Jak to się robi w NHL
Przebywając niedawno przez kilka dni w USA postanowiłem spełnić jedno z moich najskrytszych marzeń i ?zaliczyć? mecz amerykańsko-kanadyjskiej NHL. Wybrałem się więc na mecz New Jersey Devils - New York Islanders (4-2) ? pisze Górek, nasz redakcyjny kolega.
Korzystając z tego, iż jesteśmy właśnie w trakcie meczów finałowych PLH z udziałem Cracovii chciałem się podzielić z Wami moimi spostrzeżeniami dotyczącymi przepaści jaka dzieli naszą polską a najlepszą ligę hokejową na świecie - amerykańsko-kanadyjską NHL!
Przebywając niedawno przez kilka dni w Stanach Zjednoczonych postanowiłem spełnić jedno z moich najskrytszych marzeń i ?zaliczyć? mecz tych rozgrywek. Wybrałem się więc na mecz New Jersey Devils - New York Islanders (4-2).
Pierwsza podstawowa różnica, którą odczuwa widz chcący zobaczyć mecz to dostępność biletów. Prawie wszystkie bilety sprzedają się przez Internet, a o najtańszych biletach za kilkanaście dolarów możemy zapomnieć.
Mimo iż hala New Jersey Devils (Prudential Arena w Newark) ma zaledwie kilka miesięcy a jej pojemność to ok. 20 tys. miejsc, to najtańsze bilety na 2 miesiące przed meczem z rywalem zza miedzy New York Islanders jakie udało mi się nabyć to te po 90 dolarów w 12 rzędzie w sektorze za bramką. To jednak nic w porównaniu z ceną za bilety w centralnych sektorach Vip?owskich za kilkaset dolarów sztuka. Sama cena parkingu pod halą może zresztą powalić, bo jeżeli nie zarezerwujemy ich wcześniej to zapłacimy za auto 20 dolarów.
Po wejściu do hali uderza fantastyczna funkcjonalność obiektu, nie ma tu ścisku przy wejściach, autentyczność biletów (wydrukowanych w większości z Internetu) odczytują stewardzi za pomocą skanerów.
Piętro hali przypomina bardziej galerię handlową niż obiekt sportowy. Gdyby nie setki pamiątek sportowych można by zapomnieć co to za miejsce. Kilkadziesiąt barów i stoisk, setki hostess, kilka sklepów z pamiątkami to wszystko sprawnie obsługuje kilkunastotysięczną widownię, która pozostawia tu przy każdym meczu setki tysięcy dolarów.
Co dziwne hala zapełnia się w większości dopiero na kilka minut przed meczem, co nie powoduje jednak żadnych utrudnień. Na olbrzymich telebimach zaczynają się zwiastuny meczu, sylwetki graczy oraz nieskończona ilość reklam. Aż w końcu przy ogłuszającym ryku muzyki oraz wiwatów publiki pojawiają się obie drużyny oraz co dziwne dla nas europejczyków czwórka sędziów.
Sama gra na węższym o 5 metrów lodowisku to już dla fana hokeja czysta poezja. Szybkość, finezja oraz nienaganna technika graczy powoduje, że widz wpatrzony jest w tafle z zapartym tchem. A gdyby przypadkiem coś odwróciło naszą uwagę, każdą z ciekawszych akcji pokaże nam kilkakrotnie i to z różnych ujęć telebim.
Amerykanie każdą z przerw tłumnie wykorzystują na podreperowanie budżetu bufetów i barów, a realizator show na zaaplikowanie jak największej ilości reklamowych spotów.
Ciekawym pomysłem jest również pokazywanie w krótkich migawkach niektórych ciekawie ubranych i kibicujących fanów, co bardzo wzmaga ich twórczą inwencję. Na meczu, który obserwowałem było ich prawie 17000 osób, więc ilość o której mogą tylko pomarzyć włodarze naszej ligi.
Szczerze powiem, że spodziewałem się publiczności która mecz będzie oglądać w milczeniu, a zastałem fantastycznie reagujących przemieszanych fanów ? co dla nas dziwne - obydwu drużyn. Całe przedsięwzięcie wydaje się być fantastycznie wyreżyserowanym spektaklem, okraszonym niesamowitą grą, a w dodatku myślę, że przynoszącą parę milionów dolarów w kilka godzin.
Co ciekawsze hala i parkingi pustoszeją dosłownie w kilkanaście minut, a obiekt po kilku godzinach jest gotowy do kolejnego sportowego lub kulturalnego wydarzenia na kilka lub kilkanaście tysięcy widzów.
Mam nadzieję, że doczekamy kiedyś w Krakowie podobnej hali i podobnych warunków do delektowania się kolejnymi sukcesami naszych hokeistów.
Ze sportowym pozdrowieniem...
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.