GK: To cud nad Wisłą: Cracovia wraca ze stolicy z punktem
Na taki obraz złożyło się kilka ważkich okoliczności. Zespół był w wyraźnym kryzysie, o czym świadczyła porażka 2:6 z Lechią Gdańsk przed tygodniem, zawodnicy byli nie najlepiej przygotowani do sezonu, a w dodatku jechali do drużyny będącej poważnym kandydatem do mistrzostwa.
Jednak jeszcze raz okazało się ile dla drużyny znaczy kompetentny trener. Gdy do tego doda się trochę szczęścia, to recepta na sukces jest gotowa.
Trener Orest Lenczyk - nowy szkoleniowiec "Pasów" - zameldował się w klubie w środę, trzy dni przed meczem. Co w tak krótkim czasie mógł poprawić? Okazało się, że wszystko...
Największe rezerwy tkwiły w taktyce. Drugie linie obu zespołów nie wytrzymywały porównania - warszawianie bili rywala na głowę. Co więc trzeba było zrobić? Zneutralizować tę przewagę przez zagęszczenie środka pola. I Lenczyk się na to zdecydował. Nawet najlepszy pomysł na grę nie będzie miał racji bytu, gdy nie ma się wykonawców danej koncepcji. Okazało się, że piłkarze Cracovii, jeśli jasno im się naświetli zadania, potrafią je realizować. Znakomitym pociągnięciem było przywrócenie do łask Arkadiusza Barana, dla którego poprzedni trener Artur Płatek nie widział nawet miejsca w szerokiej 24-osobowej kadrze! Baran to klasa sam w sobie, co udowodnił tym występem.
Właśnie jego podania otwierały ofensywne akcje krakowian przed przerwą. Gdyby Ślusarski zachował więcej zimnej krwi, "Pasy" sensacyjnie by prowadziły w Warszawie - i to nie jedną bramą, ale nawet dwoma. Anemiczne strzały snajpera krakowian nie mogły jednak wyrządzić krzywdy Musze. Ślusarski tak zniesmaczył się swoją nieskutecznością, że w kolejnej sytuacji nie brał się do strzelania, tylko przepuścił piłkę nie wiadomo do kogo.
O tym, że Legia to uśpiony lew, przekonali się krakowianie w 28 min. Wydawało się, że Cabaj będzie musiał sięgnąć po piłkę do siatki. Jednak główkujący Radović pomylił się o centymetry i piłka minęła słupek.
Odpowiedź Cracovii mogła być błyskotliwa, ale znowu zawalił Ślusarski - pędząc w kierunku Muchy, zakończył rajd na bramkarzu gospodarzy. Po przerwie napastnik krakowian strzelił już dobrze z kąt, ale golkiper Legii wybił piłkę na róg.
Po meczu gwiazdę Cracovii stać było tylko na stwierdzenie: - Nie chcę dzisiaj rozmawiać o meczu, przepraszam...
Kiedy więc można rozmawiać? Gdy napastnik strzeli gola... Ostatnio jednak nie daje szans dziennikarzom do konwersacji.
Legia też marnowała okazje, nie miała ich jednak tylu. Borysiuk, widząc nieporadność napastników, zdecydował się na strzał z dystansu, który o mało co nie przyniósł mu powodzenia, bo Cabaj dziwnie wybił piłkę, która ostatecznie przeleciała nad poprzeczką. Szałachowski spudłował z 10 m, a Rybus trafił w słupek. Doliczony czas gry zapowiadał się na spokojny czas dla gości, gdyż Rzeźniczak otrzymał drugą żółtą - a w konsekwencji czerwoną kartkę. Skóra cierpła krakowanom w 92 min., gdy legioniści egzekwowali rzut wolny (Iwański), ale skończyło się na strachu. Kontratak zaś został nieprzepisowo powstrzymany przez gospodarzy i goście mogli unieść w górę ręce w geście triumfu.
Przed Cracovią kolejny mecz w roli kopciuszka - z Lechem Poznań. Gdy uda się jej znowu ugrać jakiś punkt(y), będzie można stwierdzić, że Lenczyk ugasił pożar, choć do odbudowy drużyny droga jeszcze bardzo daleka.
Jacek Żukowski - POLSKA Gazeta Krakowska
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
1948 Mistrz w piłce nożnej wehikuł czasu no to był by cud
właściwa strona błoń
20:37 / 17.08.09
Zaloguj aby komentować