DP: Lepszy wróbel w garści...

Szczęśliwy remis ?Pasów? w Łodzi. ŁKS miał trzy razy więcej okazji do strzelenia gola, ale nie miał w swoich szeregach napastnika. Cracovia przespała pierwszą połowę, po meczu jej gracze nie kryli zadowolenia z wyniku.
ŁKS Łódź - Cracovia 0-0
Sędziowali: Mariusz Żak (Sosnowiec) jako główny oraz Dariusz Rzenno i Sławomir Kowalewski (Katowice).
ŻÓŁTE KARTKI: Madej (79, faul na Kłusie) - Baran (39, faul na Jovinho), Tupalski (44, faul na Szczocie).
WIDZÓW 5000.
ŁKS (1-4-4-2): Wyparło 6, Łakomy 5, Kłos 6, Adamski 6, Mysona 5, Madej 4, (87 Arifović), Haliti 5, Mila 5, Jovinho 5, (75 Woźniczka), Szczot 6, Vayer 4, (56 Kleyr) 2.
CRACOVIA (1-4-4-2): Cabaj 5, Kulig 6, Polczak 6, Tupalski 6, Radwański 6, Nowak 5, Kłus 5, Baran 5, Majoros 3, (46 Pawlusiński) 4, Witkowski 4, (46 Moskała) 5, Dudzic 4, (82 Kostrubała).
W Łodzi, podobnie jak jesienią w Krakowie, padł wynik bezbramkowy. Bliżsi wygranej byli gospodarze, którzy stworzyli trzykrotnie więcej sytuacji bramkowych, ale nie mieli w sobotę zawodnika, który potrafiłby celnym strzałem sfinalizować akcje ofensywne.
Trener Cracovii Stefan Majewski zdecydował się na wystawienie takiej samej jedenastki jak w ostatnim, zwycięskim meczu ligowym w Białymstoku z Jagiellonią. Natomiast szkoleniowiec gospodarzy Mirosław Jabłoński miał problemy z napastnikami: Arifović w tygodniu brał antybiotyki, Brazylijczyk Kleyr, jak przyznał trener, ma siły na 30 minut. Dlatego ŁKS zagrał bez klasycznego napastnika, w przodzie operowali zazwyczaj nominalni pomocnicy - Szczot oraz Węgier Vayer.
Mecz w pierwszej połowie, a szczególnie w początkowych 25 minutach, toczył się pod dyktando gospodarzy. Grali ofensywnie, atakowali piłkarzy Cracovii już na ich połowie. Goście sprawiali wrażenie całkowicie zagubionych, nie potrafili wymienić między sobą dwóch, trzech podań. Piłka jak bumerang wracała na przedpole Cabaja.
I już w 6 min gospodarze mieli wspaniałą okazję: po centrze Szczota Cabajowi odskoczyła piłka, ale dobitka Mili z 4 metrów poszybowała nad poprzeczką.
Gospodarze nie schodzili z połowy krakowian. W 17 min zaskakująco z ponad 20 m uderzał bardzo aktywny w tej części meczu Szczot, jednak piłka o centymetry minęła słupek. Dwie minuty potem znowu dobrą akcją popisał się Szczot, po jego dośrodkowaniu z 8 metrów uderzał piłkę głową Brazylijczyk Jovinho. Cabaj odprowadzał futbolówkę wzrokiem, ale na jego szczęście odbiła się od słupka. Był jeszcze strzał Madeja z ponad 20 m, obok celu.
W tej fazie gry Cracovia nie istniała na boisku, każda akcja ofensywna kończyła się stratą piłki. Jedyny efekt to strzał Majorosa z 30 m w środek bramki. Pod koniec pierwszej połowy akcje ŁKS straciły trochę tempa i goście bez straty gola dotrwali do gwizdka na przerwę. Było to połowa, jak mówił potem Stefan Majewski, o której chciałoby się jak najszybciej zapomnieć.
Już w przerwie meczu, choć zazwyczaj czyni to około 60-70 minuty, trener "Pasów" dokonał dwóch zmian. Za Witkowskiego wszedł Moskała, a za kompletnie bezbarwnego Majorosa - Pawlusiński. Zmiany okazały się pozytywne, a cały zespół zaczął grać inaczej, bardziej agresywnie, wyżej atakował rywala.
I to krakowianie prowadzili teraz grę, a łodzianie gaśli z minuty ma minutę. W 48 i 52 min strzelali z dystansu Moskała i Kłus, pierwszy nad poprzeczką, drugi w ręce Wyparły. W 63 min po dośrodkowaniu Nowaka z lewej strony Kłus ostro atakowany przez Halitiego nie doszedł do piłki dwa metry przed bramką. W 67 min Adamski zablokował mocne uderzenie Nowaka z 16 m, do odbitej piłki doszedł Baran, podał na prawą stronę, a Kulig soczyście strzelił z linii pola karnego w lewy róg bramki. Wyparło to jednak dobry fachowiec i obronił ten strzał.
Słabnący z minuty na minutę gospodarze zagrażali bramce krakowian tylko ze stałych fragmentów gry. Dwukrotnie uderzał z wolnych Kłos. Raz nad poprzeczką, raz metr obok słupka.
W ostatnich pięciu minutach łodzianie zerwali się jeszcze raz do ataku. W 84 min wydawało się, że musi paść gol: Mysona podawał w pole karne, na 10. metrze stał nieobstawiony Kłos. Mógł uderzyć piłkę, gdzie chciał, a posłał ją głową wprost w ręce Cabaja. Za moment lewą stroną przedarł się Mila i z 14 metrów, z kąta, posłał piłkę pół metra obok dalszego słupka.
Już w doliczonym czasie gry gospodarze mieli jeszcze dwie szanse. Najpierw wprowadzony pod koniec meczu Arifović zakręcił Palczakiem i Kuligiem, podał na 4. metr, ale w piłkę nie trafił Kleyr. W 90+3 min futbolówka spadła pod nogi Szczota, ale po strzale z 15 m poleciała daleko obok słupka.
Podsumowując: bardzo przeciętny, by nie powiedzieć słaby mecz. Z taką grą, bez napastników, ŁKS ma niewielkie szanse na utrzymanie się w lidze. Dobrze w łódzkiej drużynie grała za to obrona z doświadczonym duetem Kłos - Adamski na czele. Zawiódł Madej, gra Kleyra to nieporozumienie, Mili brakuje spotkań w pełnym wymiarze, dużo dobrych momentów miał Szczot.
Cracovia zagrała w Łodzi do przerwy tragicznie słabo, w drugich 45 minutach było już lepiej, ale nie oznacza to, że dobrze. Nie można mieć zastrzeżeń do gry czwórki obrońców, w której najpewniej grał Tupalski (tylko te faule: w 20 min sędzia nie dostrzegł, jak łapał za koszulkę Szczota, potem była już żółta kartka w 44 min, a więc przy uważnym arbitrze mogła być "czerwień" jak w niedawnym meczu o Puchar Ekstraklasy).
Pomocnicy i napastnicy "Pasów" do przerwy byli zupełnie zagubieni. Po przerwie rozruszał atak Moskała, ożywienie do gry wniósł Pawlusiński, parę razy szarpnął po skrzydle Nowak, lepiej grali Baran i Kłus. Węgier Majoros w kolejnym meczu zawodzi: dwie, trzy kiwki to za mało, na razie gra w zespole na kredyt.
Biorąc pod uwagę sytuacje podbramkowe (sześć dla ŁKS, dwie dla Cracovii), można mówić o szczęśliwym remisie gości. Dlatego po meczu gracze krakowscy nie kryli zadowolenia z remisu.
Lepszy przecież wróbel w garści...
Komentarze
Zaloguj się lub załóż nowe konto.
Zaloguj się lub załóż nowe konto.