Cracovia chce szkolić dzieci
To jedyna szansa, by za kilkanaście lat mistrzostwo Polski zdobywali wychowankowie Cracovii, a nie armia zaciężna. Po 15 latach w Krakowie powstaje klasa szkoląca hokeistów. Już we wrześniu na lód wyjadą pierwsze siedmiolatki.
Dwa mistrzostwa Polski, brązowy medal i raptem kilku wychowanków grających w ekstralidze. Ostatnie lata krakowski hokej działał tylko dzięki pieniądzom Janusza Filipiaka, prezesa Comarchu Cracovii. Teraz ma się to zmienić. Mistrz Polski i Szkoła Podstawowa nr 10 od września otwierają klasę dla pierwszaków. - Gablota z pucharami i dyplomami jest już mocno przestarzała, więc zależało nam, by hokej wrócił do szkoły - podkreśla Ewa Jaśkowiec, dyrektorka podstawówki.
Drogi Cracovii i szkoły nr 10 rozeszły się dobre 15 lat temu. Sekcja hokejowa ledwie funkcjonowała, a szkoła nie była w stanie samodzielnie udźwignąć szkolenia. - Współpraca umarła śmiercią naturalną - wspomina Jaśkowiec.
Misję odrodzenia młodzieżowego hokeja powierzono Andrzejowi Pasiutowi, obecnie drugiemu trenerowi Cracovii. - Chcę tu przenieść model szkolenia, który funkcjonował w Krynicy. Tam każdy rocznik miał jedną klasę hokejową, do której uczęszczało 25-30 osób. Musieliśmy nawet wynajmować busy i dowozić chłopaków z okolicznych wiosek - opowiada Pasiut. - Po przyjechaniu do Krakowa od razu udałem się do szkoły numer 10. Byli otwarci na współpracę.
Rodzice też są zainteresowani utworzeniem klasy hokejowej. To nawet oni wyszli z inicjatywą jej założenia. Do tej pory odbierali pociechy po szkole, a wieczorem znowu musieli je przywozić na trening. Dzieci miały też problemy z pogodzeniem sportu i nauki. - Teraz plan lekcji będzie ustawiany pod treningi. Po szkole szkoleniowcy zabiorą dzieci na lodowisko, a potem odprowadzą z powrotem - wyjaśnia Jaśkowiec. - Uczniowie z klas sportowych będą też mieli specjalny tok nauki. Nikt nie zapowie im sprawdzianu, gdy dzień wcześniej pojadą grać mecz w odległym mieście.
Za to Cracovia zajmie się stroną sportową. Klub zatrudni trzech szkoleniowców, którzy zaopiekują się dziećmi. - Czeka ich ciężkie zadanie, bo oprócz odprowadzania i zaprowadzania będą musieli pokazać młodym wiele rzeczy, w tym m.in., jak ubrać strój - wyjaśnia Pasiut.
Hokeiści uznawani są za sportowców z wielkimi pokładami energii, a mecze często okraszone są bójkami. Ta wizja nie przeraża jednak dyrektorki. - Byłam w ciąży, gdy zaczynałam pracę w tej szkole. Od razu dostałam klasę hokeistów i nie miałam do nich żadnych zastrzeżeń. Kontuzje? Maluch mniej się może potłuc niż osoba dorosła, bo przecież upada na lód z mniejszej wysokości- śmieje się Jaśkowiec.
Od 1 września pierwszoklasiści, którzy chcą trenować hokej, będą uczęszczać do jednej klasy z tenisistami. W założeniu grupa ma liczyć 20 uczniów, ale do wczoraj zapisało się już 19 dzieci. - Prawie połowa to hokeiści. Gdy chętnych będzie więcej, powiększymy klasę - zapewnia Jaśkowiec.
Za to Pasiut dziwi się, gdy pytamy, czy siedmiolatek nie jest zbyt młody, by zacząć przygodę z hokejem. - Chciałbym, by tej dyscypliny próbowały już dzieci z zerówki. Mój syn Grzesiek [napastnik Cracovii - przyp. red.] łyżwy założył w wieku trzech lat. Co prawda prowadziłem ciężkie boje z żoną, ale udało się ją przekonać. Teraz ma 20 lat, a już dwa razy był na mistrzostwach świata seniorów i zdobył dwa mistrzostwa Polski.
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.