Janusz Filipiak: - O Cracovii nie śniłem nigdy
- Tęsknię za czasami, gdy kilka tysięcy ludzi skandowało: "pan profesor, pan profesor", i mam nadzieję, że wkrótce znów to usłyszę. Przyznaję, że jeśli chodzi o relacje z kibicami, to gorzej już być nie może ? mówi w wywiadzie dla ?Dziennika? (2.11.2007 r.) prezes MKS Cracovia SSA prof. Janusz Filipiak.
- (...) Podobały się panu ostatnie derby Krakowa?
- Atmosfera była - za przeproszeniem - do dupy. Wszystko wyglądało źle. Oczywiście sporo ludzi twierdzi, że to przez Filipiaka. Obciąża się mnie odpowiedzialnością za brak kibiców na meczach Cracovii, a to absurd, bo ja zamieszek nie wywołuję. Na ostatnich sześciu derbach były rozróby. Władze miasta przestały nam ufać. Październikowe derby odbywały się w przeddzień wyborów, więc gdyby doszło do zamieszek, to ta czy inna władza chciałaby nas przykładowo ukarać.
- Nie czuje się pan choć trochę winny, że na Cracovię przychodzi mniej ludzi niż na Odrę Wodzisław?
- To nie była moja decyzja. Okoliczności ją wymusiły. Ja byłem bezwolnym narzędziem tych okoliczności.
- Lepiej iść do kina czy na mecz Cracovii?
- Zdecydowanie na mecz. Obraz trójwymiarowy, dźwięk naturalny, do tego świeże powietrze. Mecz to widowisko, które angażuje wszystkie zmysły (śmiech).
- To prawda, że chuligani Cracovii są najgroźniejsi w kraju?
- Chuligani Legii biją naszych na głowę. Liczbą, wyrafinowaniem i spektakularnością. Idzie im dobrze nawet na arenie międzynarodowej. Współczuję panu Walterowi. My, prezesi polskich klubów, współczujemy sobie nawzajem.
- Otrzymał pan ostatnio jakieś pogróżki?
- Nie ma co na ten temat mówić. Mam nadzieję, że to nie jest realne zagrożenie.
- Ma pan już dosyć wyzwisk pod swoim adresem?
- Powiem tak - ja je rozumiem. W każdej dużej grupie społecznej są ludzie, którzy z definicji są przeciw, obojętnie, co by się działo. Ja nie czuję się w żaden sposób winny wobec tych ludzi. Są sfrustrowani, bo mają taki samochód, a nie inny, żyją w takich, a nie innych blokowiskach. Swoją frustrację chcą gdzieś wyładować. Nie denerwuje mnie to jakoś szczególnie. Patrzę na to jak na prawo przyrody. Trudno się denerwować, że przyroda jest, jaka jest.
- Powiedział pan, że nie spocznie w walce z chuliganami. Ma pan poczucie jakiejś misji?
- Nie. Ani to misja, ani krucjata. Ja do krucjat się nie nadaję. Po prostu nie chcę, aby normalni ludzie bali się przychodzić na mecz. Tęsknię za czasami, gdy kilka tysięcy ludzi skandowało: "pan profesor, pan profesor", i mam nadzieję, że wkrótce znów to usłyszę. Przyznaję, że jeśli chodzi o relacje z kibicami, to gorzej już być nie może. Jeśli większość z niech nie zrozumie, o co w tym wszystkim chodzi, wtedy finansowanie Cracovii nie będzie miało sensu.
- Dużo już pan stracił na Cracovii?
- Zainwestowaliśmy w nią 25 milionów złotych. Co roku łożymy 6 milionów. Na futbolu w najbliższym czasie nie zamierzam zarabiać.
- Po co więc panu piłka?
- Ostatnio zatrzymali pracownika ComArchu podejrzanego za pedofilię. Gdyby w Cracovii kogoś zatrzymali za pedofilię, to byłby szum potężny. Cracovia to brand, medialna marka, więc dzięki temu mam znakomitą reklamę. Jest też inna kwestia. Od ComArchu oczekuje się "odpowiedzialności społecznej". Nie możemy być firmą, która tylko zarabia pieniądze, a nie daje nic otoczeniu. Ludzie by nas nie lubili, bardzo ciężko by nam się żyło z władzami. Dlatego dajemy coś mieszkańcom - utrzymujemy jedenaście drużyn piłki nożnej, drużynę hokeja, zbudowaliśmy pływalnię, centrum rehabilitacji.
- Czasami jednak jedna decyzja może zburzyć dobry wizerunek firmy. Dlaczego zakazano piłkarzom Cracovii kontaktu z mediami?
- Cały zakaz trwał raptem chyba tydzień. To było incydentalne. W pewnym momencie trener Majewski nie wytrzymał, bo nie może być tak, że piłkarze grają słabo, a po meczu wymądrzają się w wywiadach. Majewski doszedł wtedy do wniosku, że będzie lepiej, gdy każdy będzie wypowiadać się tylko na swój temat, a nie na temat trenera czy gry kolegów. W normalnym przedsiębiorstwie pracownik nie ma prawa publicznie krytykować przełożonego.
- To prawda, że Majewski ma słaby kontakt z piłkarzami?
- Majewski to profesjonalista. Jego profesjonalizm może być dla niektórych dokuczliwy. Utarło się, że jest nieco antypatyczny, ale to nieprawda. Po prostu jest surowy dla tych, którzy się obijają. Ten, kto się nie przykłada, naturalną koleją rzeczy może poczuć się nielubiany. Ja też nie lubię złych pracowników.
- Nie myślał pan ostatnio o zmianie trenera?
- Chcę długo pracować z Majewskim. W polskiej lidze co pół roku pojawia się trenerski guru. Jest tym guru przez jakiś czas i nagle przestaje nim być. A Majewski od lat utrzymuje świetny poziom. Mówi po angielsku i niemiecku. Ja Majewskiemu ufam, zarząd go popiera. Jak zarząd nie popiera trenera, to piłkarze zaczynają mieć niektóre rzeczy w nosie. Robi się bałagan. Ale nikt nie popiera go na pokaz. Jestem za nim całym sercem.
- Podobno piłkarze nazywają Majewskiego terrorystą.
- Mogę rozmawiać tylko o faktach.
- Majewski koszarował piłkarzy w klubie. Jest pan za 12-godzinnym dniem pracy?
- Na Zachodzie piłkarze są po osiem godzin dziennie w klubach. Nie znaczy wcale, że trenują przez cały czas. Między treningami rozmawiają, relaksują się. W polskich klubach jest taka tradycja, że od razu po treningu piłkarz bierze prysznic, a potem się zmywa. I koniec. O klubie zapomina. Ja chciałbym widzieć, że piłkarz zżywa się z klubem, oddaje mu całe serce. Ale podkreślam - nie 12 godzin, a 8. Ja nie jestem srogim prezesem. Nie robię awantur piłkarzom. Po meczu z Wisłą wszedłem do szatni i podziękowałem im za walkę. Tak długo, jak będę widział, że się starają, wszystko będzie ok. Wobec trenera jestem cierpliwy. Nie pouczam go i nie mówię, kogo ma wstawić do składu. To by było zwalnianie go z odpowiedzialności. Przyszedłby do mnie i powiedział: przegraliśmy, bo sam chciałeś taki skład. To niepraktyczne.
- Dobrze pan sypia po ostatnich porażkach Cracovii?
- Dobrze, mam twardy sen. Piłka mnie aż tak bardzo nie rajcuje, o Cracovii nie śniłem nigdy. Może narażę się kibicom, ale na dzień dzisiejszy najważniejszy jest ComArch. Chcę uczynić z tej firmy międzynarodową korporację. Jak ComArch odniesie wielki sukces, to Cracovia również.
Więcej w ?Dzienniku? z 2 listopada 2007 r.
Rozmawiał: Daniel Rupiński - Dziennik
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Nie bronie
stempik
13:39 / 09.11.07
Zaloguj aby komentować