#PierwszyMistrzPolski: Pogoń Lwów – Cracovia 2:5 (2:3) Kałuża królem, drużyna mistrzem – Cracovia klasą samą w sobie
W ostatniej kolejce finałów Mistrzostw Polski roku 1921 Cracovia wybrała się w podróż do Lwowa na spotkanie z Pogonią. Był to pierwszy mecz, do którego Pasy przystępowały już de facto jako pewny zdobywca tytułu mistrzowskiego.
O tym jak wyglądała dawna stolica Galicji w dniu owego starcia Pogoni z Cracovią dowiedzieć można się z relacji prasowych. Pogoda była raczej mało piłkarska, ale entuzjazm związany z przyjazdem do miasta Mistrza Polski – ogromny. Przyznać trzeba, że tak jak pierwszy mecz w Krakowie – rozgrywany w pełni lata – przyciągnął na trybuny blisko dziesięciotysięczne tłumy, tak i we Lwowie bilety wyprzedały się "na pniu".
Z jak wielką niecierpliwością oczekiwano tego spotkania, świadczy fakt, że już z końcem ubiegłego tygodnia nie można było ani jednego miejsca na trybunie otrzymać. Wiele osób przyjechało również z prowincji. – pisał w swej relacji "Tygodnik Sportowy" – Mimo mroźnego i deszczowego dnia zebrało się bardzo wiele publiczności na boisku Pogoni, która z niecierpliwością oczekiwała początku zawodów. Boisko z powodu deszczu, który obficie padał w przeddzień matchu, było grząskie i widać było miejscami formalne kałuże, gdzie piłka grzęzła.
Mecz rozpoczyna się od razu od konkretów, bo też i żaden z zespołów nie skupia się na "murowaniu bramki" – gra jest otwarta i mimo trudnych warunków dość dynamiczna:
Zaczyna Cracovia i w mig znajduje się pod bramką Pogoni, gdzie z centry Szperlinga strzela Kotapka, ale Mietek broni. Odbitą piłkę łapie Wacek, podprowadza pod bramkę Cracovii, lecz ostry jego strzał trzyma Popiel. Do 8-mej minuty gra na połowie Cracovii, gdzie kilka strzałów Garbienia idzie w out z powodu ślizgości terenu i piłki. Następuje centra Mielecha tuż nad bramką, której Mietek nie może rękami dosięgnąć, ale i Kotapka przestrzeliwuje.
Jak na niespełna dziesięć minut całkiem sporo wydarzeń: to preludium zapowiadające ciekawe spotkanie. Worek z bramkami otwiera się jeszcze przed upływem kwadransa: zwolna ładnem podawaniem posuwa się atak Cracovii, pod bramkę przeciwnika i już w 13 minucie osiąga Kałuża silnym strzałem w prawy róg pierwszego goala.
Cracovia próbuje pójść za ciosem, stara się szybo podwyższyć prowadzenie, lecz w 15 min. piękny strzał Cikowskiego idzie tuż nad poprzeczką. Chwilę później następuje zamieszanie pod bramką Pogoni, które Schneider wyjaśnia. W następnych minutach to Pogoń ma sytuacje bramkowe, ale dwa strzały Tarczyńskiego i Bacza, (...) Popiel odbija . Gra dalej toczy się na obu połowach, dopiero w 26 min. po pięknej kombinacji strzela Kotapka.
Cracovia, nadal w natarciu, bliska jest trzeciego gola w 30. minucie meczu kiedy Kałuża posyła w bramkę górny strzał (...), który udaje się Mietkowi wykierować jeszcze w róg.
Podrażnieni gospodarze nie zamierzają jednak tak łatwo "spasować": Pogoń zaczyna forsować tempo. W 34 minucie Garbień przenosi piłkę do Bacza; Popiel wybiega bramki, chcąc chwycić piłkę, pada jednak, a Bacz wtłacza piłkę w siatkę Cracovii.
Odpowiedzieć znów stara się Kałuża, ale jego strzał zmierzający w róg bramki kolejną kapitalną robinsonadą broni Mieczysław Kuchar.
Po chwili, ku jeszcze większej radości miejscowej publiki, Pogoń doprowadziła do remisu za sprawą drugiego Kuchara – tym razem Wacława: 39 minucie strzał Wacka w lewy róg, piłkę odbija Popiel, lecz sędzia uznaje mimo protestów Synowca i Popiela bramkę, ponieważ jego zdaniem Popiel odbił piłkę ręką już poza linją bramkową.
W tym momencie Kałuża ma na swoim koncie już 8 bramek, ale Kuchar jak widać nie daje za wygraną i ponownie się z nim zrównuje. O jedną bramkę mniej ma na swym koncie Kotapka.
Król futbolu nie daje jednak długo czekać na swoją odpowiedź. Już chwilę później, w 42. minucie, zdobywa trzeciego gola, choć – co do tego relacje "Przeglądu Sportowego" i "Tygodnika Sportowego" są zgodne – była to bramka strzelona... po spalonym: w 42 minucie, otrzymuje Mielech w pozycji spalonej piłkę, podprowadza, podaje Kałuży, który celnym strzałem uzyskuje 3 gola.
Można więc przyjąć, że zarówno bramka Kuchara na 2:2, jak i bramka Kałuży na 3:2 dla Cracovii były w pewnym sensie kontrowersyjnymi trafieniami.
Józef Kałuża - król strzelców
Odzyskaniem prowadzenia przez Cracovię tuż przed przerwą zakończyła się pierwsza połowa i zakończył się też pojedynek o koronę króla strzelców – Kałuża zdobył w rywalizacji z Pogonią dwie bramki, Kuchar tylko jedną, dzięki czemu to gracz Pasiaków uzyskał samodzielnie tytuł króla strzelców. Rywalizacja trójki "Panów K" zakończyła się więc następująco: na najwyższym stopniu podium stanął Kałuża z 9 golami, drugi Kuchar z 8, a na trzecim miejscu pozostał z 7. Kotapka, do którego dołączył jeszcze "z innej parafii" Einbacher (napastnik poznańskiej Warty w ostatnim meczu z Polonią w Warszawie także poprawił o jedno trafienie swój bilans bramkowy).
To, że żaden z czołowych strzelców nie dokłada już ze swojej strony w drugiej odsłonie meczu gola nie znaczy, że wynik pozostaje niezmieniony. Przewaga Cracovii w kolejnych 45. minutach wzrasta – jak pisze "Przegląd Sportowy": obraz się całkiem zmienia. Cracovia przygniata zupełnie Pogoń . Nieco bardziej wstrzemięźliwa jest relacja "Tygodnika Sportowego", który odnotowuje jedynie małą przewagę Cracovii. Co jeszcze ciekawsze: Cracovia uzyskuje ową przewagę grając w dziesiątkę, ponieważ, jak donosi "Przegląd Sportowy", w 53. minucie z boiska schodzi kontuzjowany Fryc (według "Tygodnika Sportowego" Fryc opuszcza boisko znacznie później, bo dopiero kilkanaście minut przed końcem ).
W każdym razie pierwsza okazja pojawia się tuż po wznowieniu gry, kiedy to prawie pewna szansa Cracovii nie zostaje wyzyskaną. W minutach 54. i 71. dyktuje sędzia dwa rzuty wolne z kilku kroków na bramkę Pogoni, za zbyt długie przetrzymywanie piłki przez Mietka, które nie zostają wyzyskane.
Ponadto "Tygodnik Sportowy" wymienia jeszcze między innymi: piękną centrę Mielecha skierowuje Kałuża głową w out,
a także okazję gospodarzy, kiedy to nie wyzyskuje Pogoń pewnej pozycji tuż przy bramce Cracovii.
Bramki jednak w końcu padają: w drugiej połowie meczu budzi się Kogut, dokładając Pogoni w ciągu paru chwil (76. i 78. minuta) dwa kolejne gole dla "Biało-Czerwonych".
Pogoń przeprowadza jeszcze kilka ataków, które rozbija Gintel i pomoc Cracovii. Następuje jeszcze kilka ataków Cracovii, kończących się na bramkarzu Pogoni, który grając z poświęceniem, uratował niejedną bramkę.
Mecz kończy się wynikiem 5:2 na korzyść krakowskiej jedenastki. Po spotkaniu "Przegląd Sporotowy tak ocenił zespół Pasiaków:
Znakomitym był jak zwykle Kałuża, bardzo dobrym Szperling, który w drugiej połowie raz po raz stwarzał niebezpieczne momenty dla Pogoni. Bardzo dobrze grał Gintel i Cikowski, słabiej Synowiec, a drugiej połowie źle Mielech. Bramkarz
[Popiel – przyp. P.M.] wspaniały, kilka bardzo niebezpiecznych pozycji uratował przytomnie i pewnie. Jako całość Cracovia przedstawia się bardzo dodatnio: znakomita technika, precyzyjne podawanie, wspaniała kombinacja, w ogóle i system gry oraz spokój podziwienia godzien, zdaje się jednak być nieco zmęczona.
Miło jest na koniec zacytować tak wspaniałe słowa uznania, płynące pod adresem piłkarzy Cracovii, którzy – co do tego nie pojawiały się w zasadzie żadne wątpliwości – pokazali całej Polsce co znaczy gra w piłkę na wysokim poziomie.
Cracovia jest dziś osobną klasą polską; żadna z drużyn krajowych nie dorównuje jej pod względem techniki, kombinacji i systemu gry. –
pisał "Przegląd Sportowy". – (...) wiemy, że Cracovia nam wstydu nie zrobi. Tytuł mistrza słusznie jej się należy, A na matchu z Pogonią zadokumentowała, że jest drużyną pierwszo klasową w znaczeniu międzynarodowym. Każdy bezstronny widz, któremu na rozwoju sportu polskiego zależy, radował się że mamy w Polsce drużynę o tak wysokiej klasie.
"Polski Sport" podsumowując sezon mistrzowski w wykonaniu Cracovii napisał z kolei tak:
Cracovii należy się czołowe miejsce w dziedzinie polskiego footbalu bezwzględnie. Ze wszystkich rozgrywek o mistrzostwo wyszła ona zwycięsko, wyjąwszy jednej nierozstrzygniętej z poznańską Wartą. Wyniku tego nie należy jednak przypisać równości jakoby sił obu drużyn, lecz jedynie szczęśliwemu zbiegowi okoliczności, bo i w tej grze miała Cracovia nad swoim przeciwnikiem wielką przewagę. (...) Podkreślić należy bezwzględną fair grę Cracovii w każdej rozgrywce jak i jej techniczną i taktyczną doskonałość, która ją wywyższa nad każdą inną polską drużynę. Wyniki Cracovii uprzytomniają nam dalej, jak wielką wartość posiada fachowy trening, bez którego i drużyna o najlepszym materjale graczy do szczytu nie dotrze.
Pasiakom szczyt był jednak najwyraźniej przeznaczony, wszystko bowiem przemawiało za nimi: klasa zawodników, zgranie zespołu, zajęcia z trenerską sławą i fachowcem najwyższej klasy Imre Pozsonyim, a wreszcie także słaba postawa najgroźniejszego rywala – Pogoni – która kompletnie nie trafiła z formą w roku 1921.
Dokładnie sto lat temu nikt w Polsce nie miał więc wątpliwości, że Cracovia znaczy nie tylko Kraków, ale jest też synonimem polskiej piłki w najlepszym możliwym wydaniu.
Paweł Mazur "depesz"
Artykuł powstał przy wykorzystaniu materiałów i zdjęć opublikowanych na portalu: WikiPasy.pl (w tym fotokopii gazet – "Przegląd Sportowy", "Tygodnik Sportowy", "Polski Sport").
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.