PS: Witkowski, kat Kolejorza
Przeklęte miejsce Smudy. Szkoleniowiec poznaniaków chce zmienić słowa piosenki kibiców Cracovii.
Franciszek Smuda mieszka w Krakowie i uwielbia to miasto. Jest jednak jedno miejsce w grodzie Kraka, którego szczerze nienawidzi. To stadion Cracovii - jedyny obiekt, na którym, prowadząc Lecha, przegrał dwa razy.
W poprzednim sezonie do przegranej przyczynił się Kamil Witkowski, który wpakował Kolejorzowi hat tricka. - To dla mnie miejsce przeklęte, ale tylko ze względu na wyniki. Na kibiców nie mogę narzekać, bo zawsze witają mnie miło - przyznaje Franz.
W końcu się uda?
- Spacery po nim to czysta przyjemność - powtarza poznański szkoleniowiec, kiedy jest pytany o Kraków. - Właściwie przyzwyczaiłem się już do Poznania i bardzo mi się w nim podoba. Traktuję go wręcz na równi z Krakowem. Pod Wawelem jednak mieszkam, a wiadomo, że w domu zawsze jest najprzyjemniej - dodaje.
Stadion przy ulicy Kałuży nie należy jednak do jego ulubionych miejsc. Przegrał tam do tej pory dwa razy (0:3 i 2:3) od momentu, w którym przejął Lecha. Zresztą nie jest wyjątkiem, bo Kolejorz poległ tam już cztery razy z rzędu! Patrząc na obecną tabelę ekstraklasy, Smuda nie wygrał jeszcze tylko na dwóch stadionach, ale jeszcze tam... nie grał.
Nie zamierza jednak stadionu Pasów omijać szerokim łukiem. Wręcz przeciwnie, chce za wszelką cenę przełamać złą passę. ?Franek Smuda, z Cracovią ci się nie uda" - witają go zazwyczaj fani gospodarzy. - W sobotę będzie pewnie podobnie. Pora wreszcie zmienić słowa tej piosenki - uśmiecha się szkoleniowiec.
Ofensywny Lech
Najbliższy wyjazd traktuje niesamowicie poważnie i już od kilku dni analizuje. Zazwyczaj siada do oglądania meczów przeciwnika dwa dni przed gwizdkiem, a teraz już od początku tygodnia jest zaaferowany Pasami. - O Cracovii wiem już wszystko. Aż mnie nosi, żeby móc już zagrać z tym zespołem - mówi Smuda, który w czwartek po treningu wsiadł w pociąg i pojechał do domu. - Tam poczekam na swoich piłkarzy. Jest kilka rzeczy w domu do zrobienia, więc na chwilę będę mógł zapomnieć o sobotnich emocjach - uśmiecha się.
Jedno jest pewne - jak zwykle Lech będzie grał ofensywnie. Na boisku znajdzie się prawdopodobnie miejsce zarówno dla Hernana Rengifo, jak i Roberta Lewandowskiego. Musi jednak znaleźć sposób na Kamila Witkowskiego, który wiosną został bohaterem spotkania obu drużyn. Ustrzelił wówczas hat tricka.
Życiowy mecz
- To był mój życiowy występ. Mogę z nim porównać jedynie mecz Pucharu Polski, gdy jeszcze grałem w Górniku Polkowice. Strzeliłem wówczas Bełchatowowi dwa gole i trafiłem w rzutach karnych - mówi Kamil.
- Sami sobie strzeliliśmy te gole. Zrobiliśmy wtedy katastrofalne błędy i wypromowaliśmy na bohatera Witkowskiego. Jeśli teraz takie błędy się nie zdarzą, to jestem spokojny - nie ma wątpliwości Smuda.
- Tylko jeden gol był wyłącznie moją zasługą. Ograłem w sytuacji jeden na jednego Bartka Bosackiego. Pozostałe bramki padły z bardzo dobrych podań Darka Pawlusińskiego i Bartka Dudzica - wspomina krakowski piłkarz.
Witkowski nie chce słyszeć o remisie. - Nie wziąłbym go, choćby z powodu statystyki. Umiemy grać przeciwko Lechowi. A system z jednym wysuniętym napastnikiem, preferowany przez trenera Płatka wydaje się idealnie pasować pod Lecha - przekonuje 24-letni piłkarz.
Maciej Henszel, Marek Gilarski - Przegląd Sportowy
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.