GK: Nie każdy może zdobyć złoto
W Pucharze Intertoto piłkarze "Pasów" zadali szyku, ale tylko poza boiskiem.
Wczoraj w terminalu lotniska w Balicach wracający z Białorusi krakowianie przykuwali uwagę podróżnych eleganckimi garniturami, które aż lśniły w blasku fleszy.
Od gwiazd Realu Madryt różniła ich tylko jedna rzecz: w dwóch meczach ze słabym Szachtiorem Soligorsk Hiszpanie nie straciliby aż pięciu goli.
- Kompromitacja - nie bawił się w szukanie usprawiedliwień obrońca Piotr Polczak opisując niedzielną porażkę 0:3, która była równoznaczna z pożegnaniem "Pasów" z PI. - Aż nie chcę odpalać komputera, żeby sprawdzić, co kibice piszą na nasz temat w internecie.
- Głupio wyszło, bo nawet jak przegraliśmy z nimi u siebie 1:2, to wszyscy powtarzaliśmy, że na Białoruś jedziemy po awans - przypominał pomocnik Paweł Nowak.
Na liście przyczyn wpadki jest już kilka pozycji. Zawodnicy w odróżnieniu od trenera Stefana Majewskiego lansują tezę o niefortunnym terminie rozgrywania spotkań, który zbiegł się z początkiem przygotowań do nowego sezonu. - Na własnej skórze przekonaliśmy się, że w takim momencie lepiej unikać nawet przeciwników z II ligi - przekonywał Polczak.
Nikt jednak nie posunął się do stwierdzenia, że nie warto było zgłaszać się do Intertoto. - Każdy chce wygrywać, zdobywać złote medale, ale, jak się okazało, nie wszyscy mogą - uśmiechał się bramkarz Marcin Cabaj.
Na lotnisku piłkarze "Pasów" zderzyli się z zawodnikami Wisły Kraków, którzy akurat wylatywali na zgrupowanie do Austrii. Rozmowy były serdeczne, choć zawodnicy Cracovii dość nieswojo czuli się w roli przepytywanych. - Trochę wstyd im spojrzeć w oczy po takiej porażce - wzdychał Cabaj. - Kiedy przed pierwszym meczem oglądałem Białorusinów na wideo zastanawiałem się, ile wygramy: trzy czy cztery do zera. Bardzo szybko sprowadzili mnie na ziemię.
Wczoraj równie szybko zrobił to pilot czarterowego samolotu z Mińska, ale dla krakowian nie oznaczało to bynajmniej końca podróży. Prosto z lotniska jechali bowiem autokarem na zgrupowanie do słoweńskiej Murskiej Soboty. Na miejsce mieli dotrzeć w środku nocy, więc pochmurny jak listopadowy dzień Stefan Majewski ostro zaganiał podopiecznych do autobusu.
Z kolegami nie pojechali kontuzjowani Dariusz Pawlusiński (kręgosłup) i Marcin Krzywicki (mięsień uda), ale jest szansa, że po szczegółowych badaniach dołączą do drużyny.
Przemysław Franczak - POLSKA Gazeta Krakowska
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.