PS: Fabiniak oddał im punkty

Seria Pasów trwa. Cracovia wygrywa po golu Dariusza Pawlusińskiego i fatalnym błędzie bramkarza łódzkiego Widzewa.

Wiosną Cracovia nadal pozostaje niepokonana. Przebudowywana przez Stefana Majewskiego drużyna nie gra może porywającego futbolu, ale gromadzi punkty skuteczniej niż jesienią. W sobotę, po trochę przypadkowym golu, krakowianie pokonali Widzew, który drugi kolejny mecz przegrał w podobnych okolicznościach - tracąc bramkę w końcówce spotkania, po fatalnym indywidualnym błędzie.

Przed tygodniem szansę na zdobycie decydującej bramki dał Piotrowi Gizie z Legii stoper łodzian Piotr Stawarczyk. Teraz punkty rywalom sprezentował bramkarz Widzewa - Bartosz Fabiniak.

- To moja wina. Przegraliśmy ten mecz przeze mnie - nie próbował się nawet bronić golkiper, który w 82. minucie nie potrafił zatrzymać piłki kopniętej z rzutu wolnego przez Dariusza Pawlusińskiego. - Za szybko się rzuciłem, piłka dostała rotacji i stało się - mówił po meczu zmartwiony widzewiak.

Za to swojego szczęścia nie krył Pawlusiński, który uchodzi za specjalistę od rzutów wolnych i autora przepięknych goli. - Szczerze mówiąc, wcale nie chciałem strzelać - tłumaczył popularny ?Plastik?. - Jeszcze moment przed wykonaniem wolnego mówiłem, że będę wrzucał piłkę, jednak Darek Kłus kazał mi strzelać. Więc strzeliłem - dodał Pawlusiński.

- Krzyknąłem do niego tak po śląsku: synek, strzelaj. I teraz koledzy żartują, że powinno mi się zapisać asystę przy tym golu - śmiał się Kłus.

Gości może usprawiedliwiać nieco fakt, że w ich szeregach zabrakło kluczowego napastnika - Macieja Kowalczyka, który wciąż leczy kontuzję. W tej sytuacji trener Marek Zub zdecydował się do przedniej formacji wystawić Łukasza Mierzejewskiego i Stefano Napoleoniego.

Włoch nie jest ulubieńcem szkoleniowca, ale przeciwko Cracovii starał się stwarzać zagrożenie. O Mierzejewskim natomiast trudno powiedzieć cokolwiek dobrego. Goście do 90. minuty nie byli w stanie wypracować sobie nawet jednej okazji bramkowej. Dopiero w doliczonym czasie gry Tomasz Lisowski kopnął z wolnego tuż obok słupka.

- Nie wiem dlaczego tak się dzieje, że praktycznie przez cały mecz gramy konsekwentnie, a w końcówce przytrafia się nam jakiś koszmarny błąd. Może brakuje nam sił? - zastanawiał się lewy obrońca Widzewa. - Mnie w każdym razie zabrakło - dodał.

Komentarze

Zaloguj się lub załóż nowe konto.

Zaloguj się lub załóż nowe konto.

Powered by eZ Publish™ CMS Open Source Web Content Management. Copyright © 1999-2010 eZ Systems AS (except where otherwise noted). All rights reserved.