GK: Cel uświęca środki

Cracovia wygrała, ale jest coraz więcej przesłanek, że oglądanie jej występów będzie dla kibiców udręką. Tak jest zawsze, gdy zastosowanie znajduje zasada "cel uświęca środki".

Cel w konfrontacji z Jagiellonią: zwycięstwo i wywabienie plamy wstydu z pasiastej koszulki po porażce z Polonią Bytom.

Środki: gra z kontrataku (na własnym stadionie!), czekanie na ruch rywala, niekontrolowane wybijanie piłki do przodu w myśl reguły "a nuż się uda", zero improwizacji i gry technicznej. Taktyka, którą dla ułatwienia nazwiemy zabierz-kopnij.

Najważniejsze są trzy punkty? Zgoda. Pytanie tylko, co zostanie z "Pasów", gdy zmierzą się z rywalami mocniejszymi od Jagiellonii. Swoją drogą ciekawe, że podopieczni Stefana Majewskiego spędzili ostatni tydzień na wielogodzinnych analizach gry przeciwnika (kara za wpadkę z bytomianami), a na boisku w ogóle nie było tego widać.

Goście w Krakowie czuli się jak u siebie: długimi okresami odważnie prowadzili grę, mieli przewagę w środku pola, sporo strzelali z dystansu. - Wszystko było OK, tylko wynik się nie zgadza - z przekąsem komentował Dariusz Łatka, obrońca "Jagi".

Nie zgadza się dlatego, że w okresie dominacji białostoczan bramkę zdobyli gospodarze. W 30 minucie "Pasy" wykonywały rzut rożny, piłka znalazła się u Łukasza Skrzyńskiego, który wrzucił ją prosto na głowę wbiegającego w pole karne Dariusza Kłusa. Pomocnik w niełatwej sytuacji uderzył bardzo precyzyjnie - futbolówka wpadła do siatki tuż obok słupka.

Gol zadziałał na przyjezdnych błyskawicznie. Rozkleili się jak koalicja. W 33 i 34 min mógł ich dobić Paweł Nowak, ale jego pierwszy strzał obronił Jacek Banaszyński, a drugi był niecelny. Dość nieoczekiwanie jednak po przerwie Jagiellonia podniosła głowę i... znów przeżyła ten sam koszmar.

Goście wszystko robili dobrze poza wykańczaniem własnych akcji (w drugiej połowie strzelali groźnie, ale ani razu nie trafili w bramkę). W tym elemencie Cracovia biła ich na głowę. W 80 min gospodarze wyprowadzili kontratak, którego zapis mógłby być przechowywany jako wzorzec w Sevres. Czterech uczestników (w kolejności: Jacek Wiśniewski, Paweł Nowak, Dariusz Pawlusiński, Tomasz Moskała), odpowiednie tempo, wyczucie czasu i perfekcyjne wykończenie - 2:0.

To nie był jedyny rodzynek w niełatwym do przetrawienia cracoviackim cieście. Bardzo pozytywne wrażenie zrobili bowiem młodzi zawodnicy: Karol Kostrubała, który niespodziewanie zagrał w podstawowym składzie (na pozycji ofensywnego pomocnika) i Bartłomiej Dudzic, który dynamicznymi rajdami rozerwał kilka razy nie tylko obronę Jagiellonii, ale też znudzoną publiczność. Za faul na młodym napastniku (wczoraj obchodził 19. urodziny) powinien być też podyktowany rzut karny, ale arbiter mimo że był dobrze ustawiony, nie zauważył ewidentnego przewinienia obrońcy z Białegostoku. - Talenty Kostrubały i Dudzica będą się rozwijać. Jak szybko? Im więcej będą spędzać minut na boisku, tym lepiej dla nich - mówił Majewski.

Szkoleniowiec "Pasów" po meczu nie tryskał bynajmniej entuzjazmem. Swoje refleksje przedstawiał z kamiennym wyrazem twarzy, jakby czując że jego wizja i filozofia gry nie korespondują z oczekiwaniami większości kibiców i dziennikarzy.

Cracovia gra nieładnie - to fakt, nie zarzut. Jaki to będzie miało wpływ na końcowy wynik - przewidzieć nie sposób. Może mieć jednak kluczowe znaczenie w kształtowaniu się frekwencji na stadionie.

W wyniku polityki klubu już jest ona na żenująco niskim poziomie - według różnych szacunków w sobotę na trybunach było 2000-2500 widzów. Wszystkie mecze rundy jesiennej obejrzą jedynie posiadacze karnetów (pojedyncze bilety będą sprzedawane jedynie na trzy spotkania).

Jeśli więc w ofercie nadal będzie ten rodzaj (anty)futbolu, w ich dalszej sprzedaży nie pomogą nawet największe zniżki.

Powered by eZ Publish™ CMS Open Source Web Content Management. Copyright © 1999-2010 eZ Systems AS (except where otherwise noted). All rights reserved.