Dariusz Kłus: - Czujemy się jak zbite psy
- Nie potrafimy sklecić ani jednej akcji, w której piłka przejdzie od obrońców przez pomocników i zakończy się strzałem napastnika. Najgorsze jest to, że nie wiem, dlaczego tak jest - przyznaje Dariusz Kłus po porażce Cracovii z Legią 0:3.
- Trener Stefan Majewski powiedział na konferencji, że mieliście zagrać tak, jak w meczu z Wisłą. Dlaczego było zupełnie inaczej?
- To jest bardzo trudne pytanie. Nie wiem, sam chciałbym znać odpowiedź. Nie potrafimy sklecić ani jednej akcji, w której piłka ładnie przejdzie od obrońców przez pomocników i zakończy się strzałem napastnika. Nie widać, by nasza gra miała ręce i nogi. Jest to dla nas osobista porażka, że nie udaje się nam ani porządnie rozegrać piłki, ani się przy niej dłużej utrzymać. Musimy ciężko pracować na treningach. Wiem, że powtarzamy to co mecz, a poprawy nie widać.
- Może przydałby się mocniejszy wstrząs?
- Gdyby choć jeden z nas wiedział, gdzie leży przyczyna tak fatalnej gry, to proszę mi wierzyć na drugi dzień rozpoczęlibyśmy kurację. Nie jest nam w smak, kiedy piłka lata koło głowy, przeciwnicy uciekają sprzed nosa, a my robimy tylko niepotrzebne kilometry, bo biegamy jak przysłowiowi Żydzi po pustym sklepie.
- To, że przegrywacie na wyjazdach, to jedno, teraz zaczęliście tracić punkty u siebie.
- Po trzech meczach w Krakowie nie można powiedzieć, że jesteśmy królami własnego stadionu. Na pewno mecz z Legią wyobrażaliśmy sobie inaczej. Chcemy jak najszybciej wiedzieć, co musimy poprawić, by w kolejnych spotkaniach powalczyć o punkty. Żeby nasza gra wyglądała coraz lepiej, a nie stała w miejscu. Bramka do szatni podcięła nam skrzydła. Wiadomo, jak nam ciężko idzie odrabianie strat. Nie wiem, czy ktoś popełnił wtedy błąd, to jest pytanie do trenera, bo ja nie jestem od oceniania.
- Po drugiej bramce zaczęły się szyderstwa z trybun. Momentami aż przykro było tego słuchać, taki doping chyba Wam nie pomógł.
- Sam pan sobie odpowiedział na to pytanie. Skoro panu źle się oglądało ten mecz, to jak nam się musiało grać. Kibice mogą mieć swoje zdanie i mają prawo je wyrazić, ale doping powinien być prowadzony do końca. Wiem, że kibice są sfrustrowani, ale przecież my też nie chodzimy z podniesionymi głowami. Czujemy się jak zbite psy. Potrzeba nam jakiejś iskierki, by to wszystko zaskoczyło, bo na dzień dzisiejszy jest niewesoło.
Rozmawiał: Krzysztof Staszak - Gazeta Wyborcza
Fot. Biś
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.