DP: Za delikatnie na twardzieli

dziennikpolski

W Sosnowcu w kiepskim meczu ozdobą były obie bramki zdobyte z wolnego.

Nie istniała druga linia, napastnicy (z wyjątkiem Pawlusińskiego) nie stanowili żadnego zagrożenia dla bramki rywala, błędy przydarzały się obronie, przy wolnym Ławy lepiej mógł zachować się Cabaj. Najgorsze jest to, że "Pasy" nie miały żadnej koncepcji gry.

Słabości swojego zespołu nie ukrywał po spotkaniu trener Orest Lenczyk: - Do dzisiejszego rana uważałem, że mamy problem, podczas meczu utwierdziłem się w tym przekonaniu, a teraz widzę, że być może problem jest większy.

Ci, którzy oczekiwali, że Lenczyk okaże się cudotwórcą, mogą się czuć zawiedzeni. Sobotni mecz pokazał, jak dużo pracy czeka jeszcze Lenczyka z "Pasami". Budowanie zespołu to nie proces 2-3 tygodni, ale co najmniej kilku miesięcy.

Cracovia - Arka Gdynia 1-1 (1-0)

1-0 Pawlusiński 27, 1-1 Ława 55.

Sędziowali: Paweł Gil oraz Piotr Sadczuk i Marcin Borkowski (wszyscy Lublin). Żółta kartka: Trytko (77, próba wymuszenia rzutu wolnego). Widzów 1000.

CRACOVIA (1-4-4-1-1): Cabaj 5, Szeliga 5, Polczak 5, Tupalski 5, Derbich 5, Pawlusiński 6, Wasiluk 4, (85 Dynarek), Baran 4, (76 Mierzejewski), Moskała 4, Goliński 5, (72 Sasin), Matusiak 4.

ARKA (1-4-4-2): Bledzewski 6, Kowalski 5, Szmatiuk 5, Płotka 4, (46 Siebert) 4, Bednarek 5, Budziński 5, Mrowiec 6, Ława 7, Wachowicz 4, (60 Ljubenow), Trytko 5, Labukas 4, (74 Sakaljew)

Trener Orest Lenczyk nie przegrał jeszcze z "Pasami" w ekstraklasie. Ale sobotni remis z Arką Gdynia 1-1 trzeba uznać za porażkę krakowian, gdyż tylko przez ostatnie 15 minut pierwszej połowy zagrali tak, jak tego oczekiwali ich kibice, którzy po raz pierwszy w tym sezonie byli na stadionie w Sosnowcu w sile około tysiąca.

Przez pierwsze 25 minut na boisku nie działo się nic godnego uwagi. Brakowało spięć podbramkowych, płynnych akcji, oba zespoły szachowały się, koncentrując się głównie na grze defensywnej. Nudy na pudy.

Dopiero bardzo efektowna bramka Pawlusińskiego strzelona w 27 min z wolnego wprowadziła ożywienie na boisku. "Pasy" zaczęły grać bardziej zdecydowanie, ofensywnie. W 29 min Matusiak dostał dokładne, długie podanie od Moskały, wydawało się, że znajdzie się w sytuacji sam na sam z Bledzewskim, ale napastnik Cracovii popełnił techniczny błąd, za mocno wypuścił sobie piłkę i bramkarz Arki zdołał zażegnać niebezpieczeństwo. W 39 min wydawało się, że musi być 2-0 dla gospodarzy. Szeliga wrzucił piłkę ze skrzydła na 10. metr do Moskały, ten strzelił, ale mało precyzyjnie i Bledzewski sparował piłkę nogą.

Druga połowa była podobna do tej z Kielc, krakowianie oddali inicjatywę rywalowi, tylko sporadycznie zagrażając bramce Bledzewskiego. A piłkarze Arki, po otrzymaniu w szatni ostrej reprymendy od trenera Pasieki, coraz częściej atakowali. Nie były to może zbyt składne akcje, ale napór Arki trwał i już po 10 minutach był remis po pięknym uderzeniu Ławy z wolnego (poprzedził go faul Wasiluka).

"Pasy" zupełnie nie wiedziały, jak grać. Środek pola opanowali goście, gdzie brylował najlepszy gracz na boisku Ława. Mądrze rozdzielał piłki, obok siebie miał "walczaków" Mrowcę i Budzińskiego. A linia środkowa Cracovii, która od początku meczu prezentowała się słabo, grała z minuty na minutę gorzej. Nie miał kto kreować gry.

Nie wiem, czy dobrze zrobił trener Lenczyk, zmieniając w stosunku do ostatniego meczu w Kielcach ustawienie pomocy. Szeligę przesunął na skrzydło, w środku pola grał mało zwrotny Wasiluk, a Baran słabł z minuty na minutę. Poturbowany w pierwszej połowie Goliński nie był motorem napędowym ofensywy Cracovii. Trener Lenczyk przyznał się do błędu na konferencji prasowej, choć twierdził, że na boisku byli zawodnicy jeszcze słabi od Wasiluka.

W drugiej połowie krakowianie tylko dwa razy zagrozili bramce rywala, w obu przypadkach uczynił to ich najlepszy gracz Pawlusiński. Raz po jego strzale zza szesnastki piłka poleciała obok słupka, a pod koniec meczu huknął w swoim stylu z 25 metrów i Bledzewski z najwyższym trudem odbił piłkę.

Bardziej aktywna była Arka, wyglądało jakby jej piłkarze mieli więcej sił. Na szczęście dla krakowian piłkarze z Gdyni też nie byli precyzyjni w rozgrywaniu akcji ofensywnych. Najbliższy zdobycia gola był w 80 min Kowalski po błędzie Tupalskiego - strzelał z kąta, z 5 metrów, obok słupka. A w doliczonym czasie gry Bułgar Sakaljew (był przed dwoma tygodniami testowany przez "Pasy") próbował lobować Cabaja, ale pomylił się o kilkanaście centymetrów.

Słaby mecz w wykonaniu obu zespołów, kiepska postawa krakowian. Tak na dobrą sprawę poza Pawlusińskim nikt nie zasłużył na pochwałę. Szwankowała organizacja gry, zabrakło w grze krakowian zadziorności. Tym na głowę bili ich rywale. Przykładem pomocnik Mrowca, który jak mógł, nie zawsze zgodnie z przepisami, utrudniał życie Golińskiemu i ten w 72 min musiał z powodu urazu opuścić boisko.

Krakowianie grali chwilami za delikatnie. Potwierdzeniem tej tezy niech będzie fakt, że ani jeden z piłkarzy Cracovii nie zobaczył żółtego kartonika! Nie dziwię się więc irytacji trenera Lenczyka, który po meczu miał pretensje do swoich zawodników: - Nie trzeba było szukać krakowskiej, ładnej gry, ale dołożyć trochę walki nawet na pograniczu faulu.

Bez zadziorności, dużego zaangażowania w polskiej lidze punktów się nie zdobywa.

Jak padły bramki

1-0 Wolny z blisko 25 metrów, Pawlusiński uderzył technicznie i piłka, zataczając łuk nad murem, wpadła do siatki tuż obok prawego słupka.

1-1 Tym razem Ława popisał się precyzyjnym strzałem z wolnego z około 20 metrów. Zawodnik Arki strzelał w lewy róg, Cabaj trochę spóźnił się z interwencją.

Andrzej Stanowski - Dziennik Polski

Komentarze

Zaloguj się lub załóż nowe konto.

Zaloguj się lub załóż nowe konto.

Powered by eZ Publish™ CMS Open Source Web Content Management. Copyright © 1999-2010 eZ Systems AS (except where otherwise noted). All rights reserved.