Finał PLH: Cracovia - GKS Tychy 5:4 - po karnych (TP!, DP)
W pierwszym meczu finału PLH Cracovia w niezwykłych okolicznościach i po rzutach karnych pokonała na własnym lodowisku GKS Tychy 5:4.
Relacje z meczu (TP!, DP)
Cracovia - GKS Tychy 5:4 (1:2, 1:0, 2:2, d. 0:0, k. 1:0)
0:1 - 9 min. - Gonera
0:2 - 15 min. - Bakrlik
1:2 - 20 min. - Csorich
2:2 - 29 min. - Drzewiecki
2:3 - 51 min. - Bacul
2:4 - 53 min. - Bagiński
3:4 - 60 min. - Pasiut
4:4 - 60 min. - L. Laszkiewicz
5:4 - karne 1:0 L. Laszkiewicz
Kary: Cracovia - 8, GKS Tychy - 16. Widzów 1800.
Finał (do 4 zwycięstw):
- Cracovia - GKS Tychy 1-0
Cracovia - GKS Tychy 5:4 (1:2, 1:0, 2:2; 0:0, k. 1:0)
Cracovia - GKS Tychy
GKS Tychy - Cracovia
GKS Tychy - Cracovia
O 3. miejsce (do 3 zwycięstw):
- Podhale Nowy Targ - Stoczniowiec Gdańsk 1-0
Podhale Nowy Targ - Stoczniowiec Gdańsk 6:2 (4:1, 2:0, 0:1)
Podhale Nowy Targ - Stoczniowiec Gdańsk
Stoczniowiec Gdańsk - Podhale Nowy Targ
TP!: Niepokonani!
W pierwszym spotkaniu wielkiego finału hokeiści Cracovii, po dramatycznej końcówce i rzutach karnych, pokonali GKS Tychy. Na 27 sekund przed końcem meczu goście prowadzili dwoma bramkami, jednak trafienia Grzegorza Pasiuta i Leszka Laszkiewicza sprawiły, że po 60 minutach wynik brzmiał 4-4. Rezultat nie uległ zmianie ani w dogrywce, ani po pięciu rzutach karnych. Ostatnim egzekutorem był jednak Leszek Laszkiewicz... Laszka kapitalnym zwodem położył na lodzie Sobeckiego i ponad ramieniem bramkarza tyszan wpakował krążek do bramki! Podopieczni Rudolfa Rohačka w finałowej serii do czterech zwycięstw objęli prowadzenie 1-0 i w play-offach pozostają niepokonani. We wtorek (10 marca) drugi mecz w Krakowie. Początek o 19,15.
.
.
Końcówka spotkania miała wręcz nieprawdopodobny przebieg. W połowie trzeciej tercji przy stanie 2-2 tyszanie odskoczyli na dwie bramki i wydawało się, że losy pierwszego meczu finałowego są już rozstrzygnięte. Hokeiści Pasów walczyli jednak jak lwy i nie było mowy o oddawaniu pola. W 55 minucie Rudolf Verčik trafił w poprzeczkę, chwilę później Jarosław Kłys potężnym uderzeniem z niebieskiej przestrzelił parkany Sobeckiego, ale zrykoszetowany krążek o centymetry minął słupek... W 58 minucie (57,31) tyszanie popełnili błąd techniczny w strefie zmian (sześciu graczy na lodzie) i zostali ukarani grą w osłabieniu.
Wydawało się, że to już ostatnia szansa na odwrócenie losów spotkania. Trener Pasów Rudolf Rohaček wziął czas i to co działo się w kolejnych sekundach pod bramką Sobeckiego trudne jest do opisania. Praktycznie wszyscy zawodnicy Cracovii przebywający na lodzie zdołali oddać strzały. Szanse mieli: i Csorich, i Pasiut, i Słaboń i obaj bracia Laszkiewiczowie! Po 95 sekundach z bramki Cracovii zjechał też Radziszewski i ostatnie 25 sekund kary odsiadywanej przez Sarnika biało-czerwoni grali 6. na 4! W ciągu tych dwóch minut gol nie padł, ale dwie sekundy po tym jak Sarnik wyskoczył z boksu było jednak 3-4. Marian Csorich kapitalne dograł krążek do Grzegorza Pasiuta, który strzałem z najbliższej odległości w końcu pokonał Sobeckiego. Zegar wskazywał jednak 59 minutę i 33 sekundę. Czy można było realnie myśleć o dogrywce? Tak! A to jak Pasy zagrały w końcówce to był mistrzowski pokaz!
Na odrobienie strat było raptem 27 sekund i do wznowienia na środku Cracovia stanęła znów bez Radziszewskiego w bramce. Po chwili krążek przejęli tyszanie, ale naciskani wybili go ze swojej tercji, koncentrując się na obronie korzystnego rezultatu. Być może była to dobra strategia na górali, ale krakowiacy pokazali co odróżnia mistrzów Polski od lidera po sezonie zasadniczym.
Pasy ruszyły z pasją. Krążek trafił do tercji tyszan i szybkie rozegranie sprawiło że ten trafił wprost na kij do Leszka Laszkiewicza. A to co zrobił snajper Pasów to była magia! I w ciągu 16. sekund Cracovia wróciła na mistrzowski kurs!
Po 60 minutach było więc 4-4. Dogrywka nie przyniosła zmiany rezultatu, a karne...
O tym było na początku.
.
.
Po meczu, przed kamerą TVP Sport, Leszek Laszkiewicz podkreślał ogromny wkład całej drużyny w końcowy sukces. To oczywiście prawda. Nie było by tego zwycięstwa, gdyby Marian Csorich kapitalnie nie wypalił na 1-2. Nie było by tego zwycięstwa bez uderzenia Sebastiana Kowalówki, które czujnie wykończył Filip Drzewiecki (gol na 2-2). Nie było by tego zwycięstwa bez bajkowej asysty Mariana Csoricha i trafienia Grzegorza Pasiuta na 3-4. I nie było by zwyciestwa bez wspaniałych interwencji Rafała Radziszewskiego, w tym tego czego dokonał w 47. minucie oraz w serii rzutów karnych. ?Radzik? jesteś wielki!
No ale Leszku, to Ty jesteś naszym bohaterem. I pozwól się tak traktować. Jesteś nim nie od dziś i nie od wczoraj. Ale po takim meczu jesteś nim po stokroć bardziej. Osobiście jestem pewien że dzień, w którym w hali imienia Adama ?Rocha? Kowalskiego, obok magicznych koszulek z numerami 17 i 18, zawiśnie ta z numerem 81, jest coraz bliższy...
raf_jedynka
.
DP: Hokejowy cud w Krakowie, "Pasy" wygrały w karnych z Tychami!
Hokejowy play-off o 1. miejsce. W ostatnich 27 sekundach goście stracili dwubramkową przewagę
ComArch Cracovia - GKS Tychy 5-4 w karnych (1-2, 1-0, 2-2, 0-0), karne 1-0
0-1 Jakubik 9, 0-2 Bakrlik 15, 1-2 Csorich 20, 2-2 S. Kowalówka 29, 2-3 Bacul 51, 2-4 Bagiński 53, 3-4 Pasiut 60, 4-4 L. Laszkiewicz 60, karny: L. Laszkiewicz. Sędziowali: Kępa i Rokicki z Nowego Targu, kary Cracovia: 6 min, Tychy: 20 min. Widzów 1 800. Stam rywalizacji (do czterech zwycięstw): 1-0.
ComArch Cracovia: Radziszewski - Csorich, Bondarevs, L. Laszkiewicz, Słaboń, D. Laszkiewicz - Szkorvanek, Kłys, Badżo, Mihalik, Radwański - P. Noworyta, Wajda, M. Piotrowski, S. Kowalówka, Drzewiecki - Witowski, Rutkowski, Pasiut, Verczik.
GKS: Sobecki - Gonera, Jakesz, Bacul, Parzyszek, Paciga - Mejka, Majkowski, Proszkiewicz, Garbocz, Sarnik - Kotlorz, Śmiełowski, Bakrlik, Bagiński, Woźnica - Jakubik, Krzak, Wołkowicz.
W Krakowie stał się wczoraj hokejowy cud! W pierwszym, finałowym meczu play-off "Pasy" jeszcze na 27 sekund przed końcem spotkania przegrywały z GKS Tychy 2-4, a jednak doprowadziły do remisu 4-4, a potem wygrały dzięki bramce z karnego Leszka Laszkiewicza.
Mecz lepiej zaczęła Cracovia, atakowała stale bramkę Sobeckiego, ale wystarczyła jedna udana akcja gości, w 9 min z dystansu strzelił Gonera, a Jakubik dobił krążek do siatki. Ta bramka wyraźnie podcięła skrzydła gospodarzom, teraz częściej atakowały Tychy i w 15 min Bakrlik podwyższył na 2-0.
Nadzieję kibicom Cracovii przywróciła bramka zdobyta na 13 sekund przed końcem tercji przez Csoricha, "Pasy" grały wtedy w podwójnej przewadze.
Druga tercja należała do gospodarzy, stale atakowali, a goście nastawili się na szybkie kontry. W 25 min obrońcom Cracovii "urwał się" Proszkiewicz, jechał sam na bramkę, ale strzelił obok słupka. W 29 min był remis 2-2, z dystansu uderzył S. Kowalówka, błąd popełnił Sobecki i krążek wtoczył się do bramki. W tej tercji "Pasy" nie wykorzystały aż 10 minut gry w przewadze. Wydawało się, że goście tracą siły.
Ale to było złudzenie. W trzeciej tercji obserwowaliśmy atak za atak. W 48 min Bacul i Paciga nie potrafili trafić do prawie pustej bramki z jednego metra, w 49 min z kolei "Pasy" miały świetną okazję, ale Sobecki obronił strzały z bliska Słabonia i D. Laszkiewicza.
W 51 min kapitalnym strzałem w "okienko" Bacul wyprowadził Tychy na prowadzenie. 80 sekund później Bakrlik zabrał krążek graczom Cracovii podał do Bagińskiego i było 4-2.
Ale hokeiści Cracovii słyną z charakteru, nieustępliwości. Walczyli do samego końca. Trener Rohaczek zagrał va banque, w 58 min 12 sekundzie ściągnął z bramki Radziszewskiego. "Pasy" atakowały w szóstkę.
59 min 33 s - dobrze rozegrany krążek w tercji Tych i Pasiut pokonuje Sobeckiego. Czy starczy Cracovii czasu na wyrównanie? Starczyło! Popisowa akcja duetu S. Kowalówka - L. Laszkiewicz i ten drugi trafia do siatki. Niewiarygodne staje się faktem.
Dogrywka! Obie drużyny mają pozycje, najpierw z paru metrów "bomba" L. Laszkiewicza mija poprzeczkę, za moment po strzale S. Kowalówki dźwięczy słupek. Po drugiej stronie Radziszewski broni strzał z bliska Proszkiewicza.
Karne! Widać ogromne zdenerwowanie w obu zespołach, udziela się zawodnikom. Nie trafiają kolejno: Bacul, Mihalik, Bakrlik, Słaboń, Parzyszek. Ostatni karny, do krążka podjeżdża Leszek Laszkiewicz, zwodzi Sobeckiego i pakuje krążek do siatki. Eksplozja radości w obozie "Pasów", wiwatują kibice.
- Jak długo gram w hokeja nie pamiętam tak dramatycznej końcówki.
Pokazaliśmy wielkie serce do walki. Wygraliśmy już praktycznie przegrany mecz. Kiedy podchodziłem do karnego był stres. Ale cieszę się, że nie zawiodłem kolegów i kibiców - mówił Leszek Laszkiewicz.
Zdaniem trenerów
Rudolf Rohaczek, Cracovia:
- Dokonaliśmy dzisiaj rzeczy prawie niemożliwej. Do końca wierzyłem, że możemy doprowadzić do remisu. Dlatego już na ponad 2,5 minuty przed końcem meczy ściągnąłem z bramki Radziszewskiego. Mieliśmy w końcówce na pewno szczęście, także w karnych, które zawsze są loterią. Wygraliśmy pierwsza bitwę, następne będą równie trudne.
Miroslav Ihnaczak, Tychy:
- Dramatyczny mecz z nieszczęśliwym dla nas zakończeniem. Drogo kosztował nas błąd, który poprzedził bramkę dla Cracovii na 4-4. Krążek był w strefie środkowej, daliśmy go sobie wbić do naszej tercji. Jutro będzie nowy mecz, może tym razem szczęście będzie przy nas?
Andrzej Stanowski - Dziennik Polski
Fot. Crac
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
masz racje stas
Sączers
12:41 / 12.03.09
Zaloguj aby komentować