DP: Spięcie z trenerem

Dni Marcina Bojarskiego w Cracovii są już policzone
Zastanawialiśmy się wczoraj, czy trener Stefan Majewski, wobec absencji Tomasza Moskały i choroby Węgra Arpada Majorosa powoła do kadry na mecz z Zagłębiem Sosnowiec, a może nawet wstawi do podstawowego składu Marcina Bojarskiego. Wczoraj jednak na treningu doszło do ostrego spięcia trenera z zawodnikiem.
Po grze wewnętrznej trener zarządził rozbieganie, tymczasem Bojarski chciał od razu udać się do szatni. - Wracaj zaraz na rozbieganie - krzyknął trener w kierunku zawodnika. - Ale kiedy boli mnie noga, inni wcześniej zeszli już podczas gry - ripostował piłkarz. Bojarski miał na myśli Tomasza Moskałę, który pod koniec gry wewnętrznej opuścił boisko i udał się do szatni.
- To jest niesubordynacja, zawodnik musi znać swoje miejsce w szeregu - mówił po treningu Stefan Majewski. - Nie może ot tak sobie, bez poinformowania trenera udawać się do szatni. Tomek Moskała zgłosił lekki uraz mięśnia i zezwoliłem mu na opuszczenie boiska. Marcin zachowuje się arogancko. Lekceważy nas, trenerów. W zasadzie powinienem ukarać go finansowo. Nie może być tak, że każdy piłkarz robi na treningu, co mu się podoba. Marcin nie wykonuje moich poleceń. Po meczu z Polonią Bytom miał zrobić analizę swojej gry. Nie wykonał tego do dzisiaj. Dopóki tego nie zrobi, jego kandydatury do składu nie biorę pod uwagę. A na grze wewnętrznej widać było, w jakiej jest formie. Strzelił wprawdzie bramkę, ale poza tym niczym nie wyróżniał się.
A co na to Marcin Bojarski? - Od dwóch dni boli mnie lekko przywodziciel. W zasadzie nie powinienem wychodzić na trening, ale zacisnąłem zęby, chciałem wystąpić w grze wewnętrznej, może przekonam trenera - myślałem sobie. Po grze ból nasilił się, dlatego chciałem iść do szatni i zrezygnować z rozbiegania. Kiedy trener zażądał mego powrotu, wróciłem na boisko i wykonałem ćwiczenie. Konflikt między Panem z trenerem Majewskim narasta...
- Nie ma żadnego konfliktu. Po prostu obaj trenerzy - Majewski i Ćmikiewicz - traktują mnie jak powietrze. Jakbym był na treningu i mnie nie było. To dla mnie bardzo przykra sytuacja. Przez cztery lata gry w Cracovii coś zrobiłem dla tego klubu. Nie chwaląc się, byłem chyba drugim najskuteczniejszym zawodnikiem w ataku. Ale już w poprzedniej rundzie poczułem, że tracę miejsce w podstawowym składzie. Nie narzekałem, zaciąłem zęby, trenowałem, od czasu do czasu grałem. Przed obozem na Cyprze czułem, że przypadnie mi rola rezerwowego. Ale na zgrupowaniu przyszły kontuzje i trener wstawił nie do składu. Zagrałem w pierwszym meczu ligowym z Polonią Bytom (1-1). Wypadłem słabo, jak większość kolegów, ale nie zgadzam się z opinią trenera, że nie walczyłem, oszczędzałem się. Chciałbym abyśmy wspólnie, trener, koledzy, może prezes, prześledzili na wideo, jak wyglądała moja gra. Nie było na to zgody trenera, otrzymałem natomiast arkusze statystyczne do wypełnienia. Nie wykonałem zadania, bo czy zaangażowanie można mierzyć liczbą niedokładnych podań czy wślizgów?
- Chce Pan odejść z Cracovii, choć ma z klubem kontrakt do czerwca 2009 roku?
- Tak, rozmawiałem na ten temat z wiceprezesem Jakubem Tabiszem. Powiedział mi, że po sezonie tę sprawę uregulujemy. Jeśli będą oferty, to klub je rozpatrzy, nie postawi za mnie wygórowanej ceny.
- Do jakiego klubu chciałby Pan odejść, są konkretne propozycje?
- Dzisiaj nie chcę o tym mówić. Wiem, że są jakieś propozycje, dotarły do mojego menedżera. Mam mieszkanie w Krakowie, syn chodzi do szkoły, nie chciałbym ruszać się z Krakowa. W promieniu 100 kilometrów są kluby ligowe... Myśli Pan o grze w jakimś z klubów śląskich?
- Nie wykluczam tego. A nie myślał Pan, aby wyjechać na przykład na Cypr?
- Nie, to mnie nie interesuje. Tam nie zawsze dotrzymywane są kontrakty, są problemy z ich wypłacaniem.
Tyle trener i zawodnik. Po wczorajszym spięciu wydaje się, że ich drogi definitywnie rozeszły się.
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.