#PierwszyMistrzPolski: Polonia Warszawa – Cracovia 1:2 (0:1) - Sprawiedliwości staje się zadość
Pasiacy przyjeżdżali do Warszawy w roli zdecydowanego faworyta. Któż jednak miałby im przeszkodzić w drodze do mistrzostwa, jeśli nie właśnie Polonia? Gdyby jakimś zrządzeniem losu Polonia pokonała Cracovię to ona zostałaby liderem tabeli…
Dzień 25. września 1921 r. był świętem footballowem w Warszawie. Od dawna wyznaczony przyjazd mistrza pierwszej rundy, zaciekawił całą sportową publiczność warszawską. Park Sobieskiego był wprost oblegany. Cracovia gościła w Warszawie przed kilku miesiącami i w zawodach towarzyskich przewyższała Polonię o całą klasę, bijąc ją w stosunku „bezkonkurencyjnym” 6:0 – w ten sposób swą relację ze starcia Polonii z Cracovią rozpoczynał "Tygodnik Sportowy".
A przypomnieć warto również, że w pierwszym meczu finałów Mistrzostw Polski 1921 roku krakowianie też zresztą nie byli dla Polonii szczególnie łaskawi, wygrywając na własnym stadionie 3:0.
Istotnie, Pasiacy przyjeżdżali do Warszawy w roli zdecydowanego faworyta. Któż jednak miał im przeszkodzić w drodze do mistrzostwa, jeśli nie właśnie Polonia? Gdyby jakimś zrządzeniem losu Polonia pokonała Cracovię to ona zostałaby liderem tabeli. Warszawska jedenastka ciułała punkty bez fajerwerków, mając zresztą bardzo słaby atak, lecz nadrabiając ten mankament nadzwyczaj dobrą defensywą – przede wszystkim zaś "bramkarzem stojąc". Golkiper "Czarnych Koszul", Jan Loth w owym czasie należał do dwóch-trzech najlepszych polskich bramkarzy, przy czym w opinii większości owej trójce przewodził. Potwierdzeniem tej tezy był rozegrany kilka miesięcy później, w grudniu 1921 roku, pierwszy mecz międzypaństwowy reprezentacji Polski. W Budapeszcie wygrali 1:0 Węgrzy, lecz Loth stojący w polskiej bramce został przez miejscowych dziennikarzy i kibiców uznany za najlepszego piłkarza meczu.
Przy okazji opisywania samego Lotha warto napomknąć o ciekawostce absolutnie niebywałej – ten najznakomitszy polski bramkarz, kilka lat później został przekwalifikowany... na napastnika! A że jako napastnik również nie należał do graczy poślednich niech świadczy fakt, że w reprezentacji trzykrotnie wystąpił na bramce, a dwa razy w ataku (Loth pozostaje jedynym graczem w historii polskiej kadry, który zapisał na swym koncie tego rodzaju osiągnięcie).
A zatem pomimo spodziewanej wygranej Cracovii liczono po cichu na sensację. Tym bardziej, że w poprzednim meczu Pasy pechowo zremisowały z Wartą w Poznaniu – dlaczegóż więc sytuacja nie mogłaby się przy odrobinie szczęścia po stronie "Polonistów" powtórzyć w Warszawie?
I rzeczywiście: mało brakowało, aby także mecz w stolicy zakończył się remisem. Ale jednak w Warszawie Pasy spisały się lepiej, stawiając w odpowiednim momencie kropkę nad "i".
W kwestii samej relacji meczowej posłużmy się tym razem obszernym cytatem z "Polskiego Sportu" – relacja ta nie pomija w zasadzie żadnego istotnego fragmentu, czy szczegółu, o którym nie napisałyby inne gazety, jest za to najbardziej plastyczna i dokładna w opisie poszczególnych zagrań.
W pierwszej połowie gra toczy się przeważnie na połowie Polonii, której bramka często jest po prostu obleganą i bezustannie bombardowaną Loth II ratuje nie kilka, lecz kilkanaście razy. Umożliwia mu to obrona i pomoc, niezmiernie ofiarnie i bardzo zręcznie grająca. Napad Cracovii strzela bardzo często, może za często i dlatego nie zawsze celnie. Atak Polonii przedostaje się z ledwie kilka razy pod bramkę Popiela. Przyczem dwukrotnie powstają bardzo niebezpieczne sytuacje i uzyskuje dwa rogi. W 30 minucie, odbija Loth II, wolny rzut Cikowskiego, Cikowski strzela drugi raz nisko i ostro i piłka przedostaje się szczęśliwie poprzez dziesiątki nóg stłoczonych przed bramką graczy - w siatkę 1:0! Ten rezultat pozostaje mimo dalszej przewagi Cracovii aż do przerwy Po przerwie początkowo mała przewaga Polonii. (Emchowicz pudłuje na 5 metrów) Niebawem jednak Cracovia znów dominuje i bombarduje bramkę warszawską. Jednak Loth i poprzeczka (!) przeszkadzają uporczywie. W 25 minucie przedostaje Zantman piłkę pod bramką Cracovii centruje i Hamburger wyzyskując upadek Popiela i zamieszanie, wpycha ją w siatkę 1:1! Oklaskom niema końca. Podniecenie wzrosło do zenitu. Gra jednakże w dalszym ciągu fair. Cracovia zdeprymowana gra gorzej i dopiero po kilku minutach odzyskuje przewagę, lecz wszystkie strzały i główki Kałuży i Koguta i wszystkie wspaniale bite centry i rogi Mielecha, Szperlinga pozostają bez rezultatu. Polonia broni się wytrwale. Dopiero 4 minuty przed końcem gry strzela Chruściński decydującą bramkę - w prawy dolny róg, ratując, dwa cenne punkty i ewentualnie mistrzostwo dla Krakowa. Sprawiedliwości stało się zadość! Zwyciężyła lepsza, o klasę lepsza drużyna.
A jak wyglądały oceny indywidualne za ten mecz? Można powiedzieć, że jak na Cracovię i oczekiwania w stosunku do niej formułowane – dość przeciętnie.
Atak „Cracovii” mało strzelał i nie pracował tak precyzyjnie jak zazwyczaj, głównie z powodu niedyspozycyi chorego Kałuży, nadto lewy skrzydłowy Szperling i lewy łącznik Kogut za dużo między sobą kombinowali nieraz ze szkodą dla pozostałych graczy swego ataku. „Polonia” grała ambitnie, a uzyskany rezultat jest w głównej mierze zasługą Lotha II. bezsprzecznie dzisiaj w Polsce najlepszego bramkarza. – zwięźle, lecz treściwie opisywał całe wydarzenie "Czas".
Dużo mankamentów w grze krakowian dostrzegali także inni: pomoc Cracovii tym razem mniej dobra, skrzydła słabsze. Fryc swoimi balonami staje się raczej groźnym dla swej drużyny, ale na ogół gracz pracowity i ambitny. Kogut i obrona czasami korzysta z gry „foul” (...) Atak Cracovii nie miał tego zgrania z braku Kotapki. – oceniał "Tygodnik Sportowy".
Opinie dotyczące ataku uzupełniał "Przegląd Sportowy", pisząc: Atak, party ustawicznie przez pomoc wprzód, dociera wciąż ładną kombinacją w pobliże bramki drużyny przeciwnej, lecz tam nie potrafi już wyrobić sobie niezawodnych pozycyj do strzału; ponadto strzela mało. Tylko jeden Kałuża, pomimo osłabienia po świeżo przebytej chorobie, oddał większą ilość strzałów. Chruściński, który grał zamiast Kotapki na niezwykłem dla siebie miejscu, nie mógł się naturalnie dostroić do całości; zwycięska bramka, którą zdobył po indywidualnej akcji, uratowała dla Cracovii jeden cenny punkt.
Dzięki zrywowi w końcówce Cracovia zwiększyła tym samym swą przewagę nad drugą w tabeli Polonią do 3 punktów, a nad trzecią Wartą – do punktów 4. W kolejnej kolejce Pasy mają "na rozkładzie" Łódzki Klub Sportowy, który nie zdobył dotąd w rozgrywkach ani punktu. Matematyka daje jeszcze szanse rywalom, ale w istocie mistrzostwo dla "Biało-Czerwonych" jest już na wyciągnięcie ręki i wszyscy mają świadomość, że tylko jakiś niewyobrażalny kataklizm mógłby ich plany pokrzyżować.
Paweł Mazur "depesz"
Artykuł powstał przy wykorzystaniu materiałów opublikowanych na portalu WikiPasy.pl, zwłaszcza zaś fotokopii relacji prasowych z gazet: "Przegląd Sportowy", "Tygodnik Sportowy", , "Czas" oraz "Polski Sport".
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.