Dariusz Pawlusiński: - Na szczęście tego pana już nie ma
Z meczu I rundy z ŁKS-em (2:0) najmilsze wspomnienia ma Dariusz Pawlusiński. Zdobył dwa gole, a miał w ogóle nie zagrać. Trener Stefan Majewski nie widział go w składzie, ale został wpisany do protokołu pomyłkowo przez kierownika drużyny Igora Nagrabę.
- Dzisiaj na tamten incydent mogę patrzyć z przymrużeniem oka. Na szczęście tego pana, który ustalał skład nie ma już w Cracovii... - wspomina Dariusz Pawlusiński.
- Nie boi się Pan, że teraz kierownik pomyli się w drugą stronę, nie wpisze Pana omyłkowo do składu...
- Czego się mam bać? Na treningach staram się udowodnić trenerowi, że warto na mnie postawić. Wiadomo, że jest nas dużo do grania i nikt nie może być pewny miejsca w podstawowej jedenastce.
- Ale na prawej stronie pomocy tak za wielu konkurentów Pan nie ma?
- Niezupełnie się z tym zgadzam, na mojej pozycji mogą grać Łukasz Mierzejewski czy Bartek Dudzic. Jest kilku bocznych pomocników, nie jestem pewniakiem i nigdy się takim nie czuję.
- Co wiecie o ŁKS?
- Widziałem ostatni mecz łodzian z Odrą w Wodzisławiu w telewizji. Fakt, że przez większą część spotkania grali z przewagą jednego zawodnika, ale dużo biegali, dużo walczyli, mieli więcej sytuacji bramkowych niż Odra. W Łodzi czeka nas na pewno bardzo trudne zadanie. Ale jedziemy tam po trzy punkty. Nie wyobrażam sobie innego wyniku jak nasze zwycięstwo.
- ŁKS to trochę taki sztukowany zespół, przyszło kilku starszych graczy jak Hajto, Świerczewski...
- Są to zawodnicy, którzy grali parę lat za granicą. Doceniam ich umiejętności i klasę, ale się ich nie boję.
- Strzelił Pana w Krakowie dwie bramki Wyparle. Można to powtórzyć w Łodzi?
- Okaże się podczas meczu. Sprawdzę go, jeśli trener da mi szansę.
Rozmawiał: AS - Dziennik Polski
Fot. Biś
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.