dość tych złośliwości.
Z drugiej jednak strony Tomasz Hajto winien chyba zwrócić swą baczna uwagę na fakt, że to właśnie ten ?jeden papier? jest powodem, dla którego ŁKS-u nie ma w gronie klubów Ekstraklasy. Zamiast więc samemu wyzłośliwiać się pod adresem swoich rywali, zawodników Cracovii ? w czym zresztą zawodnicy ŁKS-u ostatnio celują ? Pan Hajto mógłby powiedzieć parę słów o osobie odpowiedzialnej z ramienia ŁKS-u za proces licencyjny. Jak przekonuje Marcin Adamski, zawodnik, podobnie jak Hajto, ograny zagranicą ?chodzi o tylko jedną osobę, która nie dostarczyła na czas tych wszystkich dokumentów. Jednak - po pierwsze - już dawno nie ma jej w ŁKS-ie, a po drugie - nie można z tego powodu pozbawiać możliwości gry w ekstraklasie stuletniego klubu, jakim jest ŁKS?. Dokładnie taki sam ?argument? podczas dzisiejszej konferencji prasowej wygłosił Paweł Drumlak, wspominając przy tym, że ta ?osoba, za której błąd nie można karać ŁKS-u?, to były prezes owego klubu.
No tak, karać nie można ? skoro tako rzeczą Tomasz Hajto, Paweł Drumlak i Marcin Adamski, hohoho! Nie można ? rzeczą ministrowie rządu RP: Drzewiecki i Kwiatkowski. A także Piechniczek Antoni. No i Pan Janek, Tomaszewski? Bójcie się Boga, no nie można!
No, ostatecznie skoro chodzi o jedną osobę, skoro chodzi o jeden dokument i skoro wszystko rozbija się o jeden klub? Gdyby chodziło o dziesięć osób, pięć dokumentów i dwa kluby ? to byśmy mogli deliberować na ten temat, to byłby pewnie i pewien skandal, owszem, ale tak ? to raczej nie ma o czym mówić.
I w ten sposób w zasadzie nadal nie wiadomo tak do końca jak to będzie z naszą Ekstraklasą kochaną. Cracovia jutro ma rozegrać pierwszy mecz w nowym sezonie, tymczasem ŁKS rzucił dziś Rejtana-Piechniczka do mediowania. W jakiej sprawie? W jakim charakterze i na podstawie jakich przepisów? Pewnie nagłych. Jest to rzeczywiście wyjątkowo nagła rzecz ? niektórzy ludzie w ŁKS-ie się NAGLE dowiedzieli, że trzeba spełnić wymogi licencyjne. Pewnie im ktoś NAGLE aktualny przewodnik licencyjny pokazał. Teraz trzeba (NAGLE ? bo dziś rusza liga!) mediować. I może jeszcze za rączkę zaprowadzić i wybrać ?koszulkę? i segregator na ten ?jeden papier?, co to go zabrakło?
Tak, czy inaczej, mediowanie się nie powiodło, czego się zresztą można było spodziewać. Ale wypadałoby mimo wszystko zapytać: po cóż są te cholerne licencje? Być może działacze ŁKS-u powinni pytać o to Michela Platiniego ? on pewnie wie po co, ale nikt go o to nie pytał, tak się bowiem złożyło, że akurat Platini był na urlopie. Ale nic to, bo to są nasze polskie licencje, przez nas przyznawane i to nie jest nasze ostatnie słowo ? można by rzec trawestując znany wszystkim tekst prezesa Ochódzkiego.
Niewątpliwie słów w batalii o miejsce w Ekstraklasie padnie jeszcze wiele i wiele będzie oskarżeń z obu stron. Cała ta historia jest generalnie smutna i przykra, niezależnie od tego jaki będzie jej finał. I o tym wypadałoby jednak pamiętać w natłoku zdarzeń. Bo przecież już wkrótce szczęśliwcowi, który zacznie swoje występy w Ekstraklasie w sezonie 2009/10 odśpiewane zostanie ?łubudubu? i padnie optymistyczne, uspokajające zapewnienie: to nieprawda, że nie dostaliśmy licencji / to nieprawda, że zajęliśmy piętnaste miejsce ? zwłaszcza, że prawie wcale? nie spadliśmy.
Depesz
Fot. Crac
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
...
Kibic1995
12:27 / 01.08.09
Zaloguj aby komentować