PS: Podnieśli się z kolan

przeglad-sportowy

Kapitalne widowisko z dramatyczną końcówką. Łodzianie zdobyli gola już w doliczonym czasie gry.

ŁKS ? Cracovia 4:3

Cracovia dwukrotnie wychodziła na prowadzenie, ale ostatecznie przegrała mecz w Łodzi, który był bardzo dobrym widowiskiem.

Początek nie zapowiadał aż takich emocji. Dwa strzały i dwie strzelone bramki przez Cracovię. Goście wykorzystali błędy łódzkich obrońców i po 20. minutach prowadzili już 2:0. Najpierw Bogusława Wyparło pokonał Dariusz Pawlusiński, który w meczu obu drużyn rozegranym jesienią, strzelił dwie bramki.

Kolejna akcja krakowian lewą stroną boiska, gdzie grał w ŁKS Nerijus Radżius, zakończyła się drugim golem w rundzie wiosennej Bartosza Ślusarskiego.

Łodzianie dopiero po drugim ciosie zaczęli przeprowadzać ciekawe akcje. Mógł podobać się Wahan Geworgian, z którego atakami nie mógł poradzić sobie Sławomir Szeliga i inni piłkarze Pasów, którzy asekurowali swojego kolegę.

Jednak ełkaesiacy cztery minuty po golu Ślusarskiego zmniejszyli przewagę Cracovii, po akcji Piotra Świerczewskiego, który od początku spotkania wykazywał dużą chęć do gry. Pożyteczny był przede wszystkich w akcjach ofensywnych łódzkiego zespołu. Były reprezentant imponował walecznością i wszędzie go było pełno. Gola strzelił po uderzeniu z 19 metrów, wykorzystując niedokładne wybicie piłki przez obrońcę gości. Była to pierwsza bramka strzelona przez ŁKS w tym sezonie zza linii pola karnego. Pomocnik ŁKS po raz ostatni strzelił bramkę w ekstraklasie ponad rok temu, kiedy był jeszcze zawodnikiem Groclinu.

Na wyrównującą bramkę w drugiej połowie kibice przy al. Unii nie czekali jednak długo. Kilka minut po wznowieniu gry, krytykowany wcześniej Radżius głową pokonał Cabaja. Obie drużyny postawiły na grę ofensywną, a kibice dawno nie oglądali na stadionie przy al. Unii tak zaciętego i trzymającego w napięciu spotkania.

Fani byli świadkami wielu ciekawych akcji. W końcu po rozmontowaniu obrony łodzian przez tercet - Sasin, Nowak, Ślusarski - goście wyszli na prowadzenie. W przeciągu kilku minut trener Wesołowski postawił wszystko na jedną kartę. Desygnował do kolejnych napastników: Rafała Kujawę i Dejana Djenicia. Gospodarze przeszli do gry trzema napastnikami. To się opłaciło, bo doprowadzili do wyrównania.

Kiedy wydawało się, że będzie remis, ostatni atak ełkaesiaków zakończył się powodzeniem i gospodarze wygrali 4:3.

Robert Blesiński, Jarosław Paradowski ? Przegląd Sportowy

Komentarze

Zaloguj się lub załóż nowe konto.

Zaloguj się lub załóż nowe konto.

Powered by eZ Publish™ CMS Open Source Web Content Management. Copyright © 1999-2010 eZ Systems AS (except where otherwise noted). All rights reserved.